Upublicznione przez projekt gulagu.net wyznania „wagnerowców” szokują, przerażają. Przez chwilę zastanawiałem się czy w stosunku do „wagnerowców” w ogóle można użyć sformułowania „żołnierze” i odpowiedź wydaje się oczywista. To są kanalie, zbrodniarze, bandyci. Noszenie munduru nie czyni z nich żołnierzy.
Dokonywane przez nich zbrodnie na ludności cywilnej, stosowane metody, tortury stawia ich w jednym rzędzie z terrorystami. A ponieważ te zbrodnie to nie pojedyncze przypadki tylko celowo stosowane metody, to trzeba mieć świadomość, że putinowska Rosja nie jest państwem, tylko rozbudowaną organizacją terrorystyczną i tak muszą być traktowani jej funkcjonariusze. Swoją drogą ciężko jest zrozumieć co jeszcze w Polsce robi ambasador tej terrorystycznej organizacji, niejaki Sergiej Andriejew.
Wagnerowcy mordują wszystkich: ludność cywilną i nie ma znaczenia czy są to kobiety, czy dzieci, i nawet nie ma dla nich znaczenia, że z dużym prawdopodobieństwem przynajmniej część cywilów, których mordują w Soledarze, Bachmucie to mogą być osoby, które na rosyjską armię po prostu czekały jak na wyzwolicieli. Dla nich to „wrogowie”, „cele”, „obiekty”. Dokonują rzezi na rosyjskojęzycznej ludności, a przecież podobno Putin dlatego prowadzi swoją „operację”, żeby rosyjskojęzycznych chronić.
Mordują też swoich żołnierzy. Jeden z wagnerowców w opublikowanych materiałach opowiada jak do dołu z jeszcze żywymi ludźmi wśród których byli też rosyjscy żołnierze wrzucał granaty. Trzydzieści granatów. Rzucał je powoli, pojedynczo „bo było dużo czasu”. A potem podpalił ciała benzyną („której w Rosji nie brakuje”), a zużył tylko jeden kanister, bo „jak jest dużo mięsa, to dobrze się pali”.
Opowieści są tak wstrząsające, że aż chce się, żeby były kłamstwem, żeby były wymyślone z jakiś niezrozumiałych przyczyn. Niestety te zeznania nie są żadną nowością. O bestialstwach Rosjan wiadomo od początku tej wojny od 2014 roku. Gwałty, przypalanie papierosem, wyrywanie paznokci, wykorzystywanie prądu i dziesiątki innych wyrafinowanych sposobów tortur stosowano wobec obywateli Ukrainy, którzy nie uznawali rosyjskiej okupacji wschodnich obwodów i Krymu. Ofiarami tortur byli też Krymscy Tatarzy. Część z tych zbrodni została opisana w specjalnym raporcie opracowanym przez Polaków, który trafił do Haagi. Niestety milczenie świata, brak rozliczenia powoduje, że dzisiaj Putin z tortur zrobił wizytówkę swojej armii.
Opowieści wagnerowców potwierdza mi ukraiński żołnierz, który brał udział w ofensywie we wrześniu ubiegłego roku. Opowiada o grupie ukraińskiego desantu, która wbiła się w głąb rosyjskich pozycji. Niestety wszyscy zginęli, ale Rosjanie nie zdążyli usunąć śladów zbrodni – zostali wyparci przez ukraińskie Siły Specjalnych Operacji. W miejscu walk pozostały ciała ukraińskich desantników- tych, którzy zginęli w walce, ale też rannych dobitych przez Rosjan. Ślady wskazywały, że Rosjanie dobijali ich, gdy ci próbowali opatrywać swoje rany. W innym miejscu żołnierz brał udział w zabezpieczaniu odwrotu ukraińskiej grupy saperów. Na polu boju pozostało kilku rannych ukraińskich żołnierzy, a Rosjanie z zimną krwią ich dobijali. Zgodnie z dewizą wagnerowców, z którą się dumnie obnoszą: „my jeńców nie bierzemy”.
Jeden z polskich medyków opowiadał mi jak Ukraińcy pochwycili dwóch wagnerowców. Byli ranni, a on – Polak ich opatrywał. Ratując im życie musiał wysłuchiwać obelg o tym jakimi zdrajcami Słowian są Polacy, jak sprzedajemy się za natowskie pieniądze i jak wspieramy banderowców. Gdyby nie pomoc polskiego medyka, wagnerowcy zmarliby w wyniku poniesionych ran. Medyk przyznaje, że ciężko było opanować emocje i że nie za bardzo przejmował się komfortem swoich pacjentów, ale jednak nie wyobraża sobie, że nie udzieliłby im pomocy.
Co czynią żołnierze Putina na okupowanych terenach w pełni dowiemy się dopiero po ukraińskiej wygranej, ale możemy być pewni, że tak jak w przypadku zbrodni wokół Kijowa, czy w obwodzie charkowskim i innych okupowanych, ale wyzwolonych już terenach Rosjanie będą łgać i wypierać się swojej odpowiedzialności. Tak jak wciąż kłamią w sprawie Katynia. W ubiegłym tygodniu do kłamców katyńskich dołączyła rosyjska agencja RIA Novosti publikując wypowiedzi niejakiej „ekspertki” Oksany Korniłowej dyrektorki Centrum Badania Integracji Unii Euroazjatyckiej. Korniłowa oczywiście twierdzi, że w Katyniu polskich oficerów mordowali Niemcy, a miejsce wybrali specjalnie, by Polakom kojarzyło się ze słowem „kat”. Podobnie według niej było z Buczą, której nazwa miała się kojarzyć na Zachodzie z angielskim słowem „butcher” (pol. rzeźnik), a cały mord nazywa ukraińską „prowokacją”. Cyniczni moskalscy mordercy i kłamcy.
Paweł Bobołowicz
Czytaj także na stronie Kuriera Lubelskiego: Trzydzieści pojedynczo rzucanych granatów. Felieton Pawła Bobołowicza