Przyznaję to bez bicia: wciąż nie jestem użytkownikiem TikToka. Należę do pokolenia boomerów, dla których świat 15-sekundowych filmików, gdzie treść jest tylko tłem dla kompulsywnego przewijania, pozostaje obcą planetą. Oczywiście, jako człowieka mediów ciągną mnie tamtejsze zasięgi – liczby idące w miliony, o których tradycyjna prasa czy nawet portale internetowe mogą dziś tylko pomarzyć. Jednak za każdym razem, gdy jestem o krok od założenia konta, powstrzymuje mnie jedna rzecz. Obawa. A raczej fizyczne obrzydzenie. Odpycha mnie smród tych, którzy tymi zasięgami sterują. Bo jeśli ktoś myśli, że to tylko aplikacja do tańczenia, jest naiwny. To najpotężniejsza broń masowego rażenia, wycelowana w głowy naszych dzieci, a spust naciskają wspólnie Pekin i Moskwa.
Latem 2025 roku zobaczyliśmy, jak ta broń wypala. I to z przerażającą skutecznością. Kreml, po latach nieudanych prób przekonania do swoich racji mojego pokolenia – ludzi pamiętających Zimną Wojnę, PRL i rok 1989 – zmienił strategię. Zrozumieli, że „boomerów” nie da się już sformatować. My mamy szczepionkę pamięci. Dlatego wszystkie zasoby rzucono na front walki o umysły Generacji Z. Pokolenia, dla którego Związek Radziecki to prehistoria, a wolność jest czymś danym raz na zawsze, jak powietrze czy Wi-Fi.
Operacja, która przetoczyła się przez smartfony europejskiej i amerykańskiej młodzieży między majem a wrześniem, była majstersztykiem inżynierii społecznej. Rosyjscy stratedzy, wykorzystując chińską platformę (co samo w sobie pokazuje sojusz tych reżimów), zaszczepili wirusa „miękkiego pacyfizmu”. Nie było tam sierpów, młotów ani portretów Putina. Zamiast tego była estetyka „sad vibes”, smutna muzyka i emocjonalny szantaż.
Główna narracja, która zalała sieć, brzmiała: „To wojna boomerów”. Rosyjska propaganda, ubrana w piórka troski o zdrowie psychiczne i ekologię, sączyła prosty przekaz: „Dlaczego masz ginąć za błędy starych polityków w garniturach?”. „Dlaczego twoje życie ma zostać zmarnowane w okopie przez czyjeś ambicje?”. W okresie letnim, gdy w Europie – w reakcji na załamanie się parasola ochronnego USA – zaczęto nieśmiało dyskutować o konieczności przywrócenia powszechnego poboru lub szkoleń rezerw, TikTok eksplodował histerią.
To nie był pacyfizm, jaki znamy z czasów hippisów czy protestów przeciwko wojnie w Wietnamie. Tamten miał podłoże ideowe, czasem naiwne, ale moralne. Pacyfizm z TikToka AD 2025 jest narcystyczny. To pacyfizm oparty na kulcie „ja”. „Moje zdrowie psychiczne”, „mój komfort”, „moja kariera”. Rosja, państwo totalitarne, które własnych 18-latków mieli w maszynce do mięsa pod Charkowem, na Zachodzie promuje skrajny indywidualizm. Wmawia młodym Francuzom, Niemcom i Polakom, że odmowa obrony ojczyzny to najwyższa forma dbania o siebie. Że dezercja to „self-care”.
Influencerzy – część z nich to cyniczni, opłacani przez pośredników z Dubaju agenci wpływu, ale większość to po prostu „pożyteczni idioci” goniący za klikami – zaczęli masowo promować treści anty-systemowe. Wojnę na Ukrainie przedstawiano nie jako starcie cywilizacji z barbarzyństwem, ale jako „konflikt o zasoby”, w którym „obie strony są złe”, a jedyną ofiarą jest planeta (bo czołgi emitują CO2) i młodzi ludzie.
Skutki są dewastujące. Sondaże przeprowadzone we wrześniu 2025 roku w krajach Europy Zachodniej pokazały drastyczny spadek poparcia dla NATO w grupie wiekowej 18-29 lat. To nie jest przypadek. To efekt prania mózgów. Mamy do czynienia z pokoleniem, które zostało przekonane, że państwo narodowe to przeżytek, a obowiązek obrony to forma niewolnictwa.
Dla Kremla to sytuacja idealna. Nie muszą pokonywać NATO militarnie. Wystarczy, że wychowają na Zachodzie pokolenie, które na widok czołgu nie chwyci za broń, ale za telefon, by nagrać „story” o tym, jak bardzo się boi i jak bardzo jest to niesprawiedliwe.
Smród, o którym wspomniałem na początku, to zapach zgnilizny. Chiński właściciel algorytmu precyzyjnie podbija te treści, które dzielą, osłabiają i demobilizują zachodnie społeczeństwa, jednocześnie blokując lub ucinając zasięgi tym, którzy próbują tłumaczyć, czym jest rosyjskie zagrożenie. To sojusz autokracji przeciwko naszej przyszłości.
Jako boomer patrzę na to z przerażeniem. Widzę, jak Rosja hoduje sobie „piątą kolumnę” nie z ideowych komunistów, jak w XX wieku, ale z zagubionych, przebodźcowanych dzieciaków, którym wmówiono, że tchórzostwo to cnota, a ignorancja to wolność. Jeśli nie znajdziemy sposobu, by przebić się do nich z prawdą – by wyjaśnić, że ten ich „komfort” istnieje tylko dlatego, że ktoś inny trzyma karabin na wschodniej granicy – to przegramy tę wojnę. Nie na froncie, ale w smartfonach naszych własnych dzieci.
PB



