Jakub Olchowski

Walka z rosyjską dezinformacją pozostaje jednym z najtrudniejszych wyzwań współczesnych demokracji, ponieważ dotyczy zjawiska, którego nie da się trwale zneutralizować. Dezinformacja jest metodą, a nie podmiotem – sposobem działania, który można modyfikować w nieskończoność i wykorzystywać w dowolnym kontekście. Tak jak terroryzmu nie da się „zniszczyć”, bo jest zestawem technik, tak samo nie można usunąć dezinformacji jako narzędzia walki informacyjnej. Oznacza to, że każdy system polityczny i każde społeczeństwo może co najwyżej podnieść własną odporność, a nie liczyć na definitywne zakończenie tego zjawiska. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele.

Po pierwsze, zasadnicza przyczyna jest natury ontologicznej: dezinformacja, jak wspomniano powyżej, to metoda walki – nie jest możliwe wyeliminowanie metody – analogicznie jak metodą walki jest terroryzm – nie da się go pokonać, zniszczyć, zlikwidować.

Po drugie, Rosja używa dezinformacji świadomie i systemowo. Ma w tym ogromne doświadczenie (od carskiej Tajnej Kancelarii przez sowieckie „środki aktywne” po współczesne farmy trolli i kampanie w mediach społecznościowych) i know how, prowadzi takie działania w sposób systemowy, bardzo szeroko je finansując. Nie jest to reakcja na bieżące wydarzenia, lecz integralny element polityki i strategii państwa, zakorzeniony w wielowiekowej tradycji operacji informacyjnych. Rosja traktuje manipulację informacyjną jako narzędzie kształtowania środowiska strategicznego. Współczesna architektura rosyjskich działań obejmuje media państwowe, zaplecze służb specjalnych, kontrolowane podmioty analityczne, fabryki trolli oraz sieci kont sztucznie kreujących pozory spontanicznej debaty. To zorganizowana działalność na skalę, której państwa demokratyczne – rozproszone, proceduralne i transparentne – nie są w stanie odtworzyć ani jej przeciwdziałać.

Po trzecie, zrozumienie skuteczności rosyjskiej dezinformacji wymaga uwzględnienia specyfiki tamtejszej kultury strategicznej, czyli warunkowanego tożsamością, kulturą, historią itp. sposobu myślenia o własnym bezpieczeństwie – jednym z zasadniczych filarów rosyjskiej tożsamości jest etos i kult wojny – Rosjanie, mentalnie, są bezustannie na wojnie. Dlatego często przywoływany w kontekście rosyjskiej dezinformacji argument, że „przecież w polityce, także międzynarodowej, wszyscy posługują się kłamstwem i podstępem, szczególnie na wojnie” – jest fałszywy. A właściwie jest półprawdą: Rosja permanentnie jest na wojnie, więc kłamstwa i podstępu używa również permanentnie. Per analogiam: wojna hybrydowa w doktrynach zachodnich to łączenie działań kinetycznych i niekinetycznych w czasie trwania konfliktu zbrojnego, wojna hybrydowa w rozumieniu rosyjskim to bezustanne wywieranie presji (przykłady: dezinformacja, imigranci, energetyka, religia, język, mniejszość rosyjska). Rosyjski sposób myślenia o bezpieczeństwie opiera się na przekonaniu o permanentnym zagrożeniu ze strony otoczenia i konieczności prowadzenia nieustannej walki o stabilność państwa. W tej logice manipulacja, propaganda i operacje psychologiczne są narzędziami codziennego zarządzania polityką, a nie nadzwyczajnymi środkami wykorzystywanymi w sytuacjach kryzysowych. Rosja nie dzieli świata na czas pokoju i czas wojny – zakłada, że presja informacyjna, sabotaż narracyjny i podważanie zaufania przeciwnika powinny być prowadzone nieprzerwanie, niezależnie od aktualnej sytuacji militarnej. Zachodnie ujęcie wojny hybrydowej nie oddaje rosyjskiej praktyki, w której narzędzia niekinetyczne stosowane są stale, często jako preludium do faktycznych operacji wojskowych.

Po czwarte, ważnym elementem jest też asymetria ustrojowa. Państwa autorytarne (Rosja, Chiny) mają fundamentalną przewagę (którą skrzętnie wykorzystują) nad państwami i społeczeństwami demokratycznymi. Kontrolują swoją przestrzeń informacyjną, decydując co dociera do społeczeństwa, a co nie. Mogą blokować treści, więzić dziennikarzy, likwidować organizacje pozarządowe, a jednocześnie prowadzić agresywne działania zewnętrzne bez jakiejkolwiek odpowiedzialności politycznej czy społecznej. Natomiast zachodnia demokracja, której fundamentami są m.in. wolność słowa i pluralizm, jest eksponowana na ataki informacyjne. Te wartości – fundamentalne dla demokracji – jednocześnie czynią je podatnymi manipulacje i propagandę. W tego rodzaju konfrontacji z dyktaturami demokracja stoi na znacznie słabszej pozycji, nie może też używać symetrycznych instrumentów. Państwa demokratyczne działają wolniej, muszą konsultować, wyjaśniać i uzasadniać, podczas gdy reżim autorytarny działa natychmiast, w ciszy informacyjnej i z pełnym zapleczem instytucjonalnym. Skala tej asymetrii powoduje, że Zachód z natury znajduje się w defensywie.

Po piąte wreszcie, funkcjonujemy w erze informacyjnej i dodatkowym wyzwaniem jest współczesne środowisko informacyjne. Możliwości kognitywne człowieka nie pozwalają na nadążanie za natłokiem generowanej informacji, która ponadto jest coraz bardziej uproszczona i coraz bardziej nacechowana emocjonalnie, a nie oparta na faktach i wiedzy. Daje to, w połączeniu z rozwojem technologicznym, ogromne możliwości manipulacji. Algorytmy platform społecznościowych promują materiały angażujące, często kontrowersyjne lub radykalne, a nie te, które są faktograficzne. Użytkownicy konsumują treści w sposób fragmentaryczny, bez kontekstu i w warunkach przeciążenia informacyjnego, co ułatwia szerzenie fałszywych narracji. W efekcie manipulacja informacją jest łatwiejsza i tańsza niż kiedykolwiek, a rosyjskie kampanie mogą osiągać duże zasięgi bez konieczności angażowania znaczących zasobów.

W efekcie rosyjska machina dezinformacyjna, działająca globalnie, jest niebywale skuteczna, zwłaszcza, że jest „szyta na miarę” tj. narracje projektowane są zgodnie z lokalnymi uwarunkowaniami i podatnościami. W Polsce centralnym wątkiem są treści wymierzone w Ukrainę, UE, NATO oraz instytucje państwa. Kreowane są narracje podważające sens wsparcia Ukrainy, przedstawiające uchodźców jako zagrożenie, sugerujące rzekomą „ukrainizację” Polski lub przypisujące Ukrainie wrogie intencje wobec Polaków. W Afryce natomiast eksploatowane są narracje antykolonialne; w USA – polaryzacja społeczna i konflikty rasowe; w Niemczech – strach przed kryzysem energetycznym i konsekwencjami transformacji klimatycznej. Znaczenie ma również dynamika testowania: rosyjskie ośrodki informacyjne badają skuteczność wielu wersji przekazu jednocześnie i szybko wzmacniają te, które uzyskują największy rezonans.

W obliczu tych wyzwań kluczowe staje się pytanie o to, co można realnie zrobić, by ograniczyć skuteczność rosyjskiej dezinformacji. Możliwości przeciwdziałania są dość ograniczone. Bez wątpienia należy działać w zakresie edukacji: nauka weryfikacji informacji i fact-checkingu już w szkole (niektóre państwa już to robią, np. Finlandia – choć może to mieć jednak dość ograniczoną skuteczność). Edukacja medialna sama w sobie nie zatrzyma dezinformacji, ale zwiększa odporność społeczną i ogranicza podatność na manipulacje oparte na emocjach. Kluczowe jest również szkolenie zawodowe: administracji publicznej, nauczycieli, dziennikarzy i osób pracujących z informacją.

Ponadto, należy zwiększyć finansowanie podmiotów, zajmujących się monitorowaniem i nagłaśnianiem rosyjskiej dezinformacji. Potrzebne są instytucjonalne struktury analizujące trendy, przepływy treści, sieci powiązań oraz wykorzystujące narzędzia analityki danych i sztucznej inteligencji. Jak dotąd, np. na poziomie UE zajmuje się tym głównie „grupa zadaniowa” East StratCom, zatrudniająca kilkunastu (!) ekspertów –  nie jest w stanie prowadzić pełnego monitoringu przestrzeni informacyjnej liczącej setki milionów użytkowników. W Polsce i innych państwach zachodnich jest to przedmiot przede wszystkim prometejskich wysiłków niektórych środowisk dziennikarskich, organizacji pozarządowych, indywidualnych analityków i akademików, deliberujących na konferencjach naukowych (które, jak wiadomo, nie interesują ani decydentów, ani społeczeństwa). Do niedawna temat rosyjskiej dezinformacji w ogóle był tylko niszową ciekawostką dla niektórych naukowych i dziennikarskich środowisk, zatem pozytywne jest, że obecnie temat ten zaczął być, wreszcie, dość szeroko dostrzegany.

Polska i inne państwa Zachodu winny zainwestować w komunikację strategiczną – na każdym poziomie: rządu, służb, wszystkich instytucji państwowych (oraz mediów) – w wojnie informacyjnej należy walczyć informacją. Współczesny aparat państwowy musi prowadzić aktywną politykę informacyjną: jasno tłumaczyć własne decyzje, szybko reagować na fałszywe treści i budować spójny przekaz. Samo dementowanie jest niewystarczające – potrzebne jest tworzenie własnych, proaktywnych ram narracyjnych, które ograniczają skuteczność manipulacji. Opóźnienia komunikacyjne państwa niemal zawsze obniżają jego wiarygodność, a Rosja wykorzystuje takie luki natychmiast.

Wreszcie, w Polsce obecna jest bardzo silna prorosyjska (bądź wprost rosyjska) agentura wpływu. Widoczna jest w polityce, mediach, na uczelniach i w organizacjach pozarządowych. Konieczne jest znalezienie sposobu na jej wyeliminowanie – co jest niebywale złożone i trudne, bo pojawia się problem z praworządnością, wolnością słowa i sumienia itp. Nadużycia w tym obszarze prowadzą do erozji zaufania i mogą stać się argumentem propagandowym samym w sobie. Transparentność finansowania, jawność powiązań i konsekwentne stosowanie obowiązującego prawa to podstawowe narzędzia, które można stosować bez naruszania wolności słowa. Niemniej trzeba pamiętać, że bez wyeliminowana tej agentury w wojnie kognitywnej skazani jesteśmy na porażkę – za nimi idą bowiem tysiące „pożytecznych idiotów” i zwykłych ludzi, obawiających się zmiennych i niepewnych czasów.

Ostatecznie realnym celem polityki wobec rosyjskiej dezinformacji nie jest jej całkowite wyeliminowanie, lecz ograniczenie jej skuteczności poprzez wzmacnianie odporności społeczeństwa i państwa. Wymaga to stabilnych inwestycji w edukację, monitoring, media lokalne, współpracę międzynarodową i rozwój kompetencji instytucjonalnych. Dezinformacja pozostanie narzędziem rosyjskiej polityki, lecz jej wpływ może być znacząco zmniejszony, jeśli państwa demokratyczne będą konsekwentnie wzmacniać własne zdolności obronne w sferze informacyjnej i eliminować obszary podatności, które Rosja wykorzystuje najskuteczniej. Natomiast pełnego „zwycięstwa”, rozumianego jako trwałe wyeliminowanie problemu, osiągnąć się nie da – podobnie jak nie da się zlikwidować wszystkich terrorystów.