Fajny kanał, fajny profil! Pokazuje prawdziwe oblicze Rosji, trochę przaśności, trochę przepychu, dowcip, humor, fajni ludzie, ale o „wydarzeniach, które się odbywają na świecie ” ani mru, mru… Jakby nie było wojny…

W 2024 roku powstał kanał youtubowy „W matrioszce”. Twórca kanału jest Polakiem, który mieszka w Moskwie, za żonę pojął Rosjankę, założył tam rodzinę. Z niesprecyzowanych powodów okazało się, że dysponuje czasem w większym stopniu. Ruszyła zatem „Matrioszka”. Kanał pokazuje Rosję, głównie Moskwę, ale w jakimś stopniu również prowincję. Twórca w pierwszym materiale jakby się usprawiedliwiał: „W 2020 wróciliśmy do Moskwy. Jest to ważne w kontekście wydarzeń, które się odbywają na świecie. To jest pewne tło, ale takie do którego szczególnie nie chciałbym się odwoływać”.

Co można zinterpretować następująco: Jest co prawda wojna, ale ja przyjechałem do Rosji przed 2022 rokiem i nie będę poruszać tego tematu. Jakby puszczał oko, „wiecie, rozumiecie…” W późniejszym materiale odnosi się do pytań widzów o pomijanie polityki w kanale. W odpowiedzi autor mówi o algorytmach: „YouTube szczególnie reguluje temat związany z Rosją, a szczególnie temat związany z Rosją na Ukrainie”. Później dodaje: „Polityka nie stanowi głównego obszaru mojego zainteresowania. Bardziej interesuję się zagranicznymi kulturami”.
Czego tu nie ma? Dyskontowa sklepy w Moskwie, szalone zawody w rozbijaniu się samochodami, spacery Moskwą i wiele, wiele innych materiałów. Dodajmy wizytę na stacji benzynowej z nieprzyzwoicie tanim paliwem i nieoficjalny salon Rolls-Royce’a. Możemy trafić na spotkanie miejscowych Polaków i obejrzeć spacery po Moskwie z rosyjskimi Polakami (lub Rosjanami polskiego pochodzenia). Kanał pokazuje momentami przepych, dobre życie a widz łapie się na myśli „jak szkoda, że Rolls-Royce wycofał się z Rosji”. Dlaczego się wycofał? Nikt nie wspomniał w materiale. Autor nie chce mówić o „wydarzeniach, które odbywają się na świecie”. Z resztą w filmiku „Dlaczego nie mówię o polityce” zauważa, że nawoływanie do sankcji jest karane w Rosji (podobnie jak dezawuowanie armii).

Odbywamy spacery zatem z miejscowymi Polakami i powoli się wciągamy w „inny świat”, przy tym zapominamy o „temacie związanym z Rosją na Ukrainie”. To przecież kraj, który napadł na sąsiada, który ma sumieniu mordy i gwałty, terrorystyczne ostrzeliwanie osiedli mieszkalnych z cywilami. Gdzieś to wszystko się bezwonnie ulatnia. Trwa (zaplanowany, bądź nie – tego nie rozstrzygniemy) proces ocieplania wizerunku Federacji Rosyjskiej.

Istnieją również kanały w innych mediach społecznościowych. Pod postami odbywają się ciekawe interakcje. Na przykład Renata Kwapiszewska (konto na 99.99% fikcyjne) „napisała”: „Zawsze lubiłam język rosyjski i polski akcent wschodni. Bliżej mi do Rosjan niż do Ukraińców (których nie uznaję za Słowian). Ku zdziwieniu moich znajomych zawsze ceniłam sobie kulturę i literaturę rosyjską, a nie amerykańską. Zawsze powtarzam swoim znajomym, że trzeba oddzielać polityków i politykę Rosji od życia zwykłych ludzi. Dotyczy to także Polski i pewnie wielu innych krajów. Wszechobecna w mediach rusofobia przeraża mnie swoją bezpodstawną agresywnością”.
Dodajmy jeszcze jeden cytat (Aleksandra Amina Krzyzińska, konto również fałszywe): „A co wy wiecie bazujecie tylko na pierdolach co wam napiszą w internecie albo w wiadomościach Rosja to bardzo nowoczesny i wysoko rozwinięty Co wam Rosja zrobiła?I nawet Rosja zaatakowała Ukrainę bo w Donbasie mordowano mniejszość rosyjska na Ukrainie, ta wojna trwa od 2014 roku, a teraz po prostu rozlała się na całą Ukrainę i tyle” (pisownia oryginalna).

Co ciekawe, w niektórych komentarzach dominują „rusofoby”, przewyższają „Słowian” liczebnie. Część kont „rusofobów” też jest fikcyjna. Wszystko jak zawsze wedle prawideł z podręcznika: podgrzewać emocje, z jednej i drugiej strony. Bezsprzecznie jednak część kont krytykujących kanał „W Matrioszce” jest prawdziwa, posyłając twórców kanału (i całą Rosję) tam, dokąd trafił niesławny okręt Moskwa.
Reasumując nie ma pełnych przesłanek, by stwierdzić, że kanał na pewno powstał, by ocieplać wizerunek Rosji. Autor mógł mieć po prostu taką potrzebę, skoro „interesuje się zagranicznymi kulturami” (dodajmy: jest sinologiem). W trakcie oglądania kolejnych filmików wspomniany proces odbywa się jednak bezrefleksyjnie. Wnioski nasuwają się jakby podprogowo: Rosja to fajny kraj do odwiedzania. Nie ulega jednak wątpliwości, że odpowiednie czynniki są aktywne, generując panslawistyczno-antyzachodnie komentarze.

Przed 2014 rokiem byłby to jeden z wielu kanałów przybliżających zagranicę. Anno Domini 2025 nasuwa się pytanie: robota „pożytecznego idioty” czy praca na zamówienie?

Albert Iwański