Chyba tak, bowiem każdy może się nawrócić na polskość.

Grzegorz Braun – lider skrajnie konserwatywnej i narodowej partii – nazywa w wywiadzie Leszka Millera – byłego komunistycznego działacza i postkomunistycznego Premiera Polski – potencjalnym ambasadorem sprawy polskiej. Góry się nie rozstępują, nie spada na nas deszcz siarki – te słowa nie są zapowiedzią końca świata. Wydawałoby się, że dzieli ich prawie wszystko. Kluczowym okazuje się jednak nie „wszystko”, a „prawie”. „Prawie”, czyli jednak coś. Jakby odbywało się to wedle znanego scenariusza: podgrzewać nastroje na lewej i prawej stronie. Obydwa marginesy w odpowiednim momencie staną do konfrontacji z centrum.

Grzegorza Brauna ujęło to, w jakim stopniu Leszek Miller w kwestii ekshumacji na Ukrainie „staje na stanowisku polskim, narodowym”, oraz „asertywność, z jaką artykułuje polski interes w tej sprawie”. Rzecz jasna, nie da się pominąć grzechów Millera w kwestii suwerenności i „integracji z Eurokołchozem” (pogardliwe określenie Unii Europejskiej używane przez eurosceptyków), ale ostatecznie lider Konfederacji Korony Polskiej mówi o nowym bohaterze: „z uznaniem dla pana premiera, tu możemy się spotkać ponad innymi podziałami”.

Zatem podziały historyczne są ważne, ale i one należą już do historii. W okresie, gdy dzieliliśmy społeczeństwo według linii „kto stał tam, gdzie ZOMO (komunistyczna milicja tłumiąca demonstracje), kto spał w stoczni na styropianie”, pan premier stał tam, gdzie zomowcy (jako działacz PZPR, komunistycznej partii rządzącej). Obecnie jednak linie podziału przechodzą już inaczej. Kluczem obecnego podziału jest: „kto chce Ukropolu, kto chce ukropolinu, kto chce banderlandu (obszar pod wpływem ukraińskiego nacjonalizmu, kojarzonego z Banderą) nad Wisłą”, a Leszek Miller jest w tym podziale po „dobrej” stronie. „Tu możemy się spotkać my, Polacy, chcący pozostać Polakami, ponad dawnymi podziałami”.

Pozostańmy jeszcze przy wywiadzie z Braunem. Z jednej strony Braun cytuje Zbigniewa Herberta: „Nie w twojej mocy wybaczać tych, których zdradzono o świcie”, z drugiej europoseł koncentruje się nie na tych wydarzeniach historycznych. „Naprawdę stosunek do insurekcji kościuszkowskiej czy rewolucji listopadowej nie wyjaśnia nam tego fenomenu, z którym mamy do czynienia dzisiaj” – padają słowa. Czy to były w naszej najnowszej historii miejsca pamięci najistotniejsze? A gdzie mordowanie akowców (żołnierzy podziemia niepodległościowego), strzelanie do robotników, pałowanie studentów? A gdzie Katyń? Czy nie wokół tych zagadnień koncentrowała się kultywowana szczególnie po prawej stronie pamięć historyczna?

Lider Konfederacji Korony Polskiej ocenia prawdopodobieństwo wybrania Leszka Millera na stanowisko ambasadora na bardzo wysokie, zakładając rzecz jasna, że obywatele Rzeczypospolitej wybraliby Brauna na prezydenta. Ambasador miałby być nieprzejednany, a w tej kwestii Leszek Miller zapracował już na zaufanie. Przypomniane zostały słowa byłego premiera odnośnie instrumentów nacisku na Kijów: „Pas startowy lotniska w Jasionce należałoby od zaraz skierować do pilnego przeglądu, konserwacji, remontu i od razu w Kijowie nabraliby ochoty, by poważnie rozmawiać” – powiedział, parafrazując Millera, Grzegorz Braun we wspomnianym wywiadzie.

Leszek Miller zaznaczył swoje stanowisko wyraźnie w kwestiach polsko-ukraińskich po mającej nad Wisłą złą sławę wizycie Bronisława Komorowskiego w Kijowie w roku 2015. Rada Najwyższa w dzień obecności w jej gmachu prezydenta RP, po jego przemówieniu, uchwaliła trzy ustawy dotyczące polityki historycznej. Bardzo aktywnym w opisie (skąd inąd niepozbawionym racji, ale pozbawionym też niuansowania) okazał się ówczesny prezes Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W radiowej Jedynce powiedział: „Komorowski pojechał do Kijowa, by podać Ukraińcom rękę, a wyjechał z nożem w plecach”. Dekadę później Leszek Miller jest ulubionym po prawej stronie specjalistą od wykrywania ukraińskiego noża w polskich plecach. Raczej nie wypominają mu bycia pezetpeerowskim aparatczykiem (działaczem komunistycznej PZPR), eseldowskim działaczem (liderem postkomunistycznego SLD) i nikt już nie wspomina o powiązaniach obydwu historycznych już partii z Rosją. Zresztą naszym problemem nie jest Rosja. To państwo, w tej narracji, nam nie zagraża. Zagrażają nam 800+, Ukraińcy korzystający z polskiej Służby Zdrowia, ukraińska niewdzięczność, zawyżone ceny mieszkań i banderyzacja Polski – pod tymi ciosami drży w posadach Najjaśniejsza Rzeczpospolita.

Na szczęście komuch stał się patriotą, bowiem każdy może nawrócić się na polskość.

Cytaty pochodzą z kanału YT Bez tajemnic Dymitra Błaszczyka. Ilustracja stworzona przy wykorzystaniu AI

Albert Iwański