Kolejny sabotaż na terenie Polski poważnie zbulwersował opinię publiczną. Tym razem nie spłonął żaden magazyn, tym razem mógł wykoleić się pociąg. Realną stała się możliwość prawdziwej tragedii. Takie wzmożenie jest doskonałą okazją do zadawania kardynalnych pytań dotyczących bezpieczeństwa. Jednocześnie jest to okazja do podrzucania pytań z tezą bądź alternatywnych sugestii, zgodnie z naczelną zasadą rosyjskiej dezinformacji: „nie wsio tak adnaznaczna” (nic nie jest takie oczywiste).

Przegląd statystyki komentarzy po dywersji kolejowej w okolicach Miki może zaskoczyć niewprawne oko. Kto był sprawcą? Res Futura podsumowała 14 tysięcy komentarzy. Wynika z nich, że 42% stawia tezę, iż sprawcami są Ukraińcy, a Rosjanie pojawiają się zaledwie w 24% badanego zbioru. Psychologia dowiodła w licznych badaniach, że tracimy pewność siebie, gdy odkrywamy, że otoczenie jest innego zdania. Działa mechanizm: „Hmm, coś musi być na rzeczy”. Ilość alternatywnych wersji w przestrzeni internetowej wprawiła w zdumienie popularnego youtubera Piotra Zychowicza, który w swoim kanale opisał jej rozmiary potocznym określeniem: „Sajgon”. Według jego relacji, dominowała w Internecie opinia, „że to jest zbyt toporne i głupie, by mogli to zrobić Rosjanie, natomiast jest to wyrafinowana gra ukraińskich służb”.

Alternatywne koncepcje opierają się zwykle na dwóch filarach: na intuicyjnym przekonaniu, że pokazuje nam się tylko fragment rzeczywistości (co zresztą niekiedy jest słuszne), oraz na „racjonalnym”, który sprowadza się do banalnej sentencji: „To zbyt oczywiste”. Po sprowadzeniu odbiorcy do tego punktu pojawia się pytanie: „Zatem kto to zrobił?”

Interesującym medialnym przykładem może być wywiad z Łukaszem Warzechą przeprowadzony w Radiu Wnet 19 listopada 2025 roku. Wypowiedź felietonisty, który często bywał „ukraińskosceptyczny”, a właściwie jest taki permanentnie, przechodzi przez różne stadia dekonstrukcji obiegowej/oficjalnej wersji wydarzeń:

Kto tego sabotażu dokonał? Wiem, że bardzo wiele osób powie i że już takie głosy się pojawiły w polskiej przestrzeni – Rosjanie. To nie jest, oczywiście, wykluczone.

Drugi etap to powątpiewanie, czy rzeczywistość jest „taka, jak nam pokazują”:

Natomiast ja się boję, że Polska jest łatwym polem gry dla różnych służb, nie tylko dla rosyjskich, bo przypomnę sprawę wysadzenia Nord Streamu i aktywność prawdopodobnie ukraińskiego wywiadu na polskim terytorium (…), podobnie z podpaleniami, które wykonywali podobno na rosyjskie zlecenie, ale Ukraińcy.

Wypowiedź zmierza ku konkluzji: „Jeśli jednak nie Rosjanie, to kto? Chyba wiadomo”:

To wszystko wygląda bardzo dziwnie, a gdybyśmy zadali sobie takie klasyczne pytanie w kryminałach, które przy wyjaśnianiu takich spraw powinniśmy zawsze zadawać – qui prodest? Kto korzysta na danej sprawie? Rosjanie mogą skorzystać na wywołaniu w Polsce chaosu i generalnie na tym polega wojna hybrydowa; wywoływanie chaosu to jest jej główny cel. Ale z drugiej strony, gdyby doszło, nie daj Boże, do tego typu katastrofy, to oczywiście Rosjanie byliby pierwszym celem, obiektem, byliby wskazywani jako sprawcy, co doprowadziłoby do generalnej mobilizacji w Polsce przeciw Rosji. I tutaj mam wątpliwości, czy to faktycznie leży w rosyjskim interesie… Zatem taka fatalna w skutkach dywersja byłaby sprzeczna z zamiarami Federacji Rosyjskiej.

I ostateczna, ale niewypowiedziana sugestia:

Nie chcę stawiać daleko idących tez, że wykoleili nam pociąg Ukraińcy – nie powiedziałem tego, jak by co, ale nie wykluczałbym tu żadnej możliwości. To, co mnie najbardziej martwi, to pytanie, na ile swobodnie obce wywiady mogą w Polsce występować, różne – podkreślam – obce wywiady.

Można zaryzykować tezę, że fakt, iż wykonawcami kolejnego aktu sabotażu byli obywatele Ukrainy, jest też częścią strategii prowodyrów. Rzadko jest tematem w obiegowej bądź tendencyjnej debacie ich biografia, wcześniejsze wyroki, postawa czy to, wobec kogo są oni tak naprawdę lojalni. Sprawców licznych aktów sabotażu, które miały miejsce we wrześniu 1939 roku, nie nazwalibyśmy Polakami, jednak w obecnej narracji ci przestępcy są często nazywani Ukraińcami. Użycie bardziej politycznie poprawnego terminu „obywatele Ukrainy” również nie czyni tej kwestii klarowną.

Ten fakt też sprzyja oficjalnej wersji. Zresztą po co tu coś czynić klarownym, i tak wiadomo, kto to zrobił.

Albert Iwański