Źródło: MotherJones.com / inf. własne

Nie ma lepszych specjalistów od zwalczania fake’ów i dezinformacji niż Amerykanie. Nic w tym dziwnego. Są mądrzy po szkodzie, bo wiele wskazuje na to, że przez dłuższy czas padali ofiarami ataków ze strony rosyjskiej armii trolli, tamtejszych botów oraz fake newsów, które miały na celu co najmniej zasianie niepokoju i wzbudzanie podziałów społecznych.

Stąd też nie mamy zamiaru wymyślać szkła, tylko na podstawie tekstu zamieszczonego w serwisie Mother Jones (MJ) opiszemy, jak rozpoznać bota na Twitterze. Tym bardziej, że zasady doskonale aplikują się do klimatu panującego w polskiej wersji serwisu.

Oto pięć kluczowych sposobów identyfikacji potencjalnie podejrzanych kont:

Nadpobudliwość

Nie ma siły. Nie da się każdego dnia wysyłać kilkudziesięciu i więcej tweetów (chyba, że się nie ma nic innego do roboty, dlatego sugerujemy sprawdzenie pozostałych poszlak).

Cytowany przez MJ Ahmer Arif, pracownik naukowy Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który bada na co dzień zjawisko dezinformacji w sieci mówi, że „więcej niż 50 – 60 tweetów dziennie, może sugerować ewentualną automatyzację”.

Podejrzany awatar

Jeśli ktoś chowa się za niewiele mówiącą nazwą użytkownika (niezrozumiałe ciągi cyfr i liter – wskazują na seryjną produkcję userów), a do tego w awatarze ma domyślny obraz z Twittera (popularne „jajo”) powinniśmy się mu bacznie przyglądać. Warto także sprawdzić, czy zdjęcie w awatarze (piesek, kotek, miła Pani, przystojny żołnierz) nie zostało skradzione. W tym celu szukamy go w Google: Klikamy prawym przyciskiem myszy na awatar i zaznaczamy „kopiuj adres zdjęcia”, następnie przechodzimy do Google, potem do sekcji „grafika” i klikamy „wyszukaj obrazem”. Następnie wklejamy adres. Wcześniejsze użycie kwestionowanego zdjęcia jest kolejną przesłanką za tym, że podejrzane konto jest automatem.

Skrócenie adresu URL

Na Twitterze użytkownicy często dzielą się odnośnikami do różnych stron. Podejrzane może być to, gdy ktoś używa „skracarki adresu” bit.ly lub tinyurl.com. Jak zauważają autorzy z Mother Jones – twórcy botów używają ich do pomiaru ruchu dla danego łącza, ale mogą być również używane jako część oprogramowania do automatyzacji.

Poligloci czy automaty?

Nie ma złudzeń. Jeśli Twój followers na przemian mówi po rosyjsku, chińsku, polsku, angielsku i w esperanto – być może zjadł wszelkie rozumy, ale może być też botem.

Niewiarygodna popularność

Znacie to? Użytkownik o którym nie słyszeliście nagle ma 1000 i więcej „retweetów” (podań dalej) i tysiące polubień swojej treści. Może to oznaczać, że siatka botów wzajemnie się wspiera i podaje treści, by dotrzeć do większej liczby rzeczywistych użytkowników i jednocześnie stworzyć wrażenie wiarygodności treści (bo kto podaje dalej kłamstwa – hehehe. Podają wszyscy).

Warto w takim przypadku stwierdzić, kto wysłał także informację (poprzednie kroki). Zobaczmy też, kto obserwuje takie „popularne” konto. Dodatkowo, jeśli treść ma podobną liczbę „polubień i podań dalej” – to również powinno wzbudzić naszą czujność. Może bowiem oznaczać zautomatyzowanie reakcji ze strony innych botów.

Wnioski?

UWAGA: Każda z tych technik jest oczywiście zawodna, jeśli chcemy stosować ją wyrywkowo. Wszystkie razem także nie dają nam 100% pewności, że oto wykryliśmy bota. Wystarczą jednak, by zapaliła nam się ostrzegawcza lampka. Jeśli więc widzimy „Super ważną i kontrowersyjną treść” kończącą się linkiem w stylu bit.ly/qwerrttyds123, wysłaną przez użytkownika podpisującego się np. „XMY12322”, który to XMY dodatkowo chwali się, że jest piękną blondynką, a do tego jego wpis podaje masa mu podobnych blondyn i brunetek – patrzmy na takie rewelacje co najmniej przez palce.

Źródło: MotherJones.com / inf. własne