Istnieje wiele powodów dla których władze rosyjskie rozpoczęły operację informacyjno-psychologiczną dotyczącą „ukraińskiej brudnej bomby”. Wśród przytaczanych argumentów praktycznie nie ma żadnych racjonalnych. O „brudnej bombie” mówią z „nieumytej Rosji”.  

Przede wszystkim zwraca uwagę fakt, że wysoce ustawioną w hierarchii kremlowskiej lokomotywą tych informacji został minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu. 23 października odbył rozmowy telefoniczne z szefami resortów obrony Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Turcji, próbując przekonać ich o przygotowaniu przez Ukrainę eksplozji „brudnej bomby” w okolicach Chersonia.  „Minister wojny” Rosji starał się zadziałać w roli wierzchołka informacyjnej góry lodowej, ponieważ rosyjskie media podchwyciły ten temat z entuzjazmem. Starania Szojgu okazały się jednak daremne – jego adwersarze podkreślili, że nie posiadają tego typu informacji o planach Ukrainy i wskazali na brak dowodów. 24 października do Szojgu dołączyli szef rosyjskiej dyplomacji Ławrow oraz szef sztabu generalnego Federacji Rosyjskiej generał Gierasimow, którzy próbowali drążyć „eksportowanie” tezy o „brudnej bombie” swoim zagranicznym odpowiednikom, a przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej Wołodin dorzucił kolejną porcję oskarżeń przeciwko władzom ukraińskim.  

Jest to bardzo znaczący precedens, ponieważ konsensus wojskowo-politycznych przywódców Federacji Rosyjskiej powstał nie z byle powodu, lecz jest dowodem na to, że w obecnej sytuacji płyną oni na tej samej łodzi. Oczywiste jest, że we współczesnej Rosji zademonstrowanie posiadania własnej opinii, przebywając w ekipie jednej z „wież Kremla”, jest bardzo wielkim luksusem. Nie mniej oczywisty jest fakt, że 27 października Władimir Putin na spotkaniu w „Klubie Wałdajskim” powtórzy tezy o „brudnej bombie”.     

Jedną ze specyficznych cech „brudnej bomby”, poza sposobem jej wykorzystania jako źródła promieniotwórczego skażenia terenu jest to, że (w przeciwieństwie do klasycznej bomby jądrowej) stosowano ją tylko w warunkach szkoleń i modelowania możliwego wykorzystania, a w historii ludzkości nie było przypadku doświadczenia w użyciu bojowym. Dlatego samo pojęcie jest używane w celu zastraszania, wpływu informacyjnego i psychologicznego, propagandy. Ponieważ do zdetonowania „brudnej bomby” może być użyta amunicja artyleryjska dużego kalibru, autorzy pomysłu wykazują chęć osłabienia negatywnej reakcji społeczności światowej, przeniesienia odpowiedzialności z chorej głowy na zdrową.

Skrzywiona logika rosyjskich polityków i wojskowych pozwala nam mówić o innym ważnym aspekcie. Federacja Rosyjska, jak wiadomo, odziedziczyła radziecki arsenał nuklearny, jest właścicielem szeregu jego rodzajów i środków dostarczenia. „Brudna bomba”, jak dowodzi współczesna historia ludzkości, od lat 90. XX wieku jest przedmiotem marzeń różnych ugrupowań terrorystycznych oraz państw, zdolnych do stosowania szantażu nuklearnego w swojej polityce zagranicznej. Kreml, siląc się udowodnić światu, że Ukraina jest podobna do ISIS, nie tylko demonstruje własny cynizm. Rosja, próbując oskarżyć Ukrainę o przygotowywanie się do aktu terroryzmu państwowego, kontynuuje proces własnej demitologizacji.  

Warto przypomnieć, że tego typu oskarżenia wobec Ukrainy padły na początku rosyjskiej pełnoskalowej inwazji, po zajęciu przez wojska rosyjskie elektrowni jądrowych na Zaporożu i w Czarnobylu. Już wtedy rosyjska propaganda próbowała przekonać świat, że Ukraina przygotowuje „brudną bombę”, nie dostarczając przy tym żadnych dowodów. Zarówno wtedy, jak i obecnie głównym odbiorcą tego sygnału jest krajowy konsument informacji w Federacji Rosyjskiej, dla którego zminimalizowano możliwość otrzymywania z nieoficjalnych źródeł wiadomości o przebiegu wojny na Ukrainie.

Jewhen Mahda

Fot. pixabay.com