Działania dezinformacyjne i propagandowe nie są kierowane do społeczeństwa w sposób przypadkowy i nieskoordynowany. Zawsze mają określony cel i dobrane metody, skuteczne w danym społeczeństwie. Dobrym przykładem są tu działania rosyjskiej propagandy dedykowane do poszczególnych państw, w kontekście polityki międzynarodowej.

W przypadku Polski w negatywnym świetle przedstawiane są głównie działania Stanów Zjednoczonych i Niemiec. Promowane są negatywne informacje dochodzące z Francji czy szeroko rozumianej Europy Zachodniej. Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy propagandyści monitorując środowisko informacyjne, przede wszystkim wirtualne, selekcjonują w sposób negatywny przekazy płynące z Zachodu. Metoda ta powoduje powstawanie baniek informacyjnych dotyczących spraw międzynarodowych, bowiem dany portal czy obserwowana grupa w mediach społecznościowych (bądź sieć powiązanych ze sobą, sprawiających wrażenie niezależnych, kont w mediach społecznościowych) promują i omawiają selektywnie wybrane negatywne informacje płynące z Zachodu. Bardzo często dla odbiorców barierą przy weryfikacji tego typu materiałów jest język, zatem chętnie sięgają po omówienia bądź wprowadzające w błąd tłumaczenia artykułów z prasy zachodniej. Powstają w ten sposób tzw. negatywne echa z Zachodu:

– W związku z tym ogólnie budowany jest negatywny obraz świata Zachodu, jako zdeprawowanego, zdestabilizowanego, zajętego własnymi, partykularnymi interesami – zauważa Kamil Basaj z Fundacji Info Ops Polska.

Po co jest to robione?

– Po to, by obniżyć podstawy do wykształcenia poczucia związku pomiędzy światem zachodu a Polską w długofalowej, strategicznej perspektywie – mówi Basaj.

Jak zauważa ekspert Fundacji Info Ops Polska, za ograniczeniem wpływu działań manipulacyjnych odpowiedzialne są służby specjalne, które analizują przekaz informacyjny, dostarczają decydentom sprawdzone i przeanalizowane informacje, o szerszym spektrum niż to, które możemy pozyskać w środowisku cywilnym. Niestety ten zmanipulowany przekaz jakiś element wpływu na społeczeństwo jednak ma, ponieważ może kształtować sposób spostrzegania tych relacji chociażby przez państwa ościenne:

– Dobrym przykładem jest tutaj kwestia relacji pomiędzy Polską a Ukrainą oraz zdolność Rosjan do realizowania innych zagrożeń niż czysto informacyjnych, jak chociażby działania o charakterze terrorystycznym – mówi Kamil Basaj. – Są to kwestie związane z prowokowaniem i inspirowaniem do protestów czy groźniejsze, jak choćby zamach na konsulat w Łucku lub próby podpalenia autokarów. Chodziło w istocie o stworzenie wrażenia, jakoby Ukraina i Polska trwały w konflikcie. Chodzi o wpływ na sposób spostrzegania chociażby ministra spraw zagranicznych Polski na Ukrainie.

Czemu to służy? Zdaniem eksperta, jest to element wielowektorowej strategii mającej na celu uzyskanie kilku efektów:

– Jeśli Ukraina będzie negatywnie zobrazowana w oczach opinii publicznej, to osoby które będą zaangażowane w pomoc temu państwu, np. w kontekście przeciwstawienia się Rosyjskiej agresji, również będą negatywnie postrzegane i nie będą rozumiane. To jest element wpływu odbitego. Chodzi tutaj o sytuację, w której nie wpływa się negatywnie bezpośrednio na osobę, czy grupę osób, które chce się deprecjonować w oczach opinii publicznej, lecz wpływa się na kontekst informacji, w których te osoby funkcjonują. Dla przykładu, jeżeli po kilku latach działań dezinformacyjnych, hipotetycznie, spadłaby sympatia lub zaufanie do gwaranta bezpieczeństwa jakim jest NATO, to środowiska polityczne które byłby zaangażowane w budowanie tych relacji, byłyby również negatywnie postrzegane lub przynajmniej nie w pełni rozumiane. Tym samym atakując informacyjnie określony kierunek, wpływa się również na to, w jaki sposób są postrzegane, w perspektywie długofalowej, organizacje, instytucje, partie polityczne, które taki kierunek wspierają. Doskonałym tu przykładem jest kwestia relacji polsko-amerykańskich – podsumowuje Basaj.

WP

Fot. pixabay.com