Analizując rosyjską propagandę skierowaną przeciw Polsce można w niej zauważyć trzy zasadnicze nurty. Są one wzajem wobec siebie sprzeczne, ale nie przeszkadza to wcale kolportować ich (pro)moskiewskim ośrodkom naprzemiennie, a nawet równocześnie. W metodzie tej można dostrzec podobieństwa do sposobu komunikacji uprawianego przez „koronosceptyków” w czasie pandemii. Widać to jeszcze lepiej z perspektywy dwóch-trzech lat, jakie minęły od szczytowego nasilenia epidemii.

W pierwszym nurcie podkreślana jest polska pomoc dla walczącej Ukrainy. Na wewnętrzny użytek rosyjski dominuje w nim stwierdzenie, że nasz kraj stanowi państwo będące głównym dostarczycielem dla Kijowa nie tylko sprzętu militarnego, ale także ludzi. W tym ostatnim przypadku chodzi o „mitycznych polskich najemników” (pisaliśmy o tym szerzej: https://www.stopfake.org/pl/polscy-najemnicy-albo-rosyjskie-strachy-na-lachy), którzy mają jakoby pojawiać się w wielkiej liczbie wszędzie tam, gdzie rosyjskiej armii wiedzie się źle. Polska jest tutaj silnym, suwerennym sojusznikiem Ukrainy, który w sposób pośredni walczy z Rosją nad brzegami Dniepru i Dońca, a więc jednym z głównych wrogów Kremla. Polacy mają potężną antyrosyjską fobię, którą skutecznie zarazili niemal całą Europę. Natomiast na zewnętrzny użytek – czyli społeczeństwa polskiego – pomoc dla Ukrainy i Ukraińców ma powodować zapaść polskiego budżetu, ubożenie naszego społeczeństwa i potężne osłabienie armii, która za darmo przekazuje znaczną część swojego uzbrojenia na wschód. „Polska się rozbraja” – krzyczą prorosyjscy propagandyści. Ich zdaniem więź Polski z Ukrainą jest tak silna, że zamierzają stworzyć jedno państwo – „Ukropol” – w którym „prawdziwi Polacy” będą prześladowani, a ład europejski zagrożony mocarstwowymi ambicjami obu krajów. Czyli Polska jest najbliższym sojusznikiem Ukrainy, silnym politycznie, ale słabym militarnie, bo wojsko pozbyło się niemal całej broni.

Drugi nurt podkreśla rzekomą wrogość panującą pomiędzy Kijowem a Warszawą. Zgodnie z rosyjską dezinformacją Polska zamierza zbrojnie najechać Ukrainę i zająć Lwów (ZOBACZ https://www.stopfake.org/pl/tonacy-mapy-sie-chwyta). Według tego motywu dezinformacji Polak i Ukrainiec nigdy nie będą braćmi, bo dzieli ich krwawa historia Wołynia i Bandera. Polacy są ksenofobami, nienawidzącymi wszystkich obcych, przede wszystkim Ukraińców. Zaś ci ostatni są roszczeniowi i bezwzględnie, dla własnych korzyści wyzyskują polskie społeczeństwo, które ma serce na dłoni. Polacy ciągle biją Ukraińców i vice versa. Według tego ujęcia dezinformacyjnego Polska i Ukraina są więc największymi wrogami.

Trzeci nurt natomiast każe postrzegać Polskę jako bezwolną marionetkę USA i NATO, które szykują nasz kraj jako forpocztę do inwazji na Moskwę i Mińsk. I znów odmienna propaganda jest kierowana na „rynek” rosyjski, a inna na polski. Dla swojego społeczeństwa Kreml ma straszenie naszymi potężnymi zbrojeniami i podkreślanie „odwiecznego” polskiego i amerykańskiego „imperializmu”. Wśród mieszkańców naszego kraju lęk i sprzeciw ma budzić narracja o „wszechpotężnych” wpływach USA w Warszawie, „niesamodzielności polityki” polskiego rządu i wreszcie groźby wywołania w ten sposób trzeciej, nuklearnej wojny światowej. Czyli Polska jest silna militarnie, ale politycznie praktycznie się nie liczy.

Już na pierwszy rzut oka można dostrzec wyraźną sprzeczność zupełnie nie do pogodzenia pomiędzy tymi narracjami. Bowiem jak nasz kraj może być równocześnie największym przyjacielem i nieprzejednanym wrogiem Ukrainy? Jak jednocześnie może być rozbrojony i dysponować potęgą militarną zdolną pokonać Rosję? Jak Polacy w tym samym czasie mogą snuć wizję pokojowego ustanowienia wspólnego państwa z Ukrainą i planować krwawy zabór części jej terytorium? Wreszcie, jak nasze państwo może wywierać przemożny antyrosyjski wpływ na cały kontynent, będąc „w rzeczywistości” rządzone nie z Warszawy a z Waszyngtonu? Pytania te słusznie muszą pozostać bez odpowiedzi, ale nie o nią kremlowskim propagandystom chodzi.

Zgodność ze sobą wszystkich treści jest wręcz przez nich niepożądana, bowiem mogłaby rodzić pytania o ih logikę. A logika jest tu zbędna. Chodzi tu nie o nią, a o emocje, najlepiej jak najsilniejsze. Nie liczy się bowiem konkretna treść, tylko wprowadzenie zamieszania, któremu spójność przekazu raczej przeszkadza niż pomaga. Kremlowskim propagandystom chodzi o to, żeby zasiać ziarno niepewności. A jeśli się już to się stanie, odbiorca zaczyna kwestionować otaczającą go rzeczywistość. I to jest główny cel moskiewskiej dezinformacji – tworzenie zamieszania, niepewności, podważanie zaufania do tzw. „czynników oficjalnych” – instytucji państwa i jego polityki. Ponadto propaganda prezentująca różne treści ma szansę dotrzeć do świadomości większej liczby ludzi, bowiem uwzględnia indywidualne preferencje i poglądy różnych ich grup. A co z tego, że poszczególne przekazy się ze sobą kompletnie nie zgadzają? I tak coś z nich pewnie w głowach zostanie. Najlepiej: „Rosja dobra”, „Ukraina i Ameryka zła”.

Warto dodać, że podobna sprzeczność dotyczy nie tylko działań dezinformacyjnych skierowanych przeciwko Polsce. W kremlowskiej propagandzie NATO jest jednocześnie wszechpotężnym, złowrogim organizmem, który zagraża bytowi Rosji, jak i rozpadającą się, bezwolną strukturą, którą wkrótce czeka kres.  

Bardzo podobny kształt, oczywiście nie w treści a w stosowanej metodzie, miała propaganda „koronosceptyczna”. Bowiem na szerzących ją portalach czy kontach w mediach społecznościowych, można było rano znaleźć stwierdzenie, że COVID nie istnieje. W południe pojawiał się przekaz, że COVID wprawdzie istnieje, ale to tylko niegroźna „grypka”. A wieczorem można było już przeczytać, że COVID istnieje i jest groźny, ale szczepionki na niego to zwykłe oszustwo, szczepienia są zabójcze albo zmienią nas w roboty uzależnione od Billa Gatesa, rządu światowego czy Filadelfijskiego Stowarzyszenia Kolekcjonerów Pudełek po Zapałkach, których jedynym pragnieniem jest zagłada ludzkości. I następnego dnia ta sama historia się powtarzała. Przekazy te następowały naprzemiennie, nie zważając na to, że jeden z nich zupełnie wyklucza kolejny. Czyli metoda była identyczna, jak w przypadku obecnej moskiewskiej dezinformacji. Zresztą podobieństw jest więcej. W epoce pandemii jako „wielkiego złego” kreowano Big Pharmę, a obecnie to samo dzieje się wobec USA, a przynajmniej ich obecnej administracji.  

Przypadek, nie sądzę. Można tutaj raczej wysnuć wniosek, że albo rosyjska propaganda wzoruje się na sposobach działania „koronasceptycznej” albo też COVID stanowił poligon dla funkcjonowania kremlowskiej dezinformacji w warunkach wojennych. Za tym drugim przypuszczeniem przemawia zarówno powiązanie znacznej liczby źródeł antyszczepionkowych z kremlowskimi farmami trolli, jak i „cudowna” przemiana po 24 lutego 2022 znacznej części kont „koronasceptycznych” w szerzące promoskiewską propagandę. Warto zauważyć, że główny cel w obu przypadkach był taki sam: zamieszanie, destabilizacja i tworzenie podziałów w społeczeństwie.

MT