Fotografia też może kłamać czyli, czy można mówić o dezinformacji w fotografii prasowej? A może to nie obraz kłamie i sam w sobie jest obiektywny, a ktoś nim manipuluje lub raczej kontekstem w którym go umieszcza? Na te pytania odpowiada prezes Klubu Fotografii Prasowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich – Donat Brykczyński.

– Obiektywnie możemy sfotografować stokrotkę, natomiast człowieka w sytuacji mniej lub bardziej ekspresyjnej możemy pokazać dowolnie, jak chcemy. Jeżeli aparat daje nam 11 klatek na sekundę, to uchwycimy w jednej wypowiedzi mimikę, która będzie opowiadała o tym, że człowiek jest smutny, wesoły, zły, a tak naprawdę nie wiadomo jaki miał nastrój. Wiemy, że coś mówił, jedynie mina może nam coś sugerować. Wiemy, że gest ręki, np. podczas opowiadania żartu, może być rożny. Możemy zacisnąć rękę w pięść i wyjdzie na to, że jesteśmy wściekli. Zdjęcie sytuacyjne, gdzie zgramy pierwszy plan z drugim może opowiadać historię, której nie było, a na zdjęciu jest. Tutaj obiektywizm zależy od rzetelności. Są ludzie, którzy są świadomi obrazu i są ludzie, którzy tej  świadomości nie mają. W sytuacji emocjonalnej łatwiej jest kogoś nieświadomego skrzywdzić. Kiedy świadoma człowiek panuje nad odruchami i np. nie drapie się po nosie, mimo że go swędzi, ale wie, że tam jest 10 obiektywów w niego skierowanych i może to wyjść dziwnie.

Z doświadczenia mojego i kolegów z którymi rozmawiam wynika, że często z rożnych redakcji ludzie dostawali zlecenia typu „spróbuj zrobić fajną fotę temu i temu, bo jest takie zapotrzebowanie”. Wtedy, jeżeli chcemy pokazać, że ktoś jest niefajnym gościem, to pokazujemy zdjęcie z mimiką, że jest niefajny. Kiedy chcemy pokazać, że jest fajny i dobroduszny – pokażemy zdjęcie, na którym będzie dobroduszny. Odbiór społeczny będzie jednoznaczny. Jeżeli jeszcze będzie to duża fota na okładce, albo w środku… Cczęsto ludzie nie czytają artykułów tylko oglądają fotki, a nawet przechodząc nagle widzą uśmiechniętego gościa na okładce i się utrwala, że ten gość jest fajny. Jak zobaczą człowieka ze złym wzrokiem i z zaciśniętą piąchą – to jest on zły. Z każdego można zrobić idiotę – to jedna rzecz, natomiast jeśli chodzi o kontekst artykułu, to nieuczciwość pojawiająca się na obecnym rynku prasowym i nawet w reakcjach na to, co się pokazuje, daje wiele do życzenia. Znany przykład stopy posłanki. Jakby artykuł był o tym, że tak ciężko pracowała, że pomimo kłopotów z krążeniem nie opuściła miejsca pracy i tylko wyjęła but, żeby ulżyć zbolałym nogom, to oddźwięk społeczny byłby pozytywny, a fotoreporter, który zrobił to zdjęcie nie poniósłby żadnych konsekwencji. A w dzisiejszym świecie? Napisano, że posłanka wietrzy stopy, a fotoreporter za komentarz, którego nie był autorem, dostał roczny zakaz wstępu do Sejmu.

To jest fotografia wykorzystywana w kontekstach, czyli kontekst narzucony do fotografii jest bardzo często dobierany pod odbiorcę, który tego oczekuje. Wówczas w redakcji wpadną na pomysł albo stworzą kontekst do obrazu, na który odbiorca czekał i on wtedy patrzy i mówi „ Ach, złapali go”, ale nikt go nie złapał, po prostu został wykorzystany niewinny często obraz w odpowiednim kontekście – mówi Donat Brykczyński.