Źródło: Jurij Bierszydskij (Юрий Бершидский) dla The Insider

Prowadzący program „Wiesti niedieli” («Вести недели» – Wiadomości tygodnia) Dmitrij Kisielow, w trakcie wprowadzenia do reportażu poświęconego Nord Stream 2 i jego przeciwnikom, oświadczył:

„Premier Polski Mateusz Morawiecki uznał klęskę przeciwników rosyjskiego gazociągu. W wywiadzie dla portalu Interia wyjaśnił on daremność oporu, ponieważ Rosja jest światowym mocarstwem, natomiast Niemcy są czwartą gospodarką na świecie”.

Po bliższym zbadaniu tematu okazuje się, że Kisielow interpretuje słowa polskiego premiera w dosyć szczególny sposób. W rzeczywistości Morawiecki powiedział:

„Można powiedzieć, że ten temat, czyli dywersyfikację dostaw gazu w dużym stopniu załatwiliśmy. Sprawy toczą się we właściwym kierunku, ponieważ gazociąg do Norwegii jest budowany, poszerzamy zdolności przyjmowania gazu płynnego w Świnoujściu, mamy zawarte długoterminowe kontrakty z Katarem, ale przede wszystkim z naszymi amerykańskimi partnerami. Jesteśmy gotowi na rozmowy z firmami z całego świata. Czyli to też pokazuje, jak skutecznie można tego typu działania prowadzić.

Miejmy nadzieje, ale powiedzmy sobie szczerze: dwa potężne państwa, z czego jedno jest mocarstwem światowym – Rosja, a drugie – Niemcy są czwartą gospodarką świata – postanowiły wybudować gazociąg. Uważamy, że jest to wbrew regułom europejskim. Uważamy też, że jest to wbrew zapewnieniom o bezpieczeństwie dla tej części świata, dla Ukrainy, dla Polski i jest to działanie o charakterze egoistycznym. Potrzebujemy sojuszników, którzy by bardzo ostro tę sprawę stawiali. Od paru lat staraliśmy się działać tak, by inni również ten gazociąg krytykowali. Wracam do punktu pierwszego – to są dwa potężne państwa i – że tak powiem – nie jest łatwo im cokolwiek zabronić”.

Szef polskiego rządu nie uznaje porażki, a wręcz przeciwnie – mówi o kontynuacji walki i zaangażowaniu sojuszników. A z reportażu, który pokazano po przedmowie Kisielowa, wynika, że Polska ma takich sojuszników. I to na tyle mocnych, że cały przedstawiony przez „Wiesti niedieli” materiał poświęcono ich krytyce.

Zresztą w przedstawionym materiale autorstwa Michaiła Antonowa prawdy jest niewiele więcej niż w przedmowie Kisielowa.

„Im dalej, tym bardziej gangsterskimi metodami prowadzone jest natarcie, koordynowane i finansowane z Waszyngtonu i Londynu. Stany Zjednoczone chcą przestawić europejski sektor energetyczny na wykorzystanie amerykańskiego gazu skroplonego i już nie wstydzą się prosto w oczy tego żądać poprzez swego ambasadora w Niemczech – Ricka Grenella” – twierdzi Antonow.

Co ma z tym wspólnego Londyn? Tego Antonow nie wyjaśnia, co zaś dotyczy Waszyngtonu, to ma on widocznie na myśli publikację w wydaniu Bild am Sonntag, która odnosi się do listów wysłanych przez amerykańskiego ambasadora do niemieckich firm, uczestniczących w budowie gazociągu. W rzeczywistości Grenell nic od nich nie wymaga, jedynie informuje o przyjętej w Stanach Zjednoczonych ustawie, która zakłada wprowadzenie sankcji gospodarczych przeciwko firmom biorącym udział w projekcie.

„Podkreślamy, że firmy zaangażowane w eksport energii z Rosji biorą udział w działaniach, które wiążą się ze znacznym ryzykiem sankcji” – napisano w liście. Według Deutsche Welle przedstawiciel ambasady wyjaśnił, że nie jest to w żadnym wypadku pogróżka, a jedynie „jasny przekaz na temat polityki amerykańskiej”.

Oberwało się od Antonowa również i niemieckiej prasie. W jego reportażu politolog niemiecki, członek Klubu Wałdajskiego, Alexander Rahr stwierdza: „Czwarta władza, prasa jest oczywiście bardzo silna w Niemczech i Europie. Praktycznie nie jest przez kogokolwiek kontrolowana, więc redaktorzy naczelni mogą sobie pozwolić na wiele, a politycy, nawiasem mówiąc, zaczynają się bać”.

Chodzi oczywiście o wydania, krytykujące prezesa zarządu Nord Stream 2, byłego kanclerza federalnego Gerharda Schrödera. Antonow dobitnie podkreśla, że Rahr „nie ma bezpośredniego powiązania z Nord Stream 2”, co formalnie jest zgodne z prawdą: jest on tylko doradcą Gazpromu do spraw europejskich. Jednak szczególnie interesujące w wypowiedzi jest to, jak doświadczonego niemieckiego politologa oburza istnienie „niekontrolowanej”, niezależnej prasy.

Antonow próbuje poprawić Rahra: jego zdaniem Schröder jest ścigany przez jakąś „prasę skrajnie liberalną, która utrzymuje się z dotacji Departamentu Stanu” i ktoś tę prasę kontroluje, z tymże zza oceanu. Jednak nie podaje przy tym żadnych przykładów ani takich wydań, ani dotacji.

Źródło: Jurij Bierszydskij (Юрий Бершидский) dla The Insider