Posłowie kilka tygodni temu poruszyli kwestię sprzedaży Kart Polaka w rosyjskojęzycznym Internecie. Pokazali zrzuty ekranu z reklamami: klientom proponuje się zakup Kart Polaka lub dokumentów, na podstawie których są wydawane, nawet jeśli w rodzinie nigdy nie było Polaków. Powiedziano, że w 2022 roku o Karty Polaka ubiegało się ponad 26 tys. osób – wiele z nich otrzymało dokument nielegalnie. Dziennikarze kilku białoruskich mediów zastanawiali się, jak łatwo jest kupić kartę Polaka, a nawet spróbowali ją zakupić.

Wyszukiwanie w Internecie hasła „Karta Polaka kupię” daje szeroką gamę opcji: „Karta Polaka pod klucz”, wykonanie dokumentu bez polskich korzeni, a nawet osobisty ekspert ds. migracji może doradzić, czy można oficjalnie uzyskać Kartę Polaka bez polskich korzeni, czy lepiej ją kupić? Po zapoznaniu się z propozycją dziennikarz MOST pod przykrywką potencjalnego klienta skontaktował się z niektórymi firmami, które „odnajdują” nieistniejące polskie korzenie. Firmy tego typu najczęściej mieszczą się w Bukareszcie w Rumunii, gdyż jednym z głównych obszarów ich działalności jest poszukiwanie dokumentów stanowiących podstawę do repatriacji do Rumunii, a Karta Polaka stanowi opcję dodatkową. Przedstawiciele firm doradzają ubieganie się o Kartę Polaka w Ambasadzie RP w Bułgarii, ponieważ „tam zadają najmniej pytań, łatwiej się zarejestrować, jest mniej ludzi i ​​nie jest wymagane zezwolenie na pobyt lokalny”.

Przedstawiciel jednej z firm zapewniał dziennikarzy, że 85% ich klientów nie ma polskich korzeni, daje on jednak absolutną gwarancję, że dokumenty „zostaną odnalezione”. Według niego podobne firmy współpracują z ludźmi z polonijnych środowisk w różnych krajach. To oni pomagają „znaleźć” podstawę do dokumentu potwierdzającego polską narodowość przodka. Sam dokument, a raczej jego przywrócona kopia z narodowością „Polak” wydaje urząd stanu cywilnego. „Z Białorusią jest pod tym względem trudno” – przyznał pracownik agencji, dlatego współpracujemy głównie z władzami Ukrainy i Mołdawii, czasem także Rosji.

Pracownik innej firmy szczerze wyjaśnił dziennikarzowi: „Gdybyś miał polskich krewnych, bez naszej pomocy, bez problemu dostałbyś Kartę Polaka. Będziemy pracować przez te kraje, które pozwalają nam przywrócić stare sowieckie dokumenty. Na Ukrainie np. dużo informacji zaginęło podczas II wojny światowej. Istnieją pełne przepisy, które pozwalają na przywracanie informacji z archiwów. Na zachodzie Ukrainy istniały duże społeczności polskie. Wyślemy prośby, które potwierdzą konkretne informacje o przodku. W przypadku takich oświadczeń skontaktujemy się z Urzędem Stanu Cywilnego Ukrainy i poprosimy o wymagany dokument”.

Obiecali dostarczyć stary akt urodzenia, z którego wynikałoby, że dziadek klienta był z pochodzenia Polakiem. Wszystkie te informacje będą znajdować się w elektronicznej bazie danych na wypadek, gdyby Polska chciała je sprawdzić i poprosiła Ukrainę o potwierdzenie.

Zdaniem przedstawicieli firm „poszukiwanie” dokumentów do Karty Polaka trwa kilka tygodni, najwyżej miesiąc. Koszt od 1600 do 2500 euro. Jeśli do „pakietu” trzeba dodać zezwolenie na pobyt, cena wzrośnie do 4000 euro.

Na publikację białoruskich dziennikarzy odpowiedział już szef służb archiwalnych Ukrainy Anatolij Chromow. W komentarzu dla Zerkalo  zauważył, że nie zna żadnego prawa dotyczącego utraty dokumentów archiwalnych, które umożliwiałoby zarejestrowanie gdzieś nowego obywatelstwa (polskiego lub innego). „Nie wierzę, że teraz, gdy wszystko jest aktywnie digitalizowane i sprawdzane, jakiś dyrektor archiwum będzie fałszował dokumenty. Nie wiem, jak działają ci oszuści, na jakim etapie i co mogą sfałszować” – zauważył Chromow.  Według niego w ciągu czterech lat jego urzędowania na tym stanowisku od polskich władz nie wpłynęło ani jedno wezwanie do sprawdzenia zaświadczeń archiwalnych (będących podstawą do uzyskania karty Polaka).

Na chwilę obecną znany jest co najmniej jeden przypadek zatrzymania w Polsce Białorusina za fałszowanie dokumentów do karty Polaka. Latem 2023 roku obywatel Republiki Białorusi próbował uzyskać dokument w mieście Olsztyn. W tym celu kupił za 200 dolarów fałszywy akt urodzenia swojej matki. Teraz Białorusinowi grozi kara grzywny lub pozbawienia wolności do 5 lat.

OS