Szanowny Czytelniku, na wstępie pragnę wytłumaczyć, dlaczego poświęcam swój tekst postaci Ilii Kywy, a nie jakiejś konkretnej kłamliwej informacji wrzuconej w przestrzeń medialną. Najprostszym i zarazem najprawdziwszym wytłumaczeniem, jest fakt, że nie traktuję Ilię Kywę jako człowieka z krwi i kości, tylko jako chodzący fejk, któremu całą karierę, zbudowano na kłamstwie, prowokacji i graniu jednocześnie na najwyższych i najniższych ludzkich odruchach. W czasie, gdy piszę te słowa, Kywa nie jest już posłem Werchownej Rady Ukrainy. Jest uciekinierem, który przez Hiszpanię wyjechał do Rosji i poprosił Putina o osobistą ochronę przed „politycznymi prześladowaniami”, przysięgając pełne oddanie w „denazyfikacji” Ukrainy i całego zgniłego „kolektywnego zachodu”. Jest bytem medialnym, który całym swoim jestestwem, pragnie zapewnić swojego pana, że jest jedynym „politykiem ruskiego miru”, który nie zdradził, nie zawiódł oczekiwań oraz nadal ma zdolności i możliwości, aby czynnie się przysłużyć „świętej wojnie ruskiego narodu” przeciwko „cywilizacji pederastów i nazistów”. Niemalże w każdej swojej wypowiedzi, woła o zwrócenie uwagi na to, że zrobi wszystko, żeby naczelny czekista uwzględnił jego kandydaturę, jako potencjalnego gauleitera „Małorosji” w składzie „zjednoczonego państwa Słowian”.

Pomimo tego, że opisywany przeze mnie delikwent, nigdy nie grał pierwszych skrzypiec i nie był topowym liderem ukraińskiej polityki, to w sposób niemalże doskonały potrafił wykonywać powierzone przez mocodawców zadania, odnajdując się misternie w politycznej czasoprzestrzeni Ukrainy. Jednakże tylko ślepiec nie zauważy, że Illia od 2014 roku przeszedł gruntowną przemianę, stając się od nikomu nieznanego drobnego przekręciarza, ukraińską twarzą ruskiego miru, twarzą numer jeden. Nie jest to wyłącznie jego zasługa, jednakże nie należy umniejszać jego determinacji w dążeniu do celu. Jednocześnie warto zauważyć, że każda jego publiczna wypowiedź, składa się niemalże w 100% z kłamliwych informacji. Należy również zaznaczyć, że przekazy informacyjne wyrzucane przez niego z szybkością karabinu maszynowego i wdziękiem walca drogowego, nierzadko dotyczą Polski i Polaków, więc tym bardziej warto poznać osobę posła-uciekiniera oraz zgłębić mechanizmy, które pozwoliły przez lata wykonywać jego niecne zadania.

Tytan edukacji

Czytając oficjalną biografię tego eks parlamentarzysty, można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z prawdziwym człowiekiem renesansu. Ilia uczęszczał do technikum geologiczno-górniczego i uzyskał dyplom technika-mechanika. Następnie ukończył Instytut Pedagogiczny w Połtawie jako pedagog-psycholog. W 2009 roku zdobył kolejne wyższe wykształcenie w Narodowym Uniwersytecie Prawa im. Jarosława Mądrego w Charkowie, a w roku 2017 skończył drugie prawnicze studia w Krajowej Akademii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wisienką na torcie, była obrona pracy doktorskiej „Mechanizmy wpływu społeczeństwa obywatelskiego na państwową regulację egzekwowania prawa (na przykładzie krajów UE i Ukrainy)”, którą skutecznie obronił, stając naukowcem w dziedzinie administracji publicznej. W tym okresie polityk był osobą publiczną, czynnym posłem do Parlamentu Ukrainy, był też zamieszany w niezliczoną ilość prowokacyjnych zajść, więc nie dziwi, że fakt obrony przez niego doktoratu, przykuł uwagę dziennikarzy Bihus Info, którzy robili już kilka materiałów o jego przekrętach. Dziennikarze znając poziom intelektualny wypowiedzi posła, zaczęli badać temat i okazało się, że publikacje naukowe i udział w konferencjach, które jako doktorant był zobowiązany odbyć, nie miały miejsca. Zaświadczenia przedstawione do dokumentów, które złożył na uczelni, też są dokumentami podrobionymi. Dodatkowo Ilia w rozmowach z dziennikarzami nie był w stanie powtórzyć nawet tytuł swojej pracy, nie miał pojęcia o bibliografii, nie wiedział kto promuje, a kto recenzuje jego „dzieło”, ale pomimo to doktorat został obroniony, a dziennikarze, którzy przybyli na obronę pracy, byli atakowani, zarówno przez bojówkarzy, jak i samego deputowanego. Jakkolwiek biorąc pod uwagę dowody przedstawione przez Bihus Info, Ministerstwo Szkolnictwa i Nauki anulowało tytuł naukowy.

Sumując jego dokonania na polu edukacji i sukcesy na płaszczyźnie naukowej, a następnie konfrontując je z „elokwencją” reprezentowaną na forum publicznym i opiniami ludzi, którzy poznali go bliżej, a także wynikami licznych dziennikarskich śledztw, można dojść do niezbyt przychylnych wniosków o stanie ukraińskiej oświaty i nauki. Jednak nie o tym miał być ten tekst. Opis ścieżki zdobywania dyplomów jest tylko jednym z przykładów, jak Illia Kywa potrafił się ustawić i to niezależnie od tego, kto aktualnie rozdawał karty w Ukrainie. Jest to pierwszy przykład, ale niestety nie ostatni.

Początek kariery

Po ukończeniu studiów, już jako nauczyciel-psycholog Ilia Kywa, został głównym księgowym w spółce UkrZwiazokMontaż (Укрзв’язокмонтаж). Nie należy w otrzymanej posadzie doszukiwać się jakiejś logiki, po prostu Ilia zdolnym chłopem jest i basta. Po trzech latach główny księgowy z dyplomem pedagoga-psychologa, przeniósł się do pracy w Kolei Donieckiej, na stanowisko inżyniera technologa.

W 2010 roku Kiwa odszedł z pracy w Ukraińskiej Kolei, żeby zostać zastępcą dyrektora Departamentu Remontu i Budowy Wielkiej Obwodnicy Służby Drogowej Obwodu Kijowskiego Państwowej Służby Drogowej Ukrainy. Coś poszło nie tak i nie udało mu się zaczepić w Kijowie, więc w 2011 roku wrócił do rodzinnej Połtawy i został zastępcą szefa Departamentu Ochrony Konsumentów w obwodzie połtawskim. Tu zdaniem wymiaru sprawiedliwości, opracował schemat dorobienia do państwowej pensji, a mianowicie nakładał horrendalne kary, a następnie za gratyfikację finansową, obiecywał umorzenie, czy też radykalne jej zmniejszenie. W 2011 r. podczas przekazania łapówki został zatrzymany jego brat Dmytro, a niebawem do brata dołączył i Ilia. Śledztwo trwało 2 lata i dopiero w grudniu 2013 roku, został osądzony prawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego w Połtawie, który uznał, że jest winny przyjęcia korzyści majątkowej, jednak ze względu na przedstawione przez oskarżonego zaświadczenie psychiatryczne o II grupie niepełnosprawności z diagnozą „osobowość psychopatyczna”, sąd złagodził wyrok i zrezygnował z pozbawienia wolności na rzecz kary finansowej.

Politykiem być, czyli od Partii Regionów do Prawego Sektora

Jeszcze w trakcie procesu sądowego, pomimo aresztu domowego, Ilia Kywa wyjeżdża do Kijowa, gdzie w październiku 2013 r. bierze udział w owianych złą sławą, wyborach uzupełniających do Parlamentu. W okręgu wyborczym nr 223, był jednym z siedemdziesięciu kandydatów i odegrał rolę tzw. kandydata technicznego, wnosząc swój wkład w wygraną kandydata partii władzy.

Po politycznym debiucie w Partii Regionów, Kywa dokonuje niespodziewanej wolty i zostaje aktywnym uczestnikiem Majdanu, gdzie przyłącza się do Prawego Sektora i jak sam mówił, znajduje wspólny język z Dmytrem Jaroszem. Oczywiście może dziwić taka nagła zmiana przekonań, nie mniej jednak wszyscy wiemy, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Jednakże zupełnie inaczej można spojrzeć na tę sprawę, jak zapoznamy się z doniesieniami dziennikarza śledczego Wołodymyra Bojki, który wprost mówi, że został zwerbowany przez SBU i był na Majdanie w roli agenta Departamentu Ochrony Państwowości. Niestety ta informacja nie była oficjalnie potwierdzona, ale także nie została sprostowana. Niemniej jednak oceniając działalność Kywy z perspektywy 2022 r. i tego co widzieliśmy przez te 8 lat, to słowa Wołodymyra Bojki brzmią całkiem wiarygodnie.

Po zwycięstwie Rewolucji Godności, jako członek Prawego Sektora, zostaje mężem zaufania Dmytra Jarosza podczas wyborów prezydenckich, po których przyjmuje nową rolę.

Funkcjonariusz milicji/policji – obrońca Ojczyzny

Człowiek z wyrokiem i II stopniem niepełnosprawności z orzeczoną osobowością psychopatyczną, dostaje od ministra MSW Arsena Awakowa stopień majora i polecenie formowania batalionu ochotniczego w obwodzie połtawskim. Można? Można! Kywa tuż przed otrzymaniem stopnia oficera jako „ofiara reżimu Janukowycza”, został częściowo amnestionowany i odzyskał prawo do zajmowania państwowych stanowisk, co otworzyło mu drzwi do kariery. Wielu aktywistów i funkcjonariuszy Połtawy było oburzonych decyzją, jednak szef milicji obwodu połtawskiego, Iwan Korsun, stwierdził, że to decyzja Kijowa.

Kariera Kywy jako dowódcy batalionu nie trwała długo, a to dlatego, że tuż po przybyciu do Mariupola podkomendni zorganizowali bunt i wypowiedzieli posłuszeństwo świeżo upieczonemu majorowi. Pozbawiono go dowodzenia, a batalion rozformowano. Jednakże to tylko przyśpieszyło karierę ambitnego majora. Prokuratorzy zajmujący się sprawą dziwnym trafem nie skorzystali z prawa do złożenia apelacji i 9 grudnia 2014 r. sprawę ostatecznie zamknięto, dając mu pełne prawo do budowania świetlanej kariery na niwie państwowej. Już następnego dnia został zastępcą szefa Głównego Zarządu MSW w obwodzie donieckim.

Jest wiele kardynalnie przeciwstawnych relacji opisujących udział Ilii Kywy w rosyjsko-ukraińskiej wojnie, wtedy zwanej „Operacją Antyterrorystyczną” (ATO). Arsen Awakow i jego otoczenie, na wszelkie sposoby broniły Ilię Kywę i jego dobre imię. Doradca ministra MSZ Anton Geraszczenko, publicznie twierdził, że sprawa sądowa przeciwko niemu była sfabrykowana przez reżim Janukowycza. Tak był tworzony mit Ilii Kywy, jako antyreżimowca czasów Janukowycza. Mit niezbyt trwały, ale nie mniej jednak warto ten fakt przypomnieć.

Niektórzy przypisywali mu nader bohaterskie postawy i skuteczne działania. Sam chełpił się wielokrotnie wyprowadzeniem minimum 1500 żołnierzy z otoczenia w Debalcewo. Już wtedy wyczuł potęgę mediów społecznościowych, więc sieć była regularnie zarzucana filmikami, zdjęciami i relacjami zaciekle walczącego z okupantem i niesprawiedliwością, nacjonalisty i banderowca – jak wtedy miał zwyczaj sam siebie nazywać Ilia Kywa.

Zupełnie innego zdania są żołnierze, wolontariusze i dziennikarze, którzy byli aktywnymi uczestnikami tamtych wydarzeń. Nie zostawiają na nim suchej nitki, podkreślając jedynie jego zapał w poszukiwaniu sytuacji, na których można się wzbogacić. Istnieje multum relacji dziennikarskich, a także bezpośrednich relacji uczestników, którzy wypowiadali swoje zarzuty publicznie, a nierzadko prosto mu w oczy.

Po krótkiej służbie w obwodzie donieckim, latem 2015 roku, Kywa zostaje przeniesiony do obwodu chersońskiego, na identyczne stanowisko – zastępcę szefa Głównego Zarządu MSW w obwodzie. Miał tam odpowiadać za walkę z przemytem narkotyków nie mniej jednak bardziej ludzie zapamiętali go, jako aktywnie walczącego z aktywistami usiłującymi prowadzić energetyczną blokadę Krymu.

Po kilku miesiącach naszego „bohatera” czekał kolejny awans i przeprowadzka do Kijowa. Tym razem został dowódcą całkowicie nowej struktury w policji – Departamentu Przeciwdziałania Przestępstwom Narkotykowym. Tu rozwinął skrzydła. Co prawda tylko w Internecie, ale stał się osobą bardzo znaną. Znaną z nie najlepszej strony, jednak znaną. W Internecie dostępne są filmiki z jego aktywności w tamtym okresie. To wtedy zaprezentował światu swój styl, czyli napompowane testosteronem, agresywne, szowinistyczne, seksistowskie wypowiedzi, w których nie stronił od przekleństw i mowy nienawiści. Taki prosty, ale obdarzony ogromnym poczuciem sprawiedliwości swojak, który tych wszystkich patusów wytępi ogniem sprawiedliwym. Do dziś styl się nie zmienił, narracja tak, ale styl nie. Z takim samym zapałem mówił o likwidacji narkomanów, przestępców, Rosjan, jak dziś krzyczy o unicestwieniu nazistów i gejów. Oczywiście tylko on określa, kto tym narkomanem, przestępcą, nazistą, czy gejem jest.

Spotkałem się z opiniami, że Kywa był często wykorzystywany przez Awakowa, do walki z Chatią Dekanoidze, która odpowiadała za reformę i powstanie nowej Policji Państwowej. Chatię znano jako bezkompromisową reformatorkę, która przeprowadziła gruntowną i skuteczną reformę gruzińskiej policji, uchodzącej za jedną z bardziej skorumpowanych na świecie. Według wielu stróżów prawa, z którymi rozmawiałem, również na Ukrainie, Dekanoidze była na dobrej drodze do dokonania kardynalnych przemian i osiągnięcia pozytywnych wyników. Jako człowiek Awakowa, swoim zachowaniem i wypowiedziami, często prowokował szefową policji, która groziła mu publicznie wysłaniem na badanie wykrywaczem kłamstw, co pozwoliło mu później mówić o nieobiektywności kierownictwa, podczas potencjalnej weryfikacji, którą powinien przejść, chcąc zostać w nowej policji. Jako osoba karana, mająca orzeczenie o niepełnosprawności z powodu osobowości psychopatycznej, nie miał szans na jej pozytywny wynik. W 2016 roku został zwolniony ze służby w stopniu pułkownika i tu się zaczyna kolejny etap jego politycznej kariery.

Polityka przez duże „P”

Natychmiast po zwolnieniu ze służby otrzymał status doradcy ministra MSW. Nikt nie wie, co konkretnego doradzał Arsenijowi Borysowyczowi, ale był często widoczny w mediach, gdzie wypowiadał się na każdy temat. Ze szczególnym upodobaniem rozwodził się nad tępieniem wrogów systemu i opisami tego, jak hedonistycznie spędza czas wolny. Często nazywał Ministra Spraw Wewnętrznych swoim szefem i w jednym z wywiadów mówi nawet, że Awakow obiecał mu prezydenturę. W 2018 r. stał się bohaterem dziennikarskiego śledztwa, w którym inkryminowano mu status „generała” w para policyjnych strukturach, organizowanych w niejawnym porozumieniu z szefem MSW i zajmującymi się kryciem i organizacją wrogich przejęć firm i nieruchomości. W 2017 r. w wyniku wrogiego przejęcia, został przewodniczącym kiedyś popularnej Socjalistycznej Partii Ukrainy. Następnie członkowie tej niejawnej i nieformalnej struktury około policyjnej byli widoczni podczas wydarzeń organizowanych przez partię. W 2019 roku, z ramienia Socjalistycznej Partii Ukrainy, bezskutecznie startował w wyborach prezydenckich. Właśnie w tym momencie Ilia Kywa wykonał kolejny fikołek polityczny i stał się ruskomirowcem, jakiego znamy do dnia dzisiejszego.

Ruski mir otworzył oczy jego

Jak sam mówił, po przegranych wyborach 2019 roku, poznał prorosyjskiego polityka Wadyma Rabinowycza i doznał olśnienia. Co prawda mówił, że otrzeźwienie kiełkowało w nim już od dawna, ale nie zdradzał symptomów zmiany przekonań. Z boku wyglądało to na zwykłą zmianę właściciela – został przehandlowany najprawdopodobniej z powodu swojej bezużyteczności dla Awakowa, przygarnęła go klika Wiktora Medweczuka. Znajomość z Rabinowyczem owocuje dostaniem się na listy Opozycyjnej Platformy za Życie, a także aktywną promocją przez dobrze rozwiniętą medialnie grupę powiązaną z Medweczukiem. Nie zmienił narzędzi, natomiast zmienił całkowicie narrację. Z „uczestnika” Rewolucji Godności i „bohatera” wojny rosyjsko-ukraińskiej, przepoczwarza się w fanatycznego obrońcę „dziedzictwa ZSRR”, praw i swobód ciemiężonych rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy. Posypuje obficie głowę popiołem i przeprasza za wypaczenia okresu, kiedy zwiodła go wroga ideologia narzucona Ukraińcom w wyniku zewnętrznego zarządzania przez podstępnych Anglosasów i Kolektywny Zachód. Teraz jest gotów odpokutować słowem i czynem, broniąc świętych wartości, za które ginęli dziadowie w Wojnie Ojczyźnianej. Nic szczególnego, te same frazesy z metodyczek używanych latami przez rosyjską propagandą i spływających na ośrodki wpływu na Ukrainie, zarówno te polityczne jak i medialne. Jednak wniósł swoisty powiew świeżości, zaczęło się dziać więcej i było znacznie aktywniej, ale także jeszcze bardziej groteskowo. Groteskowo, ale skutecznie, bo Ilia zdobył mandat w Parlamencie Ukrainy. Tu stał się cieniem swojego nowego guru, Wiktora Medweczuka, którego nazywał „najwybitniejszym mężem stanu”, jedyną osobą mogącą uratować Ukrainę, a także politykiem mającym potencjał, aby doprowadzić do połączenia dwóch braterskich narodów. Jednocześnie zajął się tym co potrafił robić najlepiej – prowokacyjnymi akcjami w Parlamencie i w tzw. „terenie”, ultra aktywną obecnością w rosyjskich mediach, w których opowiadał o ludobójstwie rosyjskojęzycznych obywateli, „gejowsko-nazistowskich” władzach Ukrainy i hedonistycznym, bogatym życiem na pokaz. Dodatkowo mając doświadczenie w tworzeniu szemranych, półlegalnych organizacji, został odpowiedzialny za rozwój struktur przypartyjnych bojówek, które zostały rozsiane po całym kraju i zrzeszone w organizacji Patrioci za Życie. Siebie uważał za lidera, a za główną ideologię antyfaszyzm. Potwierdzeniem destrukcyjnej roli tej organizacji, jest fakt, że po 24.02.2022 roku, na okupowanych częściach Ukrainy, to właśnie działacze tej organizacji zaprezentowali się jako awangarda kolaborantów.

Mój prezydent Putin

24 lutego 2022 roku, Ilia Kywa był już poza granicami Ukrainy. Niestety wymiarowi sprawiedliwości nie udało się go zawczasu zatrzymać. Na dany moment przebywa w Moskwie i ze wszystkich sił próbuje przekonać Kreml, że może być potrzebny. Już wprost nazywa Putina swoim prezydentem. Staje na głowie transmitując w eter taką ilość kremlowskiej dezinformacji, że może zawstydzić najbardziej aktywnych propagatorów rosyjskiej propagandy. Klepie tematy z kremlowskich metodyczek i zapewne ma nawet swoich odbiorców, ale nie ma łatwo, bo konkurencja w Moskwie jest wielka i bezwzględna. Przytoczę tylko jedną ze świeższych i moim zdaniem najbardziej absurdalnych tez opisywanego delikwenta, a mianowicie tezę, że po wizycie prezydenta RP Andrzeja Dudy w Kijowie i podpisaniu pewnych „tajnych protokołów”, ukraińskie dowództwo specjalnie wysyła na najbardziej niebezpieczne odcinki frontu mężczyzn z zachodu Ukrainy, aby zwolnić miejsce polskim kolonizatorom, którzy nie tylko przejmą ukraińską ziemię, a także ukraińskie kobiety, ulepszając w ten sposób swój genotyp. Tego typu informacje Kywa wygłasza na żywo w rosyjskich programach telewizyjnych, licznych wywiadach, filmikach i wpisach w mediach społecznościowych. Myślałem, że to nie możliwe, aby Kywa mógł być bardziej aktywny, ale obserwując rosyjską przestrzeń informacyjną, ze zdumieniem stwierdzam, że teraz jest widoczny ze zdecydowanie większym natężeniem w kremlowskich mediach, niż przed 24 lutego we wszystkich mediach łącznie. Pewnie nie jest łatwe odpracowanie tych kremlowskich miliardów, które on i jego współtowarzysze zdefraudowali na drogie życie…

Powyżej pisałem o minimum dwukrotnej zmianie przez Ilię Kywę swojego posiadacza, jednak jestem w pełni przekonany, że byli to tylko jego czasowi właściciele, a prawdziwy zawsze był tylko jeden.

Artur Żak