Izrael ostro zareagował na artykuł w białoruskiej gazecie propagandowej „Mińskaja Prawda”, w którym atak Hamasu na Izrael nazwany „zwycięstwem Moskwy i Mińska”. Artykuł został jednak bardzo szybko usunięty ze strony internetowej, gdyż oficjalny Mińsk nie zdecydował jeszcze, po której stronie stanąć w konflikcie palestyńsko-izraelskim. Czekał na instrukcje z Moskwy. I dostał to.

Po krwawej inwazji Hamasu na Izrael 7 października białoruska prorządowa gazeta „Mińskaja prawda” opublikowała felieton rosyjskiego propagandysty i redaktora „RT” Igora Mołotowa. Autor cieszy się z ataku bojowników na izraelskie osiedla przygraniczne, przepowiada „palestyńskie flagi nad meczetem Al-Aksa w Jerozolimie” i nazywa to, co się wydarzyło „zwycięstwem Moskwy i Mińska”. Artykuł wisiał na stronie internetowej zaledwie kilka godzin, po czym został usunięty, ale zrzuty ekranu pozostały w sieci.  Publikacja wzbudziła zainteresowanie izraelskich mediów i wywołała ostrą reakcję.  W Izraelu podkreślili, że sytuacja na Białorusi „nie różni się” od sytuacji w Rosji, gdzie propagandyści również wspierają Hamas i napawają się izraelską tragedią.

Artykuł w „Mińskiej Prawdzie” był raczej wyjątkiem od zachowań propagandystów na Białorusi, niż trendem. Ponieważ w pierwszych dniach wojny, a był to weekend, oficjalne białoruskie media reagowały na konflikt w Izraelu bardzo słabo i milczały. Jest na to techniczne wytłumaczenie – w weekend nie otrzymali instrukcji «z góry» co mają powiedzieć i kto jest winny. Każda redakcja musiała o tym decydować samodzielnie i aby nie powiedzieć więcej niż wolno i nie daj Boże, aby nie odbiegać od «linii partyjnej», propagandą ograniczone do doniesień agencji informacyjnych i oświadczeń białoruskiego MSZ o tym, jak to ratowało rodaków z problematycznego regionu. 

Dlatego zdecydowano o usunięciu artykułu z «Mińskiej Prawdy», by poczekać, aż wypowie się w tej sprawie główny białoruski strateg geopolityczny. Swoją drogą Łukaszenka do tej pory nic nie powiedział na temat. Oczekuje reakcji i instrukcji Moskwy, aby dotrzymać kroku sojusznikom. W środę po wypowiedziach Putina stało się mniej więcej jasne, w jakim duchu powinny być oficjalne białoruskie komentarze: Izrael zajął pierwotne terytoria palestyńskie środkami militarnymi, a za eskalację konfliktu winę ponoszą Stany Zjednoczone. Rosyjskie media Wiorstka podaje, że rosyjscy deputowani otrzymali instrukcje, jak komentować konflikt palestyńsko-izraelski: zaleca się zachować powściągliwość, nie wspierać żadnej ze stron, ale jednocześnie potępiać Stany Zjednoczone za podsycanie konfliktów na Bliskim Wschodzie.  Można oczekiwać, że podobne narracje usłyszymy i zobaczymy w oficjalnej białoruskiej przestrzeni informacyjnej.

Teraz oficjalne białoruskie media powtarzają rosyjskie narracje o zachodniej broni, którą Ukraina rzekomo sprzedała bojownikom Hamasu, o złym Izraelu, który „zabija biednych Palestyńczyków”. Aktywnie poruszany był temat, że w związku z sytuacją wokół Izraela Ukraina nie będzie już w centrum uwagi społeczności światowej, co oznacza, że ​​otrzyma mniej broni, mniej środków finansowych i pozostanie na uboczu ze swoimi problemami, przed czym ostrzegali ją „mądrzy politycy” w Moskwie i Mińsku. Jeden z najnowszych doniesień kanałów propagandowych mówiący, że 40 zamordowanych izraelskich dzieci to tak naprawdę wymysł dziennikarzy, również nie pozostał niezauważony w izraelskich mediach i wywołał nową falę krytyki pod adresem oficjalnego Mińska. I teraz możemy spodziewać się, że po zakończeniu konfliktu stosunki Tel Awiwu z reżimem Łukaszenki znacznie się ochłodzą. Wcześniej Izrael zajmował raczej neutralne stanowisko wobec władz białoruskich, w każdym razie nie słyszeliśmy ostrej krytyki reżimu w Mińsku.

Przywódcy demokratycznej Białorusi, którzy obecnie żyją i pracują na wygnaniu, potępili terroryzm Hamasu i dość wyraźnie oświadczyli, że w tym konflikcie stoją po stronie Izraela.

OS