Przez prawie dwa tygodnie białoruski reżim nie mógł się zdecydować, jak zareagować na wybory w Polsce: ich wyniki radykalnie odbiegały od prognoz prorządowych politologów. Później sam Łukaszenka przyznał się do tego i dał jasno do zrozumienia, że ​​jest gotowy przywrócić dobrosąsiedzkie stosunki z Polską.

Główny scenariusz polskich wyborów w białoruskiej propagandzie wyglądał następująco: PiS sfałszuje wybory, partia rządząca pozostanie u władzy, a niezadowoleni, którzy odważą się protestować, będą represjonowani ze szczególnym okrucieństwem. Czyli w Mińsku liczyli na taką polską wersję wydarzeń 2020 roku na Białorusi. Wyniki wyborów i późniejsze wydarzenia były dla Mińska takim zaskoczeniem, że przez pierwsze dni po prostu nie było komentarzy na ten temat. Kiedy stało się jasne, że trzeba coś powiedzieć, bo temat wyborów był już wcześniej aktywnie poruszany,  propaganda zaczęła działać według starych metod i twierdzić, że partia rządząca i tak sfałszowała wybory, bo zdobyła największy procent głosów. Następnie, najwyraźniej po zrozumieniu polskiego systemu politycznego, zmieniono narrację na fakt, że minione wybory wpędzą Polskę w kryzys polityczny, a kraj w wojnę domową. Biorąc pod uwagę, że idee te były rozpowszechniane wszystkimi kanałami białoruskiej propagandy, można powiedzieć, że odpowiednie instrukcje otrzymano od Administracji Łukaszenki. Ale oczywiście wszyscy czekali na jego reakcję, aby sprawdzić narracje. Dwa tygodnie później wreszcie wypowiedział się na ten temat i przyznał, że wyniki wyborów były dla niego zaskoczeniem, gdyż to Polacy wyprowadzili opozycję do władzy. 

„Polska nie będzie już taka sama. Niech [w rządzie] to będą nie nasi ludzie, niech nie mają ochoty z nami rozmawiać, ale to inni ludzie”,  –powiedział  Łukaszenka, cytowany przez państwową agencję informacyjną BelTA. W rozmowie z dziennikarzami komentując wybory Łukaszenka dał do zrozumienia, że ​​jest gotowy przywrócić stosunki z Polską i czeka na reakcję na zaproponowany przez władze białoruskie „plan dobrego sąsiedztwa i pokoju”. W czerwcu nakazał rządowi opracowanie takiego planu. Przyznał, że na razie nie było żadnej reakcji ze strony Polski, ale w Mińsku czekają, aż Warszawa nawiąże kontakt i przedstawi swoje propozycje. Ale te propozycje muszą i tak „zadowolić oficjalnego Mińska: nie ma potrzeby żądać od Białorusi na przykład uwolnienia więźniów politycznych”.

Swoją drogą w białoruskiej propagandzie nikt otwarcie nie wspierał polskiej opozycji, bo niewiele się dla reżimu zmieni po dojściu do władzy, propagandyści to rozumieją, prorządowi eksperci to rozpowszechniają. Nie mają już pytań do PiS, ale mają do Platformy Obywatelskiej. „W stosunku do Białorusi on (szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk) najprawdopodobniej zrobi to, co mu powie Berlin i Bruksela”, – zapewnia białoruska telewizja. –„Dobrze znany czynnik amerykański odegra swoją rolę”.

Łukaszenka ma nadzieję na zmianę stosunków z sąsiadami nie tylko w Polsce. Spodziewa się na zmianę władzy w wyborach na Litwie i Łotwie, bo obecny rząd, jego zdaniem obraża ludzi w tych krajach. Wybory parlamentarne na Litwie odbędą się w 2024 r., a na Łotwie już były w 2022 r., ale w stosunkach między Rygą a Mińskiem nie nastąpiło ocieplenie, a wręcz przeciwnie, stosunki uległy pogorszeniu w związku z reorientacją przepływów migracyjnych w kierunku łotewskim.

 Jednak retoryka białoruskiego reżimu nie pozostała niezauważona przez siły demokratyczne Białorusi. Liderka białoruskiej opozycji Swietłana Сichanouska wezwała Europę, aby nie zawierała żadnych układów z Łukaszenką i wspierała demokratyczną Białoruś i Ukrainę. „Europa musi zdecydowanie wystąpić i wesprzeć demokratyczną Białoruś i Ukrainę. Reżim Łukaszenki szuka słabości naszej jedności, ale nie można zawierać żadnych porozumień z dyktatorem zamieszanym w zbrodnie wojenne, porwania ukraińskich dzieci i terror wobec własnego narodu” – napisała w sobotę Cichanouska na swoich portalach społecznościowych.

OS