91 procent komisji obwodowych na Ukrainie zakończyło liczenie głosów i złożyło protokoły do właściwych terytorialnych komisji wyborczych. Jednak jeszcze nie wiadomo kiedy będą ostateczne wyniki wyborów. Jeszcze przed wyborami Centralna Komisja Wyborcza uprzedzał, że będzie to dosyć długi proces.

Z cała pewnością można jednak stwierdzić jaka była frekwencja w tych wyborach. Wyniosła ona niecałe 37 procent. W poprzednich wyborach w 2015 roku wyniosła ona o 10 procent więcej. Jest to tym bardziej zaskakujące, że były to wyjątkowe wybory – formują one bowiem nową strukturę samorządu na Ukrainie i można je porównać do polskich wyborów w 1998. W Polsce w tamtych wyborach wzięło udział ponad 45 procent wyborców i podobnie jak na Ukrainie obecnie wtedy Polacy zadecydowali o nowym kształcie samorządu lokalnego.

Ukraińskie media przytaczają komentarz amerykańsko-szwedzkiego ekonomisty, eksperta do spraw ukraińskich Andersa Oslunda, który  napisał na Twitterze: „Mój pogląd na ukraińskie wybory samorządowe: „Bajka Zełenskiego skończyła się ”. Oslund w artykule dla Atlantic Council podkreślił znaczenie tych wyborów właśnie ze względu na znacznie reformy decentralizacji, która według niego jest jedną z najlepiej zrealizowanych reform po rewolucji godności w 2014 roku

Oslund wskazuje, że Ukraińcy głosowali na obecnych burmistrzów, prezydentów bez względu na skalę ich skorumpowania. Krytycznie ocenia słabe zainteresowanie wyborami. Według niego niska frekwencja „wskazuje na zdemoralizowany elektorat”. Ekspert stwierdza jednak, że „ukraińska demokracja nadal pozostaje dynamiczna”.

Wielu ukraińskim wyborcom nie tylko nie przeszkadzała korupcja samorządowców. Wśród wielu zaskakujących zwycięstw zdumiewa wybór na wójta gminy Pidwysock Wiktora Łozińskiego. To były deputowany Rady Najwyższej, skazany na karę 15 lat więzienia za morderstwo.

Polityk powinien spędzić w więzieniu jeszcze 5 lat, ale wyszedł z więzienia ze względu na stan zdrowia. Stan zdrowia nie przeszkodził mu jednak w udziale w wyborach. Według nieoficjalnych wyników wybory wygrał, dystansując pięciu innych rywali.

Do ciekawej sytuacji doszło w  Charkowie. Prezydentem tego miasta w pierwszej turze zostanie Hennadij Kernes – uzyskał on ponad  60,1% głosów. Kernes to polityk związany z reżimem Janukowycza, długi czas jawnie wspierający separatyzm. Kampanię wyborczą spędził w szpitalu poza granicami Ukrainy. Jednak ani kontrowersyjna przeszłość, ani brak uczestnictwa w kampanii nie odcisnął się negatywnie na jego wyniku.

Równolegle z wyborami odbył się również sondaż, tzw. „pięć pytań od Zełenskiego”. Ta nie do końca zrozumiała inicjatywa, krytykowana nie tylko przez opozycję, ale też nie mająca wsparcia w wśród części polityków formacji rządzącej zdominowała dyskusje polityczne przed wyborami. Do końca praktycznie nie było wiadomo jak będzie realizowana, kto poniesie jej koszty i jakie ma znaczenie w systemie podejmowania decyzji wyborczych na Ukrainie. Wielu ekspertów zwracało uwagę, że jest ona faktycznie ukrytą formą kampanii wyborczej przeprowadzoną w niedozwolonym terminie na rzecz proprezydenckiego ugrupowania. Ostatecznie okazało się, że sondaż przeprowadziła firma Ze Media – należąca do reprezentanta partii Sługa Ludu Ołeksandra Kornienki.

Dyrektor generalny Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii profesor Wołodymyr Paniotto stwierdził, że ankieta nie była przeprowadzona profesjonalnie, a wyniki sondażu Zełenskiego nie są reprezentatywne dla ludności Ukrainy i nie mogą służyć do podejmowania decyzji.

Paniotto zarzucił sondażowi, że pytania miały charakter populistyczny i chociaż dodał, że podoba mu się pomysł prezydenta, żeby przeprowadzać regularne badania opinii publicznej, to nie mogą one być prowadzone tak amatorskimi metodami.

Photo by Element5 Digital on Unsplash