Władimir Cziżow, ambasador Federacji Rosyjskiej przy Unii Europejskiej, udzielił obszernego wywiadu dla Euractiv

 

Cziżow mówi w nim o problemach rozbrojenia nuklearnego i losach Traktatu w sprawie eliminacji pocisków średniego zasięgu i krótkiego zasięgu; wyborach w Unii Europejskiej, sytuacji na Ukrainie, śledztwie w sprawie MH17, rosyjskich projektach energetycznych.

Stopfake.org przeanalizował wywiad i znalazł pewne nieścisłości, manipulacje i jawne kłamstwa.

Problemy broni jądrowej i losy Traktatu w sprawie eliminacji pocisków średniego zasięgu i krótszego zasięgu

Obecna administracja USA postanowiła zabić traktat INF, co tworzy bardzo niebezpieczny precedens”

 

„Jeśli istnieją dwie strony umowy, mogą wystąpić wzajemne oskarżenia. Było to tak. Mieliśmy wystarczające dowody na łamanie przepisów przez USA. Ale zamiast usiąść razem i omówić możliwe wyjście, Waszyngton postanowił działać jednostronnie i anulować Traktat”

Traktat o eliminacji rakiet średniego zasięgu i krótszego zasięgu (traktat INF) został podpisany w 1987 r. przez Michaiła Gorbaczowa i Ronalda Reagana. W porozumieniu stwierdzono, że wszystkie rakiety lądowe o promieniu od 500 do 5500 kilometrów będą całkowicie wyeliminowane w ciągu kilku lat. Kraje zobowiązały się także do nieposiadania takich rakiet w przyszłości.

Od 2014 r. Stany Zjednoczone twierdzą, że Rosja narusza Traktat INF, mając w swoim arsenale pocisk manewrujący o zakresie ponad 500 km – pocisk typu 9M729 (SSC-8 według klasyfikacji NATO). Amerykańskie służby specjalne przekazały dowody swoim partnerom z NATO. Według ich informacji, w latach 2008–2011 Rosja na poligonie Kapustin Jar przeprowadzała próby zakazanego pocisku.

Rosja przyznaje, że ma pociski typu 9M729, ale twierdzi, że ich zasięg nie przekracza 500 km, czyli nie są zakazane na mocy Traktatu INF. W styczniu 2019 r. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej pokazało pocisk na briefingu dla zagranicznych wojskowych attaché. Eksperci jednak twierdzą, że ten produkt nie ma nic wspólnego z 9M729.

Rosja z kolei oskarża USA o naruszenie Traktatu o INF:

  • USA włączają do europejskiego systemu obrony przeciwrakietowej uniwersalne wyrzutnie MK-41, które rzekomo mogą być wykorzystywane do rozmieszczania pocisków manewrujących;
  • Stany Zjednoczone używają pocisków-celów podobnych pod względem charakterystyk pocisków o średnim i krótkim zasięgu;
  • Stany Zjednoczone zwiększają produkcję i wykorzystanie bezzałogowców.

Dowody dostarczone przez amerykańskie służby specjalne były tak imponujące i niepodważalne, że przedstawiciele innych państw NATO otwarcie wypowiedzieli się o naruszeniu Traktatu przez Rosję.

„Jest dla nas jasne, że Rosja złamała ten traktat” – powiedziała Angela Merkel, kanclerz Niemiec.

„Konsekwencje są ogromne… ale pozwólcie, że zacznę od oceny, że to właśnie Rosja naruszyła traktat; umowa nie istnieje, jeśli tylko jedna ze stron jej przestrzega…” – powiedział minister spraw zagranicznych Polski Jacek Czaputowicz  przemawiając na konferencji w sprawach bezpieczeństwa w Monachium.

Rumuńskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oświadczyło: „Każda próba zaprzeczenia tego faktu przez Federację Rosyjską jest rażącą dezinformacją i próbą odwrócenia uwagi od rzeczywistego naruszenia traktatu INF przez państwo rosyjskie”.

 

Śledztwo w sprawie MH17

Rosyjskie stanowisko polityczne co do katastrofy MH17 można podsumować w kilku tezach:

  • Rosja starannie wspierała dochodzenie, ale nigdy nie została włączona do wspólnego zespołu dochodzeniowego (JIT);
  • JIT wykorzystał wątpliwe źródła informacji, ignorując wszystkie dowody dostarczone przez stronę rosyjską;
  • Ukraina powinna ponieść odpowiedzialność co najmniej za niezamknięcie swojej przestrzeni powietrznej;
  • Rosja ma mocne dowody na to, że MH17 został zestrzelony przez pocisk pochodzenia ukraińskiego.

Wszystkie te tezy były wygłoszone przez MSZ Rosji po oświadczeniu rządu Holandii o zaangażowaniu Rosji w zestrzelenie MH17. Zostały również powtórzone przez Władimira Cziżowa w wywiadzie.

 

„Od pierwszego dnia śledztwa byliśmy otwarci na współpracę, ale skład JIT rodzi pytania. Rosja zaoferowała udział, ale nam odmówiono”

Kiedy powstawał zespół dochodzeniowy, reprezentowało go pięć krajów – Malezja, Holandia, Belgia, Australia i Ukraina. Rosja odmówiła udziału we wspólnym dochodzeniu, oświadczając, że prowadzi własne.

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow we wrześniu 2014 r. oświadczył, że w pracy grupy śledczej ekspertów międzynarodowych bierze udział przedstawiciel rosyjski. Ale jednocześnie kwestionował pracę śledczych – tam „nie ma ani przejrzystości, ani odpowiedzialności”.

Władze rosyjskie w pierwszym roku dochodzenia niejednokrotnie krytykowały JIT: „Strona rosyjska ma szereg poważnych pytań dotyczących dochodzenia technicznego i karnego, które są koordynowane przez władze holenderskie. Pytania te dają powód do wątpliwości, że dochodzenia te spełniają wspomniane kryteria i są wystarczająco przejrzyste”.

„W tym dochodzeniu nie uwzględniono żadnych informacji dostarczonych przez Rosję”

„Pomimo faktu, że byliśmy gotowi do współpracy, wysłaliśmy wszystkie dane, nawet zorganizowaliśmy eksperymenty z podobną rakietą i podobnym kadłubem oraz dostarczyliśmy dowody na to, że dziury w samolocie MH17 wyglądały tak, jakby zostały przebite przez pocisk ukraiński”.

Wszystkie informacje dostarczone przez Rosję zostały dokładnie sprawdzone przez śledczych JIT. Rosja korzystając z infrastruktury producenta sprzętu wojskowego do obrony powietrznej Ałmaz-Antej przeprowadziła własne „śledztwo”, zgodnie z którym malezyjski Boeing został trafiony rakietą wystrzeloną ze wsi Zaroszczeńśke, czyli ze strony ukraińskiej.

JIT oświadczyła, że sprawdzi argumenty przedstawione przez stronę rosyjską niezwłocznie po dostarczeniu przez Federację Rosyjską wszystkich dokumentów.

„Rosyjska wersja” zaangażowania Ukrainy w katastrofę Boeinga opierała się na podejrzanych danych radarowych oraz na opowieściach dwóch świadków – jeden rzekomo widział ukraiński sprzęt wojskowy na polu w pobliżu wspomnianej wsi, drugi widział upadek samolotu na radarze. Dane radarowe dostarczone w 2016 r. były sprzeczne z danymi z radaru z 2014 r. Holenderscy śledczy mają wątpliwości co do autentyczności tych obrazów.

Grupa śledcza BellingCat udowodniła fałszywość rosyjskiej wersji wydarzeń poprzez dowody z otwartych źródeł.

ru.bellingcat.com

Śledczy z JIT od roku 2014 regularnie nie otrzymywali od Rosji żądanych informacji. W sierpniu 2018 r. strona rosyjska oświadczyła na piśmie, że JIT nie powinna składać dodatkowych wniosków o odpowiednie dowody.

O ewolucji rosyjskich wersji katastrofy MH17 można przeczytać tutaj.

W wyniku śledztwa JIT udało się ustalić, że wyrzutnia Buk należy do 53. brygady obrony powietrznej rosyjskich sił zbrojnych stacjonującej w Kursku.

 

 

Ołena Zerkal, wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy,  napisała w Facebooku, że Rosja zrobiła wszystko, aby opóźnić i zmylić śledztwo. „Przez cały ten czas winne państwo zaprzeczało swojego zaangażowania, blokowało system sprawiedliwości i czyniło wszystko, aby uniknąć odpowiedzialności” – pisze Zerkal.

„Była to wyrzutnia Buk poprzedniej, radzieckiej generacji, których nie ma na wyposażeniu armii rosyjskiej, ale pozostaje w armii ukraińskiej, chociaż została wyprodukowana w 1986 r.”

Ta wersja została, jak wspomniano powyżej, „opracowana” przez koncern „Ałmaz-Antej”. „Boeing został zestrzelony z ukraińskiego Buka z Zaroszczeńskiego” – czytamy w raporcie producenta. Te ustalenia rosyjskich śledczych zostały całkowicie obalone zarówno przez JIT, jak i niezależnych ekspertów Bellingcat. Śledczym udało się ustalić, że instalacja „Buk” należy do 53. brygady obrony powietrznej rosyjskich sił zbrojnych, a także zrekonstruować trasę instalacji do granicy rosyjsko-ukraińskiej do miejsca strzału.

„Nowaja Gazeta” przeprowadziła własne dochodzenie, rozmawiając z mieszkańcami wspomnianej wsi. Oni stwierdzili, że 17 lipca 2014 roku i wcześniej we wsi i okolicach nie było wojska ukraińskiego. Na polach również nie było śladów sprzętu.  Wówczas we wsi był posterunek tak zwanej Donieckiej Republiki Ludowej.

Należy zauważyć, że już w grudniu 2014 roku eksperci firmy ARES, po przeanalizowaniu ponad 100 rodzajów broni i ponad 60 rodzajów amunicji, udowodnili, że większość broni, amunicji i pojazdów wojskowych na wschodzie Ukrainy jest pochodzenia rosyjskiego. Rosja nadal wyposaża w nie bojowników „DRL” / „ŁRL”.

„Podczas gdy Ukraina, kraj, który początkowo nie był w stanie zamknąć swojej przestrzeni powietrznej nad polem bitwy, była i pozostaje pełnoprawnym członkiem tego zespołu śledczego”.

Zaraz po tragedii Rosja zaczęła oskarżać Ukrainę o to, że nie była zamknięta przestrzeń powietrzna w strefie działań wojennych.

W 2015 roku podczas wizyty w ONZ szef ministerstwa spraw zagranicznych Ukrainy powiedział: „W tym momencie nie zdawaliśmy sobie sprawy, że takie zagrożenie istnieje i że Rosja mogłaby wysłać do Donbasu tak dokładny system, który byłby w stanie zestrzelić samolot”.

Źródło: euromaidanpress.com

Przed katastrofą MH17 nie było powodu przypuszczać, że na wysokości 10 000 metrów istnieje niebezpieczeństwo dla samolotów. Ponadto ukraińskie wojsko nie rejestrowało sprzętu, który mogłyby stanowić zagrożenie dla samolotów pasażerskich.

Ukraińskie samoloty wojskowe zostały zestrzelone przed katastrofą MH17 – 14 i 16 lipca. Wykonywały loty na wysokości mniejszej niż 10 000 metrów. Ukraina miała tylko trzy dni na ocenę sytuacji i nie było powodu, by sądzić, że samoloty pasażerskie mogą być wykorzystywane jako cele.

„A cztery osoby, które zostały nazwane sprawcami, nie mają nic wspólnego z pociskami, nie potrafią nacisnąć przycisku”.

Właściwie to mają.

JIT potwierdziła tożsamość czterech bojowników, którzy odegrali kluczową rolę w transporcie wyrzutni Buk z Rosji, dostawie sprzętu na miejsce strzału i jej wyprowadzeniu z powrotem do Rosji po popełnieniu przestępstwa. Międzynarodowe nakazy aresztu zostały wydane przeciwko czterem dowódcom tzw. DRL – obywatelowi Ukrainy Leonidowi Charczence i obywatelom Rosji Siergiejowi Dubińskiemu, Olegowi Pułatowowi i Igorowi Girkinowi. Bellingcat opublikował również duże dochodzenie, w którym m.in. dowodzi winy wymienionych bojowników. Zapoznać się z pełnym raportem można tutaj.

Śledczy JIT stwierdzili również, że rozważają możliwość zaangażowania do tragedii „kilkudziesięciu osób”. Należy się spodziewać, że istniejące oskarżenia nie będą jedyne. Postępowanie sądowe rozpocznie się w marcu 2020 r.