Obecność i masowe straty „polskich najemników”

Jedną z kluczowych narracji dotyczących obecności polskich ochotników walczących w Ukrainie są doniesienia o ogromnych stratach ponoszonych przez polskie oddziały w czasie walk w obwodzie charkowskim i chersońskim. 29 lipca 2022 r. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej wydało komunikat o likwidacji obozu „zagranicznych najemników” walczących pod Mikołajowem, w wyniku której zginęła bliżej nieokreślona liczba żołnierzy z Polski. W innym komunikacie z 25 listopada informowano o „likwidacji” ok. 200 „polskich najemników” rozlokowanych trzech punktach pod Charkowem, w okolicach miejscowości Wielkie Chutory. Według artykułu na portalu Lenta.ru z 29 listopada 2022 r., od początku wojny w Ukrainie miało zginąć ok. 1200 „polskich najemników”.

Tego samego dnia Ria Novosti opublikowało wypowiedź oficera tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej Andrieja Maroczko, który twierdził, że „polscy najemnicy” w Ukrainie giną na masową skalę, przez co polskie władze mają problem ze zorganizowaniem im pochówków. Ten sam oficer informował 30 listopada, że między „polskimi najemnikami” i żołnierzami sił zbrojnych Ukrainy stale dochodzi do awantur z powodu przywilejów polskich żołnierzy. W gazecie internetowej „Argumenty i Fakty” 26 października 2022 r. ukazał się artykuł o rzekomym ataku „polskich najemników” na bojowników „Prawego Sektora”. Przyczyną miał być jakoby sprzeciw obcokrajowców, którzy odmówili wykonania rozkazu, obawiając się o swoje życie i argumentując, że na pierwszej linii powinni walczyć żołnierze obrony terytorialnej, a nie oni. W opinii gazety nie jest to pierwszy taki przypadek. „Polscy najemnicy” nie tylko dostają wyższy żołd, rzekomo nawet ponad 1000 dol. dziennie, ale także są lepiej wyposażeni w broń i środki ochrony osobistej przez „zachodnich sponsorów”, a żołnierze ukraińscy sami muszą kupić wszystko za swoje pieniądze. Dodatkowo Polacy mają rzekomo odnosić się do Ukraińców z wyższością, jak do osób gorszej kategorii.

W kolejnych miesiącach wojny ta narracja była kontynuowana i powielane były podobne informacje. Do kwestii strat „polskich najemników” odnosił się m.in. sam Władimir Putin w wypowiedzi z 13 czerwca 2023 r. (Ria Novosti) „Polscy najemnicy naprawdę tam walczą, […] oni ponoszą ciężkie straty. Naprawdę je ukrywają [władze Polski], ale straty są poważne”. Rzekomym potwierdzeniem strat wspominanych przez Putina miał być komunikat Ministerstwa Obrony RF z 25 czerwca 2023 r. o likwidacji 80 „polskich najemników”.

Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej szacowało w grudniu 2022 r., że w Ukrainie walczy ponad 1800 osób z Polski. Według władz tzw. Donieckiej Republiki Ludowej polscy żołnierze obecni byli praktycznie w każdym sztabie ukraińskim, co więcej, jak donosiła „Komsomolskaja Prawda” w artykule z 4 listopada 2022 r., są oni również członkami oddziałów, które strzelają do wycofujących się z pierwszej linii żołnierzy ukraińskich. W opinii gazety przyczyną masowego wstępowania Polaków do Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy jest agitacja polskich mediów zachęcających do udziału w walkach.

Warto zauważyć, że z kolejnymi miesiącami i coraz mniej oczywistymi rosyjskimi „sukcesami” na froncie, liczba „polskich najemników” stale rosła, a ich znaczenie z punktu widzenia działań zbrojnych było wręcz kluczowe. W rosyjskiej telewizji Ren 24 sierpnia 2023 r. ukazał się materiał charakteryzujący „polskich najemników” jako najliczniejszych i najbardziej „ideowych” wśród zagranicznych ochotników walczących w Ukrainie. Jak podkreślano, chociaż w Polsce grozi surowa kara za udział w formacjach najemniczych, to nikt nie ma zamiaru prześladować takich osób i plakaty zachęcające do wyjazdu na Ukrainę są rozwieszone m.in. w warszawskim Metrze. W rekrutację mają być rzekomo zaangażowani urzędnicy Ministerstwa Obrony RP. Według przytaczanej w programie wypowiedzi politologa Wadima Truchaczewa z Rosyjskiego Państwowego Uniwersytetu Humanistycznego w Moskwie, działania władz Polski to de facto wojna zastępcza (Proxy war): „Wojna zastępcza już trwa. Zbyt wielu Polaków, dziesiątki tysięcy, już walczy w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy. Polacy masowo, rzeczywiście, boją się Rosji, nie ufają Rosji oraz po prostu jej nienawidzą”. Inny „ekspert” w Dymitr Suchotnik sugerował, że jedną z przyczyn masowych zakupów uzbrojenia przez Polskę jest plan utworzenia przynajmniej polskiej strefy wpływów na Białorusi i Ukrainie. A dodatkowo „Warszawa nie ukrywa zamiaru rozmieszczenia baz wojskowych w pobliżu Charkowa, Zaporoża i Odessy przy wsparciu NATO. Nawet jeśli nie dojdzie do konfliktu między Polską a Rosją, Warszawa, przy wsparciu Sojuszu, będzie stwarzać zagrożenia polityczne i militarne w pobliżu rosyjskich granic”.

Propaganda rosyjska podkreślała rzekomo kluczowe zaangażowanie „najemników z Polski i Gruzji” w obronę Bachmutu. Artykuł o tym ukazał się m.in. w „Izwiestiach” 31 marca 2023 r. Powoływano się w nim na informacje od najemników Grupy Wagnera. Przytoczono m.in. wypowiedź Jewgienija Prigożyna, że pod Bachmutem siły rosyjskie walczą nie tylko z Ukrainą, ale z całym „kolektywnym Zachodem”. Na portalu „Komsomolskiej Prawdy” 14 kwietnia 2023 r. opublikowano film pokazujący „polskich najemników” w Bachmucie, którymi byli ochotnicy sformowanego przez Damiana Dudę zespołu medyków pola walki „W międzyczasie”. Z kolei 28 kwietnia 2023 r. „Rossijskaja Gazieta” opublikowała tekst o rzekomym masowym przerzucaniu przez armię ukraińską „polskich najemników” pod Bachmut. W opinii autora artykułu Michaiła Suchariewa było ich tam ok. 20 tys. (powoływano się na płka Douglasa McGregora) i pełnili kluczową rolę w walkach o miasto, gdyż obsługiwali skomplikowany zachodni sprzęt dostarczony przez państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tekst ukazał się w czasie najcięższych walk o to miasto i zapewne miał uzasadnić trudności armii rosyjskiej z przełamaniem ukraińskiej obrony w tym regionie.

Drużyna „polskich najemników” miała wziąć udział także w głośnym ataku Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu „Wolna Rosja” na obwód biełgorodzki 22 maja 2023 r. W artykule w „Komsomolskiej Prawdzie” z 24 maja 2023 r. pt. „Niech Warszawa zabierze swoje trupy”: co polscy najemnicy robią w Rosji” oskarżono Polaków o współudział w ataku oraz o torturowanie, a potem zabicie rosyjskiego rezerwisty. Dodatkowo przywoływany przez gazetę emerytowany oficer armii USA Stanisław Kropiwnik twierdził, że po stronie Ukrainy walczy 10 tys. polskich najemników, byłych żołnierzy, którzy oficjalnie odeszli ze służby. Przy czym w walkach zginęło ich już ponad 3 tys. Sugerował on także, że ciała poległych pod Biełgorodem Polaków należy ułożyć przed ambasadą Polski w Moskwie – „niech zabierają swoje mięso”.

Często pojawiającą się narracją propagandową jest rzekome przechwytywanie przez rosyjskich wojskowych rozmów „zagranicznych najemników”, w tym tych z Polski. Ciekawym przykładem jest również kwestia rzekomego wywieszania przez Polaków „polskiej flagi” na ukraińskich pozycjach, o czym pisała agencja Ria Novosti 2 sierpnia 2023 r. W odpowiedzi siły rosyjskie miały bezzwłocznie ich zlikwidować.

„Pacyfikatorzy”

Kolejna występująca narracja odnosi się do rzekomych zbrodni wojennych, jakich mają dopuszczać się Polacy walczący w Ukrainie wobec ludności prorosyjskiej. 3 grudnia Ria Novosti informowała, że do miasta Marganiec w obwodzie dniepropietrowskim przybyli żołnierze polskich jednostek specjalnych, ubrani w mundury ukraińskie, którzy mieli wyłapywać wśród mieszkańców osoby sprzyjające Rosji. Oddziały te były jakoby bezpośrednio podporządkowane dowództwu Sojuszu Północnoatlantyckiego. 14 października 2022 r. na portalu Life.ru pojawiły się podobne informacje o polskich „pacyfikatorach” (ros. „карателях”), którzy jakoby zaatakowali jednego z mieszkańców wyzwolonej miejscowości w obwodzie charkowskim. Polacy mieli wyklinać, rzucać granatami i strzelać do miejscowych, w tym m.in. postrzelili jednego z mieszkańców uciekającego na motorze, któremu pomocy udzieliły wojska rosyjskie. W tekście na portalu News-Front.info z 3 grudnia 2022 r. padły oskarżenia, że polscy „pacyfikatorzy” są odpowiedzialni za „ludobójstwo narodu ruskiego” w obwodzie charkowskim i chersońskim, co miało miejsce za przyzwoleniem wojsk ukraińskich.

Ria Novosti 5 grudnia 2022 r. zamieściła wypowiedź rzekomego przedstawiciela społeczności rosyjskiej Mikołajowa, który informuje, że miasto ma coraz bardziej „polski” charakter, a „polscy najemnicy” awanturują się, piją i gwałcą miejscowe kobiety. Według słów informatora potwierdzone są informacje o gwałcie dwóch kobiet, które jakoby zwróciły się o pomoc do miejscowej policji, a w odpowiedzi miały usłyszeć, że Polacy są naszymi „obrońcami”, „sojusznikami” i nic z tym zrobić nie możemy. Rzekomo wydano również tajne przypisy, aby przymykać oczy na „polskie ekscesy”. 

Satanizm i aneksja zachodniej Ukrainy

6 grudnia 2022 r. gazeta internetowa „Inguszetia” opublikowała artykuł pt. „Polscy najemnicy w Ukrainie: ścieżką satanizmu do aneksji terytorialnych”. W tekście skomentowano filmik krążący w internecie, na którym polscy ochotnicy walczący w Ukrainie mieli jakoby spalić Pismo Święte. Zdaniem autorów na ten czyn nie zareagowali żołnierze ukraińscy, ponieważ „prawdziwych prawosławnych w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy już nie ma”. W opinii redakcji w Ukrainie od 2014 r. szerzy się satanizm i okultyzm, a samo państwo jest coraz bardziej zależne od Zachodu. Dodatkowo Polacy nie pomagają Ukrainie bezinteresownie, a ich celem są aneksje terytorialne. Jak zauważa przytaczany w tekście prof. Władimir Winokurow z Akademii Dyplomatycznej MSZ Federacji Rosyjskiej, chodzi o cztery „odwiecznie polskie” obwody zachodniej Ukrainy. Instrumentem do tego ma być Trójkąt Lubelski oraz pomysł sformowania „misji pokojowej” w Ukrainie.

Podobnie cel działań Polski tłumaczył „ekspert” prokremlowskich mediów Stanisław Kropiwnik w przytaczanym artykule w „Komsomolskiej Prawdzie” z 24 maja 2023 r. Twierdził, że Polacy przygotowują się do aneksji zachodnich obszarów Ukrainy i czekają tylko na zielone światło od Sojuszu Północnoatlantyckiego. Póki co takiej zgody nie ma, bo politycy na Zachodzie nie chcą ponosić ofiar za „polską awanturę”. 

Oskarżenia o planowanie aneksji zachodniej Ukrainy nie są nowe, wielokrotnie powtarzane były przez czołowych rosyjskich polityków na czele z Władimirem Putinem i Siergiejem Ławrowem. Co ciekawe, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej Siergiej Naryszkin – szeroko przytaczany przez rosyjskich propagandzistów – sugerował, że planowana aneksja ma być rzekomo wzorowana na „skutecznych” działaniach rosyjskich. Jak twierdzi Anna Ponomarewa z tzw. Analitycznej Służby Donbasu rzekomo na skutek decyzji prezydenta Andrzeja Dudy polecono odpowiednim urzędom centralnym przygotowanie uzasadnienia polskich roszczeń do tych terytoriów. Co się tyczy postawy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, to zdaniem rosyjskich propagandzistów jest on gotowy, aby stać się „nowym Petlurą”, czyli osobą gotową oddać Polsce zachodnią część Ukrainy, o czym jakoby ma świadczyć jego decyzja o przyznaniu Polakom specjalnego statusu w Ukrainie.

W podobnym tonie wypowiadał się były amerykański wojskowy Scott Ritter, często goszczący na prokremlowskich portalach, który jak zauważa Lenta.ru w tekście z 2 sierpnia 2023 r. sugerował, że Polska ma obecnie możliwość bezproblemowego zajęcia Zachodniej Ukrainy, gdyż ani władze Ukrainy, ani Stany Zjednoczone nie będą się temu sprzeciwiały. W jego opinii, Ukraina rozważa sojusz z Polską, w tym bierze pod uwagę kwestię stworzenia jednego państwa. W opinii innego kremlowskiego propagandysty Dmitrija Żurawliowa pogorszenie stosunków polsko-ukraińskich wynika z braku wiary Polski w zwycięstwo Ukrainy, a ochłodzenie relacji pozwoli zmniejszyć wsparcie okazywane Ukrainie.

Wnioski

Informacje o zaangażowaniu ochotników z Polski w walki w Ukrainie pojawiały się w kremlowskiej propagandzie wielokrotnie od 2014 r., jednak początek pełnowymiarowej wojny istotnie zwiększył ich liczbę. Kluczowym celem działań kremlowskiej machiny propagandowej w tym aspekcie jest usprawiedliwienie rosyjskich porażek w wojnie przeciwko Ukrainie. Łączy się to z jedną z kluczowych narracji propagandy rosyjskiej po 24 lutego 2022 r., zgodnie z którą Rosja jest obecnie w stanie wojny nie tylko z Ukrainą, ale z całym Zachodem. Dostrzegamy ciekawą zależność, im gorzej przedstawiała się sytuacja wojsk rosyjskich w Ukrainie, tym bardziej rosła liczba „polskich najemników” walczących po stronie ukraińskiej i obsługujących natowski sprzęt. Co ważne, zgodnie z tą narracją, Polacy walczący w Ukrainie mają być rzekomo bezpośrednio podporządkowani dowództwu NATO, a nie jak jest w rzeczywistości dowództwu Sił Zbrojnych Ukrainy.

Polacy określani są najczęściej jako „najemnicy”, co sugeruje, że nie walczą bezinteresownie, motywowani są przez potencjalne korzyści materialne. Dodatkowo przedstawiani są jako osoby odnoszące się z pogardą do ludności ukraińskiej, dopuszczające się zbrodni wojennych czy wręcz „ludobójstwa na ludności ruskiej”, zachowujące się jakby byli ponad prawem i miały świadomość swojej bezkarności. Celem takiej narracji jest ewidentnie skłócenie Polaków z Ukraińcami i rozbudzenie w społeczeństwie ukraińskim antypolskich resentymentów.

Rosyjska propaganda prezentuje władze Ukrainy jako całkowicie uległe woli Zachodu i zależne od pomocy z zewnątrz. Armię ukraińską jako bezwładną masę, która opiera się Rosji dzięki pomocy opłaconych przez Zachód wojskowych, pozbawionych moralności i skrupułów. Ukraina rzekomo zmuszona jest do tolerowania aroganckiego zachowania „polskich najemników”, a sam prezydent Wołodymyr Zełenski jakoby pogodził się już z utratą zachodnich obwodów państwa na rzecz Polski, a siły porządkowe różnych szczebli zmuszane są do tolerowania przestępstw, jakich dopuszczają się Polacy w Ukrainie. Forsując taką narrację, kremlowska propaganda chce pokazać, że władze Ukrainy nie reprezentują interesów narodu ukraińskiego, który jest upokarzany i krzywdzony przez Zachód. Dodatkowo propagandyści kremlowscy rozpowszechniają narrację, że antyrosyjska część Ukraińców, podobnie jak Polacy, zwalcza chrześcijaństwo i skłania się w stronę ateizmu czy wręcz satanizmu, odcinając się w ten sposób od chrześcijańskich korzeni i wspólnego dziedzictwa prawosławnego.

Andrzej Szabaciuk