Władca Kremla stawia nie tylko na pamięć historyczną jako podstawę własnych rządów. Liczy też na krótką pamięć własnych rodaków, którym oferuje wypowiedzi wykluczające poprzednie. Reakcja na to wszystko społeczności światowej Putina raczej nie interesuje. 

Dzisiejsza Rosja ideowo opiera się na dziedzictwie historycznym Związku Sowieckiego nie tylko w kwestii sukcesji prawnej, która w szczególności pozwoliła jej bezprawnie zająć miejsce stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Nie mniej aktywnie wykorzystywana jest pamięć o „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”, co pozwala unikać niewygodnych pytań o atak na Polskę w 1939 roku, aneksję państw bałtyckich i niesławną „wojnę zimową” z Finlandią, która tylko popchnęła Hitlera do ataku na Związek Radziecki. Oczywiście oficjalna propaganda oferuje ludności Rosji „parkietową” wersję wojny, ponieważ wśród żywych praktycznie nie pozostało jej uczestników i świadków. 

Dla Władimira Putina temat tej straszliwej wojny pozostaje ważny, dlatego zaproponował swoim kolegom z WNP ogłosić rok 2025 „rokiem zwycięstwa i jedności” z okazji 80. rocznicy zwycięstwa nad nazizmem. Nie ma wątpliwości – w obecnym formacie Wspólnoty Niepodległych Państw prawie nikt nie będzie przeciwstawiał się Putinowi, lecz najprawdopodobniej nie będzie również i fanatyzmu z okazji obchodów w roku 2025. Przywódcy postsowieccy zmienili integrację wielu prędkości na rozstanie się w różnej prędkości z Rosją: niektórzy (Azerbejdżan i Armenia) uzyskali poparcie USA i Francji, inni (państwa Azji Środkowej) aktywnie liczą na poparcie Chin. Ramię w ramię  z Kremlem pozostaje tylko Białoruś, ponieważ Łukaszenka jest gotów zademonstrować swoją lojalność przy każdej pierwszej nadarzającej się okazji. Warto pamiętać o tym, że w przededniu 75. rocznicy zwycięstwa nad nazizmem Putin próbował przenieść odpowiedzialność za Holokaust z nazistowskich Niemiec na mieszkańców okupowanej Polski i państw bałtyckich, z których poszczególne jednostki były wykonawcami egzekucji Żydzi, ale na pewno nie ideologami „ostatecznego rozwiązania”. 

Warto również przypomnieć, że 24 lutego Putin mówił o swoich zamiarach „doprowadzenia do demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy”, po raz kolejny próbując zbagatelizować rolę narodu ukraińskiego w zwycięstwie nad nazizmem. Nigdy tak i nie zdołał wyjaśnić, jak „reżimem nazistowskim w Kijowie” może kierować Wołodymyr Zełenski, Żyd z pochodzenia. Kłamstwem okazały się również obietnice „przeprowadzać uderzenia z użyciem precyzyjnej broni w miejsca skupienia ukraińskich jednostek wojskowych”. Żołdacy rosyjscy powodują znaczne straty wśród ludności cywilnej i katastrofalne zniszczenia, po czym Putin deklaruje, że „nie ma potrzeby zmasowanych ataków”, mimo że nie wszystkie cele zidentyfikowane przez rosyjski resort obrony zostały trafione. Wydaje się, że zapomniał o „braterskim narodzie”, z którym „historycznej jedności” zadedykował artykuł na oficjalnej stronie Kremla latem 2021 roku. 

14 października w Astanie (Kazachstan) tezę „Na Ukrainie jeszcze nic nie zaczęliśmy” zastąpiono tezą o konieczności rozpoczęcia wojny na Ukrainie, ponieważ inaczej sytuacja Rosji byłaby jeszcze gorsza. Putin dał jasno do zrozumienia, że armia rosyjska postanowiła otworzyć dla Krymu dostęp do wody Dniepru, licząc, że wszyscy zapomnieli, iż półwysep został okupowany przez rosyjskich „zielonych ludzików” w 2014 roku. Putin chyba jednak o tym pamięta, ale nie powstrzymał się przed kolejną porcją kłamstw. 

Nawiasem mówiąc, zastanawiając się nad „interpretacją klęski Ukrainy”, prezydent Rosji, który jest odpowiedzialny za kradzież 15% terytorium Ukrainy, przypomina każdej zainteresowanej osobie, że sytuację z Rosją można „wytłumaczyć” w ten sam sposób. Rozpocząwszy wojnę z Ukrainą, łamiąc normy prawa międzynarodowego i zasady zdrowego rozsądku, Putin z nadprędkością prowadzi Federację Rosyjską do nowego historycznego kamienia milowego – kryzysu na dużą skalę, który podważy samo istnienie największego państwa świata w jego obecnych granicach. 

Jewhen Mahda

Fot. pixabay.com