Państwowy Instytut Badawczy NASK opublikował raport dotyczący zjawisk, które ogólnie nazywa się dezinformacją, manipulacją czy fake news.

– Raport pokazuje wiele ciekawych informacji, chociaż próba jest stosunkowo mała, bo z tego co widziałem badanie było przeprowadzone na 1000 respondentów, co może być grupą zbyt małą, nie reprezentatywną w stosunku do zjawisk w odniesieniu do których się wypowiadają – zauważa Kamil Basaj z Fundacji Info Ops Polska.

Dlaczego?

– Dlatego, że procesy manipulacji wskazywane przez respondentów, chociażby przez przypisywanie atrybucji, która grupa państw, czy które państwa z ich perspektywy są odpowiedzialne za tego typu operacje, powinna następować po selekcji tego, w jakiś środowiskach informacyjnych ci respondenci funkcjonują na co dzień. Inaczej będzie odpowiadał respondent, który świadomie, bądź nie, jest poddawany procesowi oddziaływania np. rosyjskiej propagandy, inaczej respondent, który gdzieś spotyka się,  nie zawsze będąc tego świadomym, z kontekstowym przekazem chińskiego public affairs. Bardzo wysoki odsetek respondentów wskazał, że dostrzega zjawisko dezinformacji w Internecie, bo to jest około 63% – na tak małej grupie jest stosunkowo wysokim odsetkiem – zauważa Basaj.

Podobnie, zdaniem eksperta Fundacji Info Ops Polska, traktować należy stwierdzenie, że około 30% treści internetowych jest fałszowana lub manipulowana.

– Tutaj wróciłbym do metodyki badania – w mojej ocenie takie badania powinny być prowadzone w stosunku do bardzo dobrze sprecyzowanych i rozpoznanych grup społecznych, które funkcjonują w bardzo różnych środowiskach informacyjnych – stwierdza. – Tutaj zasadniczo pytanie jest stawiane bardzo ogólnie – na ile identyfikują dezinformację, która nomen omen, też w ramach tego badania nie została zdefiniowana respondentowi.

A dlaczego proces definiowania pojęć jest tutaj istotny? Basaj uważa, że istotny jest z tego względu, że dezinformacja niejedno ma imię.

– Klasyfikowana jako środek aktywny ma bardzo złożoną, wielowymiarową strukturę manipulacji procesem decyzyjnym i niejednokrotnie nie jest to informacja nieprawdziwa – mówi szef Fundacji Info Ops Polska. – Jeżeli wracamy zatem do podstawowych kwestii związanych z badaniem, jeżeli badany uważa, że dezinformacja jest wyłącznie informacją nieprawdziwą, tym samym odpowiedzi udzielone na pytanie,  czy identyfikuje czy nie, nie są miarodajne z tego względu, że te najistotniejsze, najbardziej miarodajne, przepraszam za kolokwializm – perfidne ataki informacyjne, są realizowane przy użyciu złożonych procesów  manipulacji, a nie wyłącznie przez posługiwanie się fałszywym przekazem. Tego mi w tym raporcie zabrakło. Bardzo mnie natomiast ucieszył sposób postrzegania odpowiedzialnych za przeciwdziałanie dezinformacji. Tutaj na pierwszym miejscu znalazły się instytucje państwowe, uważam, że jest to dosyć świadomy wybór, świadczy też o pogłębionym rozumieniu wagi problemu, bo niewątpliwie zdolności struktur państwowych są niezbędne do tego, żeby przeciwdziałać tego typu działaniom, aczkolwiek też tutaj brakuje mi rozgraniczenia, ponieważ czym innym są działania ofensywne realizowane przez wyspecjalizowane komórki czy to wojskowe, czy współpracujące ze służbami specjalnymi, czy jakiś model sieciocentryczny realizowany przez aktywistów, ośrodki pozarządowe, oddziaływanie raportami, książkami, elementy działań propagandowych nie wpisują się w te odpowiedzi, których respondenci udzielali na zadane przez NASK pytania. Tak więc samo stwierdzenie, że respondent widzi, identyfikuje czy weryfikuje informacje, to jest bardzo mały wycinek operacji wpływu, która może mieć element manipulacji, czy próby uzyskania wpływu na proces decyzyjny podczas wyborów – konkluduje Kamil Basaj.

WP