Mit doskonałej broni ideologicznej Kremla odpowiada mitowi „drugiej armii świata”. Rosja próbuje wygrać siłą głosu, natarczywym „wrzaskiem” i skalą wpływów, ale nie udaje jej się to w sposób przekonujący. A wątpliwości stają się coraz bardziej widoczne nawet wewnątrz kraju.  

Jak wiadomo, wszelka propaganda opiera się na zestawie rozwiązań technologicznych, które służą do przekazywania określonych postulatów ideologicznych. Federacja Rosyjska w przekonujący sposób pokazuje, że bazuje na doświadczeniach propagandy imperialnej i sowieckiej, zapewniając ich ciągłość i doskonalenie technologiczne. 

Pragnę przypomnieć, że zakrojona na szeroką skalę inwazja na Ukrainę, nazwana przez Władimira Putina „specjalną operacją wojskową”, rozpoczynała się pod hasłami denazyfikacji i demilitaryzacji Ukrainy. Cel tego posunięcia jest oczywisty: Kreml próbował rozpowszechnić własną interpretację stosunków dwustronnych, według której „bratnim narodem ukraińskim” rządzą „naziści”, tańczący pod melodię, zamówioną przez Zachód. Jak dotąd rosyjskiej propagandzie nie udało się w sposób przekonujący uzasadnić, dlaczego Wołodymyr Zełenski, Żyd z pochodzenia, jest nazistą. Zintegrować znaki taktyczne V, O, Z w przestrzeni informacyjnej Federacji Rosyjskiej propagandystom Kremla udało się nieco lepiej, ale w wielu krajach europejskich ich użycie jest zabronione na równi ze wstążką „Świętego Jerzego”. Dziś jednak o „denazyfikacji” mówią raczej tylko ideologowie rosyjskiego imperializmu, tacy jak Timofiej Siergiejcew, który w swoim czasie pozostawił polityczno-technologiczny ślad na Ukrainie. 

Nawet całkowicie kontrolowana przez Kreml rosyjska socjologia wysyła alarmujące sygnały: w społeczeństwie rosyjskim narasta niepokój i zapotrzebowanie na negocjacje z Ukrainą. Zapowiedź i rozpoczęcie „częściowej” mobilizacji w trzeciej dekadzie września 2022 roku stały się bardzo znamienne nie tylko metodologicznie – Putin w XXI wieku stosuje metody ubiegłego stulecia. Dzięki mobilizacji, której druga fala planowana jest na początek 2023 roku, wojna coraz aktywniej dociera do domów rosyjskich obywateli, a co najmniej 700 tys. z nich uciekło z własnego kraju, aby nie wstąpić w szeregi „niezwyciężonej i legendarnej” armii rosyjskiej. Jest to wyjątkowy przypadek dla kraju o agresywnej praktyce prowadzenia polityki. Jednak nawet w Rosji obserwuje się pewna zmiana nastrojów, słabnie też euforia związana z konfrontacją z Ukrainą.  

Po 24 lutego Kreml został zmuszony do zmiany lokomotyw propagandy: zamiast RT i Sputnik Media, których działalność na Zachodzie znajduje się pod ścisłą kontrolą (bo nie ma już „na nich” miejsca, gdzie można by było odcisnąć piętno), zostały agencje informacyjne RIA Nowosti i TASS. Wydaje się, że przedstawiciele świata zachodniego wciąż nie potrafią zrozumieć, jak można kłamać w wiadomościach państwowej agencji informacyjnej. Zaznaczę od siebie – jest to możliwe prawie codziennie i bez żadnych oznak wyrzutów sumienia. Rosja próbuje narzucić swój program informacyjny poza granicami tak zwanego „złotego miliarda” i czasami robi to dość skutecznie. 

Warto zwrócić uwagę na dwie kategorie propagandzistów – wykonawców zadań ideologicznych Kremla. Jedną z nich jest tzw. „korespondenci wojenni”, których umiejętności szlifowano podczas walk na Donbasie i w Syrii w latach 2014-2022. Tradycja wykorzystywania korespondentów wojennych sięga początków XX wieku i zdążyła przybrać różne formy. W paradygmacie Kremla „korespondenci wojenni” powinni tworzyć iluzję „wielkiego zwycięstwa”, dodając realizmu inscenizowanym filmom rozpowszechnianym przez ministerstwo obrony Federacji Rosyjskiej. Jeden z nich, Siemion Piegow, został nawet ranny na Ukrainie. Dwaj pozostali – Aleksander Stieszyn i Jewgienij Poddubny – zostali osobiście przyjęci przez Putina w czerwcu 2022 roku. Co ciekawe – ukraińscy żołnierze wielokrotnie wykorzystywali informacje rosyjskich wojskowych korespondentów do przeprowadzania ukierunkowanych ataków na punkty dowodzenia i dyslokacji wroga. Nie zapomina się w Rosji również o urzędnikach i prominentach: rzecznik ministerstwa obrony FR Igor Konaszenkow otrzymał kolejny stopień generalski za liczne głoszone „na żywo” steki kłamstw

Następna kategoria to kolaboranci, na których Kreml przerzucił część odpowiedzialności informacyjnej za komentowanie sytuacji na okupowanych terenach. Często dokładają oni wszelkich starań, aby uzasadnić zaufanie nowych „właścicieli”. Nazwiska Puszylin, Pasiecznik, Saldo, Bałycki (ostatni dwaj to deputowani do parlamentu Ukrainy poprzednich zwołań) stale pojawiają się w wiadomościach, postacie te przyczyniają się do legalizacji rosyjskiej okupacji części terytorium Ukrainy. Kolejny czołowy kolaborant – Kirill Stremousow – którego kariera publiczna rozpoczęła się w kontekście antyszczepionkowców, zginął w wypadku samochodowym w przededniu wyzwolenia Chersonia. Moim zdaniem jest to bardzo wymowny przypadek. Pomimo braku oficjalnej cenzury, doniesienia rosyjskich mediów (zgodnie z normami rosyjskiego ustawodawstwa media muszą kierować się wyłącznie oficjalnymi źródłami, aby nie ponieść kary za „dyskredytację rosyjskiej armii”) są bardzo podobne do wiadomości Telewizji Centralnej ZSRR na temat obecności ograniczonego kontyngentu wojsk radzieckich w Afganistanie. Z dniem 1 grudnia 2022 roku weszło w życie rozporządzenie FSB, które zabrania „agentom zagranicznym” omawiania przebiegu działań wojsk rosyjskich na Ukrainie

Aby zatrzeć odpowiedzialność za działania wojsk rosyjskich, kremlowska propaganda posługuje się terminem „siły sojusznicze”, łącząc tym samym armię rosyjską z nielegalnym formacjami zbrojnymi tzw. republik DRL i ŁRL. Jednak określenie to może wprowadzić w błąd niewiele osób, ponieważ charakter działań wojennych zmienił się znacząco po 24 lutego 2022 r. Mobilizacja ludności na terenach okupowanych jest zbrodnią wojenną, za którą rosyjscy przywódcy w przyszłości poniosą odpowiedzialność. W odniesieniu do Sił Zbrojnych Ukrainy rosyjscy propagandziści używają terminów o konotacjach odczłowieczających – „naziści”, „nacjonaliści”, ”bojówkarze Zełenskiego”. W przekazach informacyjnych tub propagandowych Kremla często widoczne jest przeciwstawianie Sił Zbrojnych Ukrainy a „batalionów nacjonalistycznych” (w tym wypadku rosyjskie media mają na myśli bataliony ochotnicze i jednostki obrony terytorialnej), którym Rosyjska propaganda przypisuje funkcje żandarmerii wojskowej i jednostek pacyfikujących

W audycjach i doniesieniach prasowych rosyjskich mediów aktywnie przedstawiani są ukraińscy jeńcy wojenni, którzy mówią do kamery to, co od nich wymagają i chcą usłyszeć. Przypomnę, że wiele armii cywilizowanego świata przewidziało podobne zasady postępowania dla żołnierzy, którzy zostali schwytani. Rosyjska propaganda zwraca szczególną uwagę na dwie kategorie jeńców wojennych – przedstawicieli pułku Gwardii Narodowej „Azow”, uznawanego przez Kreml za przestępczy, oraz zagranicznych żołnierzy-ochotników Sił Zbrojnych Ukrainy. Nawiasem mówiąc, wrześniowa wymiana jeńców, podczas której do domu wróciło 10 schwytanych cudzoziemców i wielu żołnierzy pułku „Azow”, nie znalazła adekwatnego wytłumaczenia w mediach rosyjskich. Niektórzy eksperci sugerują, że zapowiedź „częściowej mobilizacji” była próbą postawienia przez Kreml informacyjnej zasłony dymnej nad tym wydarzeniem.  

Dostawy nowoczesnej zachodniej broni dla Sił Zbrojnych Ukrainy, które pozwoliły zmienić sytuację na linii frontu, są najpotężniejszym czynnikiem drażniącym Kreml.   Po tym, jak Siły Zbrojne Ukrainy zaczęły otrzymywać haubice o kalibrze 155 mm, w rosyjskich mediach rozgorzała epopeja informacyjna o polowaniu na nie, której apoteozą była demonstracja podczas wystawy „Armia” w sierpniu 2022 roku zdobytej jako trofeum nieużytecznej haubicy M777. Skuteczne wykorzystanie przez ukraińskie wojsko systemów artylerii rakietowej HIMARS stało się prawdziwym postrachem dla rosyjskich najeźdźców. Dziesiątki magazynów z amunicją stały się ofiarami ataków ukierunkowanych, więc generał Konaszenkow osobiście wielokrotnie opowiadał o zniszczonych wyrzutniach i „przechwytywaniu” pocisków HIMARS, narażając się na stanie się pośmiewiskiem w oczach świata. Przypomnę, że Pentagon zaprzecza zniszczeniu nawet jednej wyrzutni HIMARS spośród przekazanych Ukrainie.      

To nie przypadek, że rosyjska propaganda regularnie oskarża Stany Zjednoczone o nielegalne eksperymenty w laboratoriach bakteriologicznych i chemicznych na terytorium Ukrainy. Raz w miesiącu osobiście wypowiada tego typu oskarżenia szef sił obrony radiologicznej, chemicznej i biologicznej Rosji gen. Igor Kiriłłow. W ten sposób Kreml próbuje przemieścić akcenty na wypadek ewentualnego użycia broni chemicznej przez rosyjskie wojsko, starając się przygotować w ten sposób opinię publiczną.  

Kontrofensywa Sił Zbrojnych Ukrainy zmusiła rosyjskich propagandystów do rozwikłania złożonego problemu. Mówimy o zbrodniach wojennych okupantów, których znanymi epicentrami były Bucza, Izium i szereg innych miejscowości, gdzie okupanci ulokowali swoje katownie i miejsca kaźni. Skala zbrodni ujawnia, że nienawiść do obywateli Ukrainy jest kultywowana na oficjalnym szczeblu państwowym.  Ponieważ społeczność światowa dowiedziała się o masowych egzekucjach pozasądowych i skutkach barbarzyńskich ostrzałów, rosyjscy propagandyści próbują je zdewaluować i zrzucić odpowiedzialność za te barbarzyńskie działania na ukraiński rząd i jego zachodnich sojuszników. Na dodatek oskarżenia o fałszowanie dowodów pod adresem Wielkiej Brytanii są wysuwane przez kremlowskie tuby propagandowe szczegółowo barwnie. 

Wrześniowa kontrofensywa Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie charkowskim, która umożliwiła niemal całkowite wyzwolenie regionu spod okupacji, stała się poważnym sprawdzianem dla rosyjskiej machiny propagandowej. Okazało się, że nie jest ona przygotowana do pracy z negatywnymi informacjami, które miały charakter tsunami, jak i do gwałtownej zmiany sytuacji na froncie. Apele patriotyczne i naśladowanie ruchu wolontariuszy to chyba wszystko, do czego zdolna okazała się rosyjska machina propagandowa. A wyzwoleniu w listopadzie przez Siły Zbrojne Ukrainy Chersonia towarzyszyły informacyjne „wrzuty” o „porozumieniach” między przywództwem Rosji i Ukrainy.      

Pseudoreferenda na okupowanych terenach Ukrainy stały się wyrazem lekceważenia przez Rosję norm prawa międzynarodowego i zdrowego rozsądku.  Warto dodać, że ich organizowaniu towarzyszyła aktywna kampania informacyjna, skierowana do rosyjskiego odbiorcy, która obejmowała demonstrację pozytywnego nastawienia przed „referendami” mieszkańców poszczególnych okupowanych regionów, obecność zagranicznych obserwatorów oraz inne elementy imitacji procesu demokratycznego. Bezprawne przyłączenie terytoriów okupowanych do Rosji zostało ocenione przez Zgromadzenie Ogólne ONZ, w którego trakcie Federacja Rosyjska stała się częścią „koalicji banitów”. 

Warto zwrócić uwagę na możliwość szantażu nuklearnego ze strony Kremla. Jeśli przez długi czas elementem propagandowego oddziaływania była zajęta przez wojska rosyjskie największa w Europie Zaporoska Elektrownia Jądrowa, to w listopadzie takim czynnikiem stały się założenia o użyciu przez Ukrainę „brudnej bomby”. Twierdzili o tym rosyjscy ministrowie obrony i spraw zagranicznych Siergiej Szojgu i Siergiej Ławrow, przewodniczący Dumy Państwowej Wołodin i przedstawiciel FR przy ONZ Niebienzia. Władimir Putin również wykorzystywał w swych wypowiedziach tę strukturę propagandową, co pozwala spostrzec celowość i spójność rosyjskich działań. W ten sposób Kreml próbował nie tylko zdyskredytować Ukrainę, ale także zastraszyć Zachód, aby wywołać zmniejszenie pomocy dla Ukrainy.   

Bardzo wymowny jest fakt, że rosyjskie propagandowe konstrukcje podchwytywane są nie tylko przez przedstawicieli władzy. Najpierw założyciel inicjatywy broniącej praw człowieka „Gulagu.net”, Władimir Osieczkin, wygłosił pretensje władzom ukraińskim w sprawie śmierci „wagnerowskiego żołnierza”, byłego więźnia Jewgienija Nużyna, pytając, dlaczego został przekazany Rosjanom w trakcie wymiany jeńców. Następnie współpracownicy Aleksieja Nawalnego aktywnie promowali film o rzekomej egzekucji rosyjskich jeńców w okolicach Makiejewki na Donbasie. Warto jednak uznać kilka obszarów, w których rosyjscy propagandyści odnoszą lokalne sukcesy. Po pierwsze, jest to działanie anonimowych kanałów Telegram na Ukrainie, gdzie one jednak z pewnym powodzeniem tworzą alternatywny program nurtujących kwestii. Po drugie, jest to podsycanie protestów w Europie spowodowanych pogorszeniem się poziomu życia. Po trzecie – manipulowanie sytuacją w przestrzeni postsowieckiej – w Mołdawii, Gruzji, Armenii, które również znajdują się w kręgu rosyjskich interesów.    

Rosyjska propaganda jest nie tylko najskuteczniejszym narzędziem Kremla na obecnym etapie. Rzecz polega w czym innym – nawet ona okazała się niezdolna do ukrycia zacofania i niesprawności rosyjskiej machiny państwowej w obecnych warunkach. Rosyjskie komunikaty i narracje w rzeczywistości „zawisają w powietrzu”, nie znajdując masowego poparcia społecznego w USA, Wielkiej Brytanii i UE.

Jewhen Mahda