Po agresji rosyjskiej na Ukrainę na YouTube można trafić na masę filmów i kanałów, które zajmują się komentowaniem wydarzeń związanych z wojną. Choć rodzaj poruszanej tematyki i ich poziom merytoryczny jest różny, można spotkać również obrazy, które pod pozorem względnego obiektywizmu realizują w praktyce cele rosyjskiej propagandy. Najczęściej mają charakter dyskusji, co u widza rodzi na pierwszy rzut oka przekonanie, że reprezentują rzekomo dwa punkty widzenia. Choć już na pierwszy rzut oka sposób przekazywanych przez nie treści wyraźnie odbiega od tego, co prezentują media czy fachowe analizy, starają się przekonać widza pozorną rzeczowością i merytorycznością, nie epatując nachalną antyukraińskością ani nie ogłaszając wszem i wobec miłości do Putina. Pod względnym zrównoważeniem treści kryje się jednak powielanie schematów rosyjskiej dezinformacji. Najczęściej kanały te mają charakter niszowy, jednak mogą powodować dezorientację nieobeznanego z tematem widza, który trafi na nie przypadkowo. Zwłaszcza, że niepotwierdzone i nieprawdziwe informacje wymawiane są na nich jako prawdy oczywiste i znane każdemu. Posługują się też często niedomówieniami, jakie nadają ich autorom nimb osób, które poznały z tajemnych źródeł wiadomości niedostępne dla zwykłych śmiertelników.

Przykładem mogą być tu niektóre filmiki na kanale prowadzonym przez powiązanego z prorosyjskim ruchem Rodacy Kamraci, Macieja Porębę. Pojawiają się tam obok tych, które prezentują już na pierwszy rzut oka dość dziwne teorie spiskowe. Sam Poręba stanowi postać dość enigmatyczną. Jest synem znanego twórcy filmowego z okresu PRL-u, Bohdana Poręby, reżysera m.in. „Hubala” i „Katastrofy w Gibraltarze”, współzałożyciela w latach 80. narodowo-komunistycznego Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”. Maciej Poręba jest z zawodu kostiumologiem. Wykształcenie politologiczne oraz historyczne, którym się chwali, nigdy nie zostało oficjalnie potwierdzone. Sam uważa się za geopolityka, jednak ma poważny problem z zapamiętaniem nazw państw, zwłaszcza azjatyckich. (Na przykład Malezję uparcie nazywa „Melazją”). Jego rozmówcą w jednym z filmów, w którym widać dobrze – silące się na rzeczową analizę sytuacji – powielanie treści dezinformacyjnej, jest Krystian Jachacy, sekretarz generalny partii Praca Polska, przedstawiającej się jako „narodowa” i „socjalistyczna”, odwołującej się otwarcie do tradycji narodowego komunizmu okresu PRL-u.

Materiał koncentrował się m.in. na analizie opinii polskich oraz europejskich na temat rosyjskiej mobilizacji. Jachacy twierdzi, że Zachód wpadł z tego powodu w panikę i stosuję politykę gróźb wobec Rosji. Odwraca więc sytuację – to nie Federacja Rosyjska grozi innym krajom różnymi konsekwencjami w przypadku wspierania Ukrainy, ale NATO prowadzi politykę gróźb wobec Kremla. Rozmówcy stosują przy tym pojęcie „kolektywny Zachód”, charakterystyczne dla rosyjskiej propagandy.

Sami przy tym jednak mówią o rosyjskiej groźbie dla krajów Europy Zachodniej. Poczucie zagrożenia wzmacniać ma twierdzenie, że Federacja Rosja ma w Kaliningradzie zgrupowanie 100 tys. żołnierzy z bardzo nowoczesną bronią, gotowych do uderzenia na kraje NATO, w tym Polskę. Stanowi to ewidentny przykład dezinformacji. Zgodnie z raportem przygotowanym w kwietniu 2022 roku przez specjalistyczny portal Defence24, przed wojną w Obwodzie Kaliningradzkim siły lądowe liczyły około 12 tysięcy żołnierzy. Ponadto było tam 50-80 samolotów bojowych (z których część znajduje się w stanie kompletnie nielotnym), około różnych 45 śmigłowców, dywizja obrony przeciwlotniczej, grupę okrętów Floty Bałtyckiej, szereg jednostek specjalistycznych i pomocniczych. Część ze stacjonujących tam żołnierzy została wykorzystana w wojnie z Ukrainą, natomiast jedynym poważniejszym wzmocnieniem, które przybyło z głównego terytorium Rosji, były trzy hipersoniczne pociski Kindżał wraz z ich nosicielami (myśliwce MiG-31). I choć zgrupowanie to zostało z pewnością wzmocnione w trakcie mobilizacji, ocena jego siły prezentowana przez Porębę jest co najmniej kilkukrotnie przesadzona.

Z kolei stanowisko władz unijnych, że Unia Europejska nie jest w stanie wojny z Rosją, odbierają jako wstrzemięźliwe. Zestawiają to ze stwierdzeniami Ławrowa, że Rosja jest praktycznie w stanie wojny z Zachodem. Przyjmują więc w ten sposób optykę wybitnie rosyjską, zgodnie z którą Kreml nie toczy wojny z Ukrainą, a z całym blokiem krajów, jakie za nią „stoją”.  

Jednocześnie Poręba sugeruje, że ukraińska armia jest o wiele potężniejsza niż się wydaje. Przyjmuje on bowiem rosyjskie szacunki strat zadanych Ukrainie. Ponieważ podawane w nich liczby przekraczają przynajmniej kilkukrotnie stan sprzętu posiadanego przez armię ukraińską, uznawane są przez ekspertów powszechnie za nie mające żadnych punktów stycznych z rzeczywistością. Natomiast Poręba twierdzi, że do tej pory zostało zniszczone dwa razy tyle sprzętu, ile oficjalnie przed wojną posiadała strona ukraińska. Sugeruje on, iż wojsko ukraińskie posiadało dużo więcej czołgów, pojazdów opancerzonych i samolotów, niż oficjalnie deklarowało. Nie do końca zgadza się z odmawianiem przez dwóch panów podmiotowości Ukrainie, której wola dla nich nie znaczy nic, wobec tajnych ustaleń rosyjsko-amerykańskich. Jednoczesne przyjęcie, że Ukraina jest dużo silniejsza niż się wydaje i dlatego mogła walczyć jak równy z równym z Rosją oraz że jest słabym krajem całkowicie zależnym od USA, wydaje się mocno na bakier z logiką. Rozmówcom ta sprzeczność jednak absolutnie nie przeszkadza.

Krytycznie podchodzą do posunięć polskiego rząd. Jachacy gani „zawziętość” władz Rzeczpospolitej i ich „betonową” politykę antyrosyjską, „rusofobiczną”. Według Poręby konfliktuje ona nas bezpośrednio nie tylko z „blokiem rosyjsko-białoruskim”, ale również z Chinami. (Konstatacja zdziwiła chyba trochę nawet jego rozmówcę). Natomiast Jachacy uważa, że w postawie antyrosyjskiej zostaliśmy praktycznie osamotnieni, zwłaszcza wśród państw Międzymorza. Jego zdaniem sprawiła ona, że znaczenie Polski zdecydowanie zmalało i jest teraz w stanie wiązać się „jak równy z równym” wyłącznie z krajami bałtyckimi – państwami małymi „bez armii, bez gospodarki, bez niczego”. Trudno przyjąć taką „analizę”, skoro w rzeczywistości „pozafilmowej” przeczy temu postawa innych państw europejskich, które konsekwentnie popierają Ukrainę.

Pozory bezstronności autorzy usiłowali zachować, poruszając kwestię „domniemanych zbrodni na terenie Ukrainy”. Zdaniem Poręby oraz Jachacego nie można jednoznacznie domniemywać, kto jest odpowiedzialny za te czyny. Jachacy nie przesądza tutaj ani winy rosyjskiej, ani ukraińskiej. Jednak rozmówcy sugerują niedwuznacznie, że odpowiedzialność mogą ponosić Ukraińcy. Jako argument podają, że Amnesty International nie została akredytowana do zbadania sprawy Iziumu, co nie jest prawdą. Jest to kolejna nieścisłość, bowiem organizacja ta, prowadząc badania m.in. na terenie Buczy (początek kwietnia), jednoznacznie stwierdziła, że to rosyjska zbrodnia popełniona na ukraińskich cywilach. W innych mediach nie pojawia się żadnych informacja na temat ewentualnego braku dostępu czy akredytacji dla Amnesty. Gdy natomiast mowa o Iziumie, organizacja na swojej stronie w nagłówku podkreśla, że to „makabryczne świadectwo rosyjskiej agresji”.

Ponadto rozmówcy snują apokaliptyczne wizje przyszłości. Uważają, że im konflikt będzie trwał dalej, tym sytuacja ekonomiczna Polaków będzie gorsza. Ich zdaniem doprowadzi to do wybuchu społecznego, na którym skorzystają nieznane siły. Posługują się przy tym znanym fake newsem, że część broni wysyłanej na Ukrainę trafia do bliżej nieokreślonych organizacji. I w chwili wybuchu niepokojów organizacje te przejmą władzę. Sugerują też, że sięgnąć po nią mogą Ukraińcy, którzy przybyli do Polski. Zdaniem autorów filmiku mogą oni być rosyjską piątą kolumną. Głównym argumentem świadczącym o tym ma być to, że mówią oni po rosyjsku albo surżykiem (język potoczny, łączący elementy rosyjskiego i ukraińskiego). Oczywiście w tych „kalkulacjach” „analitycy” nie uwzględniają, iż większość uchodźców z Ukrainy to kobiety i dzieci, ani że rosyjski i surżyk są dość powszechne we wschodniej części tego kraju. Toczą się tam walki, a więc stamtąd właśnie najwięcej osób miało powód, aby uciec przed wojną.

Ponadto Poręba i Jachacy twierdzą, że NATO już szykuje się na te wydarzenia, które mogą ogarnąć całą Europę. Stąd rzekome istnienie we Włoszech specjalnego korpusu Paktu Północnoatlantyckiego mającego walczyć z demonstrantami oraz szykowanie niemieckiej armii do tłumienia protestów we wschodnich landach. Rzecz jasna te informacje nie znajdują potwierdzenia w żadnych innych źródłach, choć przez autorów traktowane są jako oczywiste fakty, które nie potrzebują żadnego przybliżenia, rozwinięcia, uzasadnienia. W ten sposób sugerują widzom, że są to rzeczy powszechnie znane, choć powstały najprawdopodobniej w ich głowach.

ToMa

Fot. screen YouTube