Nasi amerykańscy koledzy potrafili już wypuścić kolejny „dreszczowiec” o „ataku Rosji na Ukrainę z terytorium Białorusi” – powiedziała przedstawicielka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa na briefingu 20 stycznia br. – Nie ma wątpliwości, że zachodnia propaganda w nadchodzących tygodniach będzie gorączkowo promować tę waszyngtońską narrację – dodała.

Zacharowa mówiła także o tym, że prezydent Aleksandr Łukaszenka wyraził obawy dotyczące rozmieszczenia wojsk NATO wzdłuż zewnętrznych granic Białorusi. Ponieważ jest to zewnętrzna granica Państwa Związkowego i Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), Rosja wraz z Białorusią „zmuszone są do odpowiedniego reagowania”. Najbardziej kuriozalnie w przemówieniu Zacharowej brzmi jednak ten fragment: „Polska, Litwa i Ukraina demonstracyjnie przerzucają na granice uzbrojonych funkcjonariuszy, sprzęt wojskowy i budują infrastrukturę. Nie zadają sobie trudu wyjaśnień. Jest oczywiste, że są to działania prowokacyjne, ale nie widzą potrzeby, aby się z nich wytłumaczyć lub usprawiedliwić”. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że powyższe słowa padają w roku 2022! Przedstawiciel rosyjskiego MSZ próbuje przekonać opinię publiczną, że wzmacnianie zewnętrznych granic Unii Europejskiej związane jest z prowokacją ze strony NATO. W dalszej części przemówienia Zacharowa staje się jeszcze bardziej bezczelna: „Chciałabym podkreślić, że w przeciwieństwie do naszych zachodnich kolegów, nie ukrywamy naszego planu, działamy otwarcie, udzielamy wyjaśnień, odpowiadamy na pytania”.

„Otwarte działanie” Federacji Rosyjskiej doprowadziło do tego, że dziś cały cywilizowany świat wyraża niepokój wobec realnej groźby kolejnej agresji z jej strony na Ukrainę. Czy działania kraju, który faktycznie „nie ukrywa planu i działa otwarcie” prowokuje takie nagłówki w prasie, jak te z ostatnich tygodni? Zapewne zależy to od standardów, do których się przywykło, ale w cywilizacji łacińskiej, z jej personalistycznym podejściem do człowieka i polityką podporządkowaną moralności możemy źle odczytywać intencje państwa z ciągotami totalitarnymi.

– To działania PR-owo-propagandowe Łukaszenki – tak wypowiedzi Zacharowej komentuje dr Jakub Olchowski, kierownik Zespołu Europy Wschodniej Instytutu Europy Środkowej w Lublinie, z którym dzielę się swoimi spostrzeżeniami. – Przecież Białoruś narrację o grożącym jej niebezpieczeństwie prowadzi już od dłuższego czasu. Co ciekawe, to niebezpieczeństwo widzi nie tylko ze strony państw NATO, ale właśnie ze strony Ukrainy – przekonuje mój rozmówca i zwraca uwagę na ważny fakt: – Pamiętajmy jaka była rzeczywista sekwencja zdarzeń. Kremlowska propaganda stara się dziś wywrócić logikę działań. I faktycznie, gdy przyjrzymy się sekwencji zdarzeń, możemy mówić o prowokacji, ale nie ze strony państw zachodnich tylko naszych wschodnich sąsiadów. Bo obecnego napięcia na linii Kijów-Moskwa nie można rozpatrywać zgodnie z wyznaczoną przez rosyjskich propagandystów narracją, ale w kontekście faktów. A te są takie, że w 2014 roku miała miejsce agresja Rosji na Ukrainę. Kropka. Jeśli patrząc na kolejne wydarzenia na Wschodzie, będziemy mieli w pamięci 2014 rok, wówczas zobaczymy właściwy obraz.

WP

Fot. flickr.com

Materiał oryginalny: „Symulanta Putina. Felieton redaktora naczelnego” / Kurier Lubelski