Trawi nas problem dezinformacji — do takich wniosków doszli uczestnicy debaty „Fake Newsy — wpływ fake newsów na zachowania społeczne”, która odbyła się podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Justyna Orłowska pełnomocnik prezesa Rady Ministrów ds. GovTech, Grzegorz Nowacki, redaktor naczelny „Pulsu Biznesu”, Jan Pilewski senior public affairs manager w Play oraz Radosław Kazimierski, dyrektor biura public relations w PGNiG rozmawiali o tym, jaki wpływ na opinie społeczne mają fałszywe treści rozpowszechniane w sieci oraz zastanawiali się jak temu przeciwdziałać.

Debatę moderował prezes PAP – Wojciech Surmacz, który spytał panelistów m.in. o to, czy wiarygodność idzie w parze z szybkością publikowanych informacji.

Zdaniem Grzegorza Nowackiego – redaktora naczelnego „Pulsu biznesu” fake newsy dzielą się na dwie kategorie: te wyprodukowane celowo, by wprowadzić odbiorcę w błąd oraz te, które są wynikiem pomyłki. Jego zdaniem znacznie gorsze są te pierwsze, bo pomyłki zdarzały się zawsze. Nowacki podkreślił, że „szybkość oznacza większe prawdopodobieństwo popełnienia błędu”. Zwrócił także uwagę na fakt, że fake newsy są gorsze od błędu. „Jeśli ktoś z premedytacją puszcza coś w obieg, to są tego gigantyczne konsekwencje”.

„Jednym problemem jest faktycznie nieweryfikowanie źródeł, a innym poleganie i promowanie źródeł, które są już ukierunkowane w jedną konkretną stronę” – dodała Justyna Orłowska.

Oceniając wpływ fake newsów na różne dziedziny życia, Radosław Kazimierski wskazał, że mają one „wpływ na wszystko” – firmy na giełdzie, poczucie bezpieczeństwa obywateli, a także na administrację publiczną. Także Jan Pilewski stwierdził, że „kiedy mówimy o wpływie na społeczeństwo, nie zauważamy różnicy, jeśli chodzi o fake newsy wynikające z braku sprawdzenia, czy wypuszczanymi celowo”. „Efekt jest taki sam” – wskazał. „Prędkość, z jaką podawany jest news, nieraz powoduje, że nie zdążymy wyjaśnić naszych działań. Efekt jest taki, że w miejscu, w którym chcemy przeprowadzić naszą inwestycję, dochodzi prawie do linczu. Ten wymiar społeczny jest ogromny” – mówił, wspominając protesty towarzyszące budowie masztów sieci 5G.

„Problemem w fake newsach jest ich źródło” – wskazał Grzegorz Nowacki, podkreślając rolę mediów społecznościowych w rozpowszechnianiu niesprawdzonych informacji. „W mediach społecznościowych informacje tworzą często anonimowe postacie. Jest trudno je rozpoznawać, a jeżeli jeszcze pięcioro twoich znajomych podaje dalej tę informację, to czujesz się usprawiedliwiony” – powiedział. W jego ocenie, jedynym środkiem zaradczym jest korzystanie ze sprawdzonych źródeł.

Na weryfikację źródeł oraz na rolę dziennikarzy w przekazywaniu sprawdzonych informacji wskazał też Kazimierski. „Jeśli informacja jest topowa, newsowa, jest niezweryfikowana, dziennikarz podaje ją na swoją odpowiedzialność” – wskazał.

Fałszywe wiadomości wywierają negatywny wpływ na emocje, rozumowanie i zachowanie człowieka poprzez kreowanie nieprawdziwego obrazu rzeczywistości. Mimo, że dezinformacja nie jest zjawiskiem nowym, to rozwój internetu i serwisów społecznościowych umożliwił manipulowanie opinią publiczną na niespotykaną dotąd skalę.

Według informacji udostępnianych przez polskie instytucje państwowe, działania informacyjne i psychologiczne prowadzone są przede wszystkim przez Rosję. Możemy się z nimi spotkać właśnie głównie w internecie oraz mediach społecznościowych.

Rosyjskie operacje informacyjne i psychologiczne przeciwko Polsce prowadzone są wobec co najmniej czterech podstawowych grup docelowych: do polskojęzycznego audytorium w Polsce, zachodnich odbiorców w państwach zachodnich, odbiorców rosyjskojęzycznych w Rosji i rosyjskojęzycznych odbiorców na obszarze poradzieckim (np. na Ukrainie).

Co szczególnie istotne, specyfika polskiego środowiska informacyjnego pozostaje wciąż mało zbadanym zagadnieniem. Nie ulega natomiast wątpliwości, że rosnąca grupa odbiorców nie traktuje tzw. klasycznych mediów mainstreamowych (przestrzegających standardów dziennikarskich) jako głównego źródła informacji. Chodzi tu głównie o osoby młode i starsze, które korzystają z mediów społecznościowych, a poprzez nie stają się także odbiorcami treści tzw. mediów alternatywnych czy anonimowych platform blogerskich, na których łatwo udostępniać można treści zbieżne z rosyjską propagandą lub chociażby teorie spiskowe.

Rosja konsekwentnie realizuje przekaz odnoszący się do Zachodu – zachodnie państwa (zwłaszcza Stany Zjednoczone) chylą się ku upadkowi, ich pozycja i znaczenie maleją, a pandemia COVID-19 ukazała „prawdziwą twarz Zachodu”, nieskutecznego w obliczu globalnych zagrożeń. Wywołała chaos i uwidoczniła egoizm oraz brak solidaryzmu w obrębie Unii Europejskiej. Poszczególne państwa członkowskie, jak i ich obywatele mogą liczyć tylko na siebie. Z kolei NATO jest bezradne i nikomu nie potrafi pomóc, naciska jednak na państwa członkowskie, by zwiększały wydatki wojskowe kosztem opieki zdrowotnej. Co więcej, COVID-19 to broń biologiczna, stworzona w laboratoriach NATO (tych znajdujących w Europie Wschodniej), natomiast manewry NATO służą rozprzestrzenianiu wirusa.

Celem działań dezinformacyjnych, prowadzonych przez Rosję w warunkach pandemii, jest uzyskanie wymiernych korzyści. Działania dezinformacyjne Rosji nie są także niczym nowym – to element świadomie prowadzonej polityki odzyskiwania i ugruntowywania swoich wpływów oraz wzmacniania swojej siły oddziaływania na obszarze, uważanym za strefę wpływów.

Co możemy zrobić żeby ustrzec się i nie powielać fałszywych lub zmanipulowanych treści? Należy weryfikować treści które wzbudziły nasze zainteresowanie. Sprawdzać źródła ich pochodzenia. Zajmie to trochę więcej czasu niż bezwiedne podanie sensacyjnej informacji, ale warto to zrobić, by nie stać się jedną z wielu marionetek kremlowskiej propagandy.

SzyMon

Źródła: PAP, https://phavi.umcs.pl

This image has an empty alt attribute; its file name is 87c6c52d-22fd-4d25-b42f-e12e5c59e82a