W minionym tygodniu określenie „lubelski” w Kijowie pojawiało się wielokrotnie i to w wielu językach. Oczywiście chodziło o Trójkąt Lubelski, czyli polityczną inicjatywę Polski, Litwy i Ukrainy, która powstała w lipcu ubiegłego roku właśnie w naszym mieście. Wtedy ministrowie spraw zagranicznych trzech krajów podpisali wspólną deklarację powołującą Trójkąt, którego celem jest wzmocnienie relacji politycznych, gospodarczych, kulturalnych i bezpieczeństwa pomiędzy krajami regionu. Oczywiście wiecznie niezadowoleni krytycy (którzy często wbrew faktom nazywają się „realistami”) twierdzili, że to kolejny papierowy, nic nie znaczący twór, jednak rzeczywistość temu zaprzecza.

Inicjatywa początkowo obejmowała tylko konsultacje, spotkania na poziomie przedstawicieli ministerstw spraw zagranicznych, ale dzięki działaniom wicemarszałek Sejmu RP Małgorzaty Gosiewskiej objęła również poziom parlamentarny. W kwietniu br., w sytuacji gdy Rosja skoncentrowała największa liczbę swoich wojsk wzdłuż granic Ukrainy i na okupowanych od 2014 roku terytoriach, w momencie, gdy wiele wskazywało, że za sprawą szaleństw Putina, być może znów jesteśmy na progu kolejnego otwartego konfliktu zbrojnego, na Donbas pojechali wiceszefowie parlamentów Polski, Litwy i Ukrainy. Ten wyjazd to było zamanifestowanie wsparcia dla naszego wschodniego sąsiada, jednoznaczne pokazanie Putinowi, że jego prowokacji się nie przestraszymy.

Trzech wiceprzewodniczących parlamentów na linii frontu, w odległości strzału wroga, jednoznacznie deklarowało poparcie dla szantażowanej Ukrainy. W wojskowym namiocie pod Mariupolem nad Morzem Azowskim, portem, który wciąż jest albo blokowany przez Rosję, albo szantażowany taką blokadą (bo świat Putinowi na aneksję Krymu i faktyczne sprawowanie kontroli nad Cieśniną Kerczeńską powolił) Małgorzata Gosiewska i wicemarszałek Sejmasa Litwy Paulius Saudargas wręczyli Ukraińcom flagę NATO. Wiceprzewodniczący Stefańczuk miał prawdziwe łzy w oczach, a ukraińscy wojskowi dumnie się prężyli salutując przed flagą Sojuszu Północnoatlantyckiego. Parlamentarzyści dotarli do najdalej wysuniętych ukraińskich placówek wojskowych, gdzie wroga można zobaczyć gołym okiem, podobnie jak i skutki rosyjskiej agresji: setki zniszczonych, zbombardowanych domów, opuszczone miejscowości i stale dźwięczące strzały i wybuchy, które wciąż sieją śmierć.

Wizyta ta przypominała przyjazd w sierpniu 2008 roku śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego do zagrożonego wtargnięciem rosyjskich wojsk Tbilisi. Wtedy z naszym prezydentem do stolicy Gruzji przybyli prezydenci Ukrainy i krajów bałtyckich. Dziś mamy pewność, że ten krok, akt sojuszniczej lojalności i odwagi powstrzymał Putina przed atakiem na gruzińską stolicę i powstrzymał rosyjską agresję w Gruzji – w przeciwieństwie do nieudanych działań i tzw. planu Nicolasa Sarkozy prezydenta Francji, który i w Polsce miał swoich wielbicieli.

Gdy w Kijowie w ostatni czwartek znów spotkali się wiceszefowie parlamentów w ramach Trójkąta Lubelskiego, wiceprzewodniczący Rady Najwyższej Rusłan Stefańczuk stwierdził, że bez hełmów i kamizelek kuloodpornych nie może poznać swoich kolegów, ale że wie, że prawdziwi przyjaciele, na których można liczyć w krytycznej sytuacji właśnie znajdują się w tej sali. Omówiono kluczowe sprawy, a wśród nich przede wszystkim kwestię Nord Stream 2, którego budowa faktycznie dobiega końca, a który jest dowodem jak puste są deklaracje sojusznicze ze strony Niemiec i jak niebezpieczne jest być zakładnikiem polityki wielkich mocarstw. Rozmawiano o sytuacji na Białorusi, ale też o Krymie w kontekście przygotowanego na sierpień spotkania w ramach tzw. platformy krymskiej. Polska może tu odegrać bardzo ważną rolę, zgodną z jej potencjałem w regionie. Nic dziwnego, że tego samego dnia wicemarszałek Gosiewska w Kijowie spotykała się z liderami krymskotatarskiego narodu m.in. z Refatem Czubarowem i Mustafą Dźemilewem.

Kijów w ostatnich latach jest jednym z tych miejsc, gdzie splatają się drogi najważniejszych politycznych graczy na świecie. Na własne życzenie często z tego grona wypadaliśmy, chociaż przedmiotem tych gier pozostajemy. W ostatnim czasie jednak wydaje się, że mamy coraz więcej siły i odwagi mówić swoim głosem i podobnie jak nasi partnerzy z krajów bałtyckich i Ukrainy nie chcemy by o naszych losach decydowano bez nas. Trójkąt Lubelski w taki sposób myślenia na pewno się wpisuje. Oczywiście wszyscy czekamy, żeby Trójkąt stał się Czworokątem wzmocnionym przez reprezentantów demokratycznej Białorusi. Kwadrat Lubelski (a może Format Lubelski) brzmi przecież jeszcze lepiej i jeszcze silniej.

PB

Przypominamy, że za pomocą darmowego narzędzia, jakim jest Tłumacz Google (Google Translate), możliwe jest przetłumaczenie tego tekstu na ponad 100 języków.