Po wielkim sukcesie aplikacji FaceApp (i kontrowersjach z nią związanych) w sieci pojawiają się kolejne generatory tzw. deep fake’ów. Programy te wykorzystują sztuczną inteligencję do podmieniania twarzy w klipach wideo. Na razie wszystko wygląda zabawnie, ale…

Jak podaje serwis innpoland.pl chodzi o bijącą rekordy popularności w Azji chińską aplikacje ZAO. Pozwala ona na podmienienie twarzy aktorów we fragmentach popularnych filmów. Jak podaje serwis, każdy może umieścić swój (i czyjś) wizerunek w scenach z filmów oraz programów telewizyjnych. Wystarczy do tego jedno zdjęcie, choć jak łatwo się domyślić, lepiej jak jest ich więcej (mimika, otwarte i zamknięte usta, zdjęcia z profilu, etc.). Wówczas „uczenie się” aplikacji przebiega sprawniej, a efekty są spektakularne.

Aplikacja rzeczywiście pozwala na osiągnięcie spektakularnych efektów. Świadczy o tym chociażby ten film, na którym azjatycki internauta „wciela się” w bohaterów serialu „Gra o Tron”:

Oczywiście wraz z aplikacją pojawiają się pytania o bezpieczeństwo oraz prywatność. Co  bowiem dzieje się z tak potężną bazą danych? Kto stoi za ZAO? Jak podaje Bloomberg sieć powiązań łączy wynalazcę aplikacji z chińską firmą Momo, właścicielem serwisu streamingowego i randkowego. I choć firma zapewnia, że nie będzie
bez zgody użytkowników wykorzystywać przesłanych zdjęć i stworzonych filmów do użytkowników do celów innych niż ulepszenia aplikacji ZAO App bez ich zgody, a także że usunie  dane użytkowników z serwerów, gdy ci usuną je z aplikacji, wątpliwości pozostają. Wpływ na to mamy bowiem znikomy, a wierzyć na słowo specjalistom zza Wielkiego Muru niekoniecznie warto. Przypomnijmy, że chińscy hakerazy byli wielokrotnie oskarżani o dywersyjną działalność, m.in. w stosunku do takich firm jak Apple, Android i Microsoft, a pomiędzy USA a Krajem Środka trwa zimna wojna handlowa.

Co ciekawe, jak czytamy w serwisie geek.justjoin.it niebezpieczeństwo dostrzeżono także w Chinach. Tamtejszy komunikator WeChat zablokował przesyłanie filmików stworzonych za pośrednictwem ZAO App.

Specjaliści nie mają złudzeń – technologia deep fake będzie coraz bardziej powszechna. Dziś to pozornie neutralne aplikacje do zabawy. Co jednak, gdy pojawią się narzędzia „wklejające” dowolną osobę np. w film pornograficzny?  — Już teraz mamy do czynienia z filmami, które są spreparowane – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Krzysztof Silicki, zastępca dyrektora NASK – Jeszcze przez jakiś czas ludzkie oko będzie mogło wykryć, że tekst, który wypowiada ta osoba, to nie jest tekst, który oryginalnie wypowiedziała. Wiemy, że różne ośrodki pracują nad metodami z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i analizy obrazu, aby manipulować przekazem multimedialnym. To idzie w zastraszającym tempie – dodaje ekspert. Przyjdzie nam więc już niebawem „żyć w ciekawych czasach”, jak mówi – nomen omen chińskie – przekleństwo.

Źr: innpoland, forbes.com, rp.pl

WM