Źródło: EU vs Disinfo

26 maja obywatele UE udali się do lokali wyborczych, aby zagłosować w dziewiątych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wybranych 751 deputowanych do PE, będzie reprezentować interesy ponad 512 milionów obywateli z 28 państw członkowskich UE, co spowoduje ich znaczący wpływ na kształtowanie polityki europejskiej w ciągu najbliższych pięciu lat.

Dzisiejsza publikacja Przeglądu Dezinformacji jest kontynuacją pierwszej poświęconej wyborom edycji: Wiadomości o wyborach do Parlamentu Europejskiego: gra z długodystansowymi celami.

Nowe „as usually”?

W ciągu kilku ostatnich tygodni większą uwagę poświęcano kwestii zagranicznej (czytaj: kremlowskiej) interwencji w wybory do Parlamentu Europejskiego. Dzięki kilku głośnym wypadkom zorganizowanej przez Kreml ingerencji, które wciąż jeszcze żyją w naszej zbiorowej pamięci, okres kampanii wyborczej w UE był przesiąknięty niepokojącym oczekiwaniem na to, że Kreml może w jakiś sposób ponownie próbować wpłynąć i (lub) podważyć proces wyborczy. W odpowiedzi na te obawy, jak i na rosnące zapotrzebowanie na przeprowadzenie analizy wpływów Rosji, w ostatnich miesiącach pojawił się szereg inicjatyw badawczych i monitorujących, które miały na celu monitorowanie, ujawnianie i analizę związanych z wyborami dezinformacji oraz wspieranie wysiłków UE, skierowanych na zminimalizowanie ryzyka (w tym również w przypadku zwiększonej presji na serwisy społecznościowe, które mogą odgrywać kluczową rolę w rozpowszechnianiu dezinformacji).

Jednak w ciągu ostatnich kilka dni przed wyborami, ich wyniki niespodziewanie wykazały recesję: oczekiwania na skoordynowaną i prowadzoną na wielką skalę kampanię ingerowania i wpływu, na ukierunkowaną operację „hakowania i wycieku” lub na inny zmasowany cyberatak wydawały się nie sprawdzać. Zaobserwowany poziom dezinformacji i manipulowania aktywnością w sieci był w dużej mierze, powiedzmy… zwykły. I w większości wypadków wspomniana działalność w tej chwili, co istotne, wydaje się być „swojskiego chowu”, „rodzimą” – zmotywowaną przez populistyczne nastroje antynomenklaturowe, które nabierają siły w niektórych segmentach europejskiego elektoratu i nie są koordynowane bezpośrednio przez Kreml lub jego protegowanych (ale są przez nich podgrzewane!).

W porównaniu z poprzednimi wyborami może nawet się wydawać, że łatwo się wywinęliśmy. Z tym że, zanim odetchniemy z ulgą, zadajmy sobie pytanie: czy jesteśmy gotowi zaakceptować to nowe „jak zwykle”?

Ponieważ w rzeczywistości oznacza ono, że strategia Kremla działa. Oznacza zagrożenie, że zostaniemy niewrażliwymi, a nawet przyzwyczajonymi do działań wywrotowych, wrogo nastawionych władz obcego państwa, których celem jest zniszczenie naszych demokratycznych instytucji i procesów, a także wartości, które odegrały kluczową rolę w procesie budowy, po II wojnie światowej, pokojowej i zamożnej Europy.

„Pięciolecie” prowadzonej przez Kreml kampanii dezinformacyjnej i powiązanych z nią działań i wysiłków skierowanych na ingerencję nie sugerują, że Kreml chce pokoju i dobrobytu dla Europy. Raczej wręcz przeciwnie: pokazują, że chce zobaczyć Europę rozpadającą się, złamaną od wewnątrz, osłabioną działaniami na rzecz rozłamu w UE, narodowymi ruchami niepodległościowymi i niepokojami cywilnymi; Europę, która koncentruje się na problemach wewnętrznych, a zatem nie będzie naruszać strategicznych interesów Rosji, dotyczących jej sąsiadów i miejsc bardziej odległych. Co najważniejsze, Kreml chce postawić Europę w sytuacji, w której nie będzie się w stanie chronić i bronić i nie broniłaby liberalnych wartości demokratycznych, ani nie promowałaby ich w innych regionach.

„Topowe fake’i na temat UE”. DEZINFORMACJE: – UE jest strukturą niedemokratyczną; – Łukaszenko mógł zostać zabity w trakcie szczytu w Brukseli; – Parlament Europejski nie ma władzy; – Europa Zachodnia jest pod wpływem Stanów Zjednoczonych

Idąc tropem okruszków chleba

Żaden z tematów wskazanych wyżej nie jest spekulacją. Każde ze stwierdzeń jest bezpośrednio związane z narracjami dezinformacyjnymi, pochodzącymi z prokremlowskich i federalnych środków masowego przekazu, które zbieramy w bazie danych (w języku angielskim) EUvsDisinfo od 2015 roku. Posiadamy starannie udokumentowane dowody długotrwałej i starannie prowadzonej kampanii dezinformacyjnej Kremla przeciwko Europie i UE, a także przeciwko jej instytucjom, polityce i wartościom. Politycy, którzy wspierają UE, są stale narażani na oszczerstwa, kpiny lub oskarżenia o korupcję, a jednocześnie wiele uwagi poświęca się eurosceptykom. Jest oczywiste, że w ciągu tygodni i miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego działania te były prowadzone w kilku językach: każdy numer Przeglądu Dezinformacji zawiera przykłady powtarzających się dezinformacyjnych narracji na temat UE, począwszy od celowych zniekształceń rzeczywistości aż po oczywiste kłamstwa. Jednocześnie te tendencje są potwierdzane przez naszą zewnętrzną grupę monitorującą środki masowego przekazu i analizującą dane, działającą na zasadzie niepublicznej.

Ubiegły tydzień nie był wyjątkiem. Zauważyliśmy nawet niewielki wzrost ogólnej liczby narracji skierowanych przeciwko UE. Obejmowały one szeroką gamę tematów i promowały pewne wspólne przekazy. Na przykład, jeśli chodzi o demokratyczną (nie)praworządność UE, to pojawiały się opowieści, z których wynika, że prawdziwymi władcami UE są lobbyści, że Parlament Europejski nie ma władzy i że UE jest głęboko niedemokratycznym systemem, stworzonym tylko po to, aby służyć interesom małego kręgu bogatych elit. Wykorzystywano również kwestię migracji, co szczególnie dobrze zapadło w pamięć dzięki pewnej fikcyjnej hitorii. Stwierdzono w niej, że wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej stwierdził, że „państwa monokulturowe powinny zniknąć, a masowa migracja muzułmanów jest środkiem do osiągnięcia tego celu”. Prokremlowskie media zagrały również na wzajemnie połączonych  przekazach na temat „zagrożenia dla wartości”, sugerując, że  Europa wyrzeka się chrześcijańskich korzeni (w przeciwieństwie do Rosji) oraz o „utraconej suwerenności”, twierdząc, że Europa Zachodnia znajduje się pod kontrolą Stanów Zjednoczonych. Pozostałe historie obejmowały twierdzenia, że UE demonstruje wyższość ideologiczną nad rządami krajów, które ją tworzą.

W tym tygodniu znaczną uwagę poświęcono również dziesiątej rocznicy Partnerstwa Wschodniego. Prokremlowskie media połączyły Partnerstwo Wschodnie z długą listą grzechów, która obejmowała oskarżenia o to, że program jest w rzeczywistości kolonialnym projektem UE, że to Unia Europejska sprowokowała wojnę w Donbasie i że celem programu zawsze było izolowanie Rosji. Według jednej z wersji – prezydent Białorusi zrezygnował z udziału w szczycie w Brukseli z powodu groźby „eliminacji fizycznej”. Najwyraźniej stolica UE może stać się teraz centrum zabójstw politycznych!

„Nasiona prowadzonej przez Kreml działalności wywrotowej, pieczołowicie posadzone i uprawiane w ciągu ponad połowy stulecia, skutecznie zapuściły korzenie i teraz rosną dając plony niezależnie od czynników zewnętrznych”

Dokąd się kierujemy?

Te przykłady, rzeczywiście, raczej nie prezentują wyczerpującego wykazu antyeuropejskich dezinformacji, znajdujących się obecnie w obiegu i rozpowszechnianych codziennie przez coraz bardziej rozproszoną sieć źródeł. Sieć ta, jak wspomniano wcześniej, rozrasta się i prawdopodobnie, coraz częściej i bardziej składa się z „rodzimej” publiczności, motywowanej polityką nadużycia władz i niezadowolenia z rządzących, co w niektórych wypadkach jest naturalną reakcją na bliżej nieokreślone braki i niedociągnięcia europejskiego projektu i na nietykalność elity połączonych ze spowodowaną przez globalizację nową gospodarczą i kulturalną niestabilnością.

Nie jest to jednak prawdą. Jest to historia, w którą mielibyście, zgodnie z życzeniami Kremla, uwierzyć. Która w wygodny dla Kremla sposób wybiela jego skoordynowaną pięcioletnią kampanię, skierowaną na destabilizację Europy (i Zachodu w szerszym tego słowa znaczeniu) właśnie dzięki wzmocnieniu i kultywowaniu tych czy innych radykalnych opinii, a także dzięki oportunistycznemu wykorzystywaniu sytuacji kryzysowych, jak było to w przypadku pożaru katedry Notre Dame. A wszystko w imię rozpowszechniania fałszywego przekazu, fałszywych narracji.

Istotą prawdziwej historii – tej, która powinna wywołać nasze głębokie moralne oburzenie, a nie inspirować do przyjęcia, jak należnego, nowego „jak zwykle” – jest to, że nasiona prowadzonej przez Kreml działalności wywrotowej, pieczołowicie posadzone i uprawiane w ciągu ponad połowy stulecia, skutecznie zapuściły korzenie i teraz rosną, dając plony niezależnie od czynników zewnętrznych. Dzisiaj, w dniach wyborów do Parlamentu Europejskiego, Kreml po prostu ma nadzieję zebrać plony tego, co zasiał.

Ta strategia (co ważne!) nie jest nowa: jest pochodną starej sowieckiej praktyki „aktywnych przedsięwzięć”. W słynnym wywiadzie z 1984 roku radziecki uciekinier i były propagandysta z KGB Jurij Biezmienow wyjaśnił, że pierwszym celem „aktywnych posunięć” jest demoralizacja społeczeństwa. Opisuje powolny proces „prania mózgu”, wywrotu ideologicznego i walki psychologicznej, który w ciągu wielu lat kierowany był na zmianę postrzegania jego rzeczywistości docelowej. Zdemoralizowane społeczeństwo nie potrafi skutecznie bronić się ani działać we własnym interesie. Brzmi znajomo?

Jednak Rosja zasługuje również i na uznanie za jej wybitne przewidywania tego, w jaki sposób nasze nowe narzędzia cyfrowe i zmiany w środowisku medialnym i informacyjnym mogą być użyte przy wykorzystaniu i pogłębieniu istniejących słabości. Kreml również zorientował się, jak przekształcić nasze mocne strony przeciwko nam samym: w dzisiejszym cyfrowym ekosystemie takie podstawowe wartości demokratyczne, jak wolność słowa, przejrzystość i nieograniczony dostęp do informacji stają się strefami podatne na nadużycia. Cyfrowy świat, jak zauważył niedawno Timothy Snyder, „zamienia najmniej istotne fakty w coraz bardziej wybujałe fantazje (…) dlatego właśnie populiści są przy okazji specjalistami w dziedzinie technologii cyfrowych: dla nich wady naszej cyfrowej architektury informacyjnej są rzeczywistości możliwościami do wykorzystania”.

Kreml pokazał narzędzia, które mogą nas osłabić, zburzyć nasz porządek od wewnątrz. Przez wiele lat był pionierem w zakresie stosowania tych metod i taktyki, najpierw testując je na swoich obywatelach i w krajach Europy Wschodniej (a zwłaszcza na Ukrainie), a następnie eksportując je na Zachód. I pomimo tego, że zauważyliśmy sygnały i znaki ostrzegawcze stosunkowo wcześnie, pozostaliśmy słynną przysłowiową „żabą we wrzącej wodzie”. Jeśli nadal mamy szansę wyskoczyć z wrzątku w porę, to nie możemy siedzieć bezczynnie i z zadowoleniem akceptować „nowe jak zwykle”.

Wyprzedzajcie dezinformację w tym wyścigu, zanim będzie za późno!

Źródło: EU vs Disinfo