Trudny i złożony dla całego świata rok przestępny 2020 zapowiada się też na rok decydujący dla rosyjskiego prezydenta. Władimir Putin stara się przeprowadzić kontrofensywę na arenie międzynarodowej, wykorzystując sprzyjającą, jego zdaniem, sytuację.

24 czerwca w Moskwie odbyła się parada zwycięstwa, która miała stać się powtórką z podobnego uroczystego przedsięwzięcia, które miało miejsce 75 lat temu po zakończeniu działań wojennych w Europie. Pandemia wywołana COVID-19 zmusiła do przesunięcia daty parady z tradycyjnego 9 maja, a kombatantów, którzy zostali umieszczeni na trybunie obok Putina i jego gości, trzymano wcześniej w trybie samoizolacji i testowano na obecność koronawirusa.

Nie jest to jednak podstawowy problem. Lista gości obecnych na paradzie w Moskwie wygląda jak publiczny policzek dla Putina. Byli wśród gości prezydenci Białorusi, Uzbekistanu, Kazachstanu, Kirgistanu, Mołdawii, Tadżykistanu, Serbii, przywódca Republiki Serbskiej Bośni i Hercegowiny Milorad Dodik oraz przywódcy nieuznanych przez społeczność światową Południowej Osetii i Abchazji. Wśród gości pojawili się także przewodniczący Komitetu Wykonawczego WNP Siergiej Lebiediew, przewodniczący Eurazjatyckiej Komisji Gospodarczej Michaił Miasnikowicz oraz sekretarz generalny Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym Stanisław Zaś. Nie przybył do Moskwy żaden z przywódców Unii Europejskiej; wcześniejsze plany Kremla, by zaprosić Donalda Trumpa, również zostały skasowane przez koronawirusa. Nie przybył także na paradę chiński przywódca Xi Jinping.

Ale parada, według pomysłu organizatorów, miała zostać impulsem do przeprowadzanego w celu potwierdzenia proponowanych przez Putina poprawek do konstytucji Federacji Rosyjskiej referendum, które nie tylko kompletnie scementują reżim jego osobistej władzy, ale także przekształcą Rosję w prawosławno-konserwatywne państwo z arsenałem nuklearnym, wielokrotnie zdecydowanie wyrażanymi ambicjami, oraz państwo bardzo agresywne wobec sąsiadów.

Potężnym ciosem w ambicje Putina był spadek cen ropy naftowej na rynkach światowych, który miał miejsce w marcu 2020 roku. Rosja, którą nieżyjący już niestety senator John McCain nazwał „dużą stacją benzynową próbującą udawać państwo”, została publicznie i przykładowo pozbawiona jednego ze składników zwykłego dla niej wpływu na wydarzenia światowe. Jak wiemy, od początku bieżącego tysiąclecia Rosja otrzymała ponad bilion dolarów z tytułu eksportu zasobów energetycznych, co pozwoliło Kremlowi nie tylko rozliczyć się za stare pożyczki, ale także stworzyć pewną finansową „poduszkę stabilności”. Pozwolę sobie przypomnieć przy okazji, że ropa i gaz nie podlegały zachodnim sankcjom nałożonym na Rosję za aneksję Krymu i prowadzenie agresji hybrydowej na terenie ukraińskiego Donbasu.

Będąc pozbawionym broni energetycznej, rosyjski prezydent postawił wszystko jak w kasynie na głośną datę – 75. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Moskwa ma duże doświadczenie w sprawie manipulowania kwestiami pamięci historycznej jeszcze z czasów sowieckich, a Władimir Putin przejął na uzbrojenie tę haniebną praktykę. Główne narracje, które są głoszone przez niego już ponad 6 miesięcy to: Polska prowadziła z Niemcami sojuszniczą politykę, pakt Ribbentrop-Mołotow jest bezpodstawnie demonizowany, rezolucja Parlamentu Europejskiego, która obarcza Niemcy i ZSRR winą za II wojnę światową, jest niesprawiedliwa. Kolejnym istotnym niuansem, na który należy zwrócić uwagę, jest to, że w przemówieniach Putina istnieje sugestia podzielenia odpowiedzialności za Holokaust między nazistami a ich kolaborantami.  

Zresztą nie jest to jedyny przypadek manipulowania faktami historycznymi dotyczącymi wydarzeń drugiej wojny światowej i poprzedzającej ją wielkiej gry dyplomatycznej. Na przykład publicznie oskarżając Polskę o współpracę z nazistowskimi Niemcami, Putin „przypadkowo” zapomniał wspomnieć o działaniach Węgier na Zakarpaciu na początku 1939 roku. Biorąc pod uwagę, że rosyjski prezydent ostatnio faktycznie przedstawił ultimatum szeregu krajów, które „opuściły ZSRR, zabierając prezent w postaci historycznie pierwotnych ziem rosyjskich”, logika Putina staje się całkiem jasna.

Ostatnie publiczne wystąpienia rosyjskiego prezydenta dają podstawy do określenia jego celu: osiągnięcie przeprowadzenia nieformalnego szczytu stałych członków Rady Bezpieczeństwa w celu sformalizowania nowego podziału świata. Na pierwszy rzut oka szczytu nieformalnego, ale odpowiadającego przede wszystkim interesom Rosji i Chin, których przywódcy nie zależą od demokratycznych wyborów, czego nie da się powiedzieć o Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji. Właśnie dlatego społeczność ekspertów powinna skupić się na racjonalnym ujawnianiu planów i zamiarów Putina przymierzyć mundur Stalina i popchnąć Rosję na jedną z czołowych pozycji na świecie.

Jewhen Mahda