Przestrzeń informacyjna wokół nas jest teraz znacznie bardziej zróżnicowana, niestabilna, chwiejna i niebezpieczna niż jeszcze kilka lat temu. Nowoczesne środki komunikacji sprawiły, że przepływ informacji stał się ciągły, postęp techniczny umieścił telewizor w każdej kieszeni, a nowe media przemieniły każdego z nas w dziennikarza. Nowe realia zapewniły nam przewlekłe przedawkowanie informacji i stworzyły niemal idealne warunki do rozpowszechniania dezinformacji i fake’ów. W tym również w ramach wrogich działań hybrydowych. 

Ostatnio wiele mówi się o tym, jak reagować na te wyzwania i radzić sobie z tymi zagrożeniami. Pomysłów na ten temat nie brakuje. Ale wciąż nie ma gotowych recept na skuteczne rozwiązania.   

INFORMPOTOP 

Osobliwością współczesnego pola informacyjnego jest pełna obecność tzw. niekonwencjonalnych graczy czy inaczej „nowych mediów”. Wcześniej były to różne strony informacyjne, teraz są to głównie sieci społecznościowe i komunikatory. Na Ukrainie, przykładowo, obywatele częściej wyszukują wiadomości na Facebooku, YouTube i Telegramie niż oglądają je w telewizji. 

Główni autorzy treści w sieciach społecznościowych i podobnych platformach nie są zawodowymi dziennikarzami. Są to politycy, zawodowi propagandyści, „reporterzy społeczni”, gwiazdorzy rozrywki… Oczywiście nie działają oni zgodnie ze standardami i nie stosują się do etyki dziennikarskiej, więc rozpowszechniane przez nich informacje nie zawsze są prawdziwe, bardzo rzadko są wyważone czy bezstronne. Biorąc pod uwagę, że na Ukrainie tradycyjne, konwencjonalne media w większości nie są wzorcami bezstronnego i rzetelnego dziennikarstwa, ogólny obraz wygląda bardzo smutnie.    

W wyniku czego informacje o różnym stopniu wiarygodności o wszystkim na świecie „wylewają się” na nas ze wszystkich stron. Dosłownie toniemy w mętnych przepływach informacji, na które składają się suche oficjalne komunikaty, „sensacje” brukowców, manipulacyjne wypowiedzi polityków, fake’i… „Potop informacji” jest zresztą prawdopodobnie nawet główną cechą naszych czasów. Nic dziwnego, że prawie miesiąc temu, 20 października, nawet obchodziliśmy nieoficjalny „Dzień przeciążenia informacją”, który w 2007 roku został wprowadzony jako Dzień Świadomości o tym niebezpiecznym zjawisku. 

Teoretycznie każdy powinien dbać o higienę informacyjną i weryfikować otrzymane informacje. Jednak w warunkach „ulewy informacji” zwykli obywatele nie mają ani czasu ani sił nie tylko na szczegółowe, ale nawet pobieżne sprawdzenie. W czego wyniku zamiast „prawda, tylko prawda i nic oprócz prawdy”, społeczeństwo otrzymuje mieszankę prawdziwych i fałszywych informacji w różnych proporcjach (jeżeli los się uśmiechnie). 

W warunkach ciągłego napływu wiadomości o różnej jakości i wiarygodności nawet najbardziej racjonalna osoba staje się zdezorientowana i zagubiona. Z pomocą przychodzą specjalne projekty, które obalają medialne fałszerstwa i weryfikują autentyczność publicznych wypowiedzi polityków i urzędników.  Ale czy to wystarczy, aby prawdziwe informacje o wysokiej jakości wyparły fałszywe wiadomości?    

ZJAWISKO NONMEDIÓW

Obecna międzynarodowa praktyka demokratyczna nie przewiduje żadnej innej odpowiedzi na fałszywe wiadomości poza obaleniem i publikacją prawdy lub uporczywym jej powtarzaniem. Teoretycznie jest to poprawne. Ale tego nie wystarczy, jeżeli chodzi nie tylko o zwykły błąd lub chęć „brukowca” czy blogera stworzyć sensację, aby podnieść swój ranking. W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z ukierunkowanymi i zakrojonymi na szeroką skalę kampaniami dezinformacyjnymi ujawnienie prawdy i obalenie kłamstwa nie powoduje automatycznego usunięcia fałszywych wiadomości z pola informacyjnego. Zwłaszcza że stawianie na „tylko prawdę” nie sprawdza się w warunkach „złej działalności mediów” czy w przypadku wojny hybrydowej. 

„Broń informacyjna, dezinformacja – są to «modne słówka». Z tym że walka z tymi przejawami poprzez weryfikowanie faktów i obalanie fake’ów jest podobna do noszenia wody w sicie” – oświadcza Oksana Syroid, współprzewodnicząca Lwowskiego Forum Bezpieczeństwa. (W tym roku impreza odbywała się online, w postaci maratonu eksperckiego).  

Trudno zgodzić się z tym stwierdzeniem, ale nie da się również całkowicie temu zaprzeczyć. Ustalone metody walki z dezinformacją są poprawne i konieczne, ale ich ewidentnie nie wystarcza.  

Problem polega na tym, że klasyczne podejście postrzega rozprzestrzenianie fake’ów i dezinformowanie odbiorców jako przejaw wad w pracy mediów i platform społecznościowych oraz niedostateczny poziom umiejętności korzystania z mediów przez odbiorców. Często jednak chodzi tu nie tyle o „beznadziejnych dziennikarzy” czy nieświadomych odbiorców, ile o informacje specjalne podawane w ramach działań hybrydowych, w ramach których rozpowszechnia się dezinformacja i fałszywe wiadomości. 

Dmytro Zołotuchin, były wiceminister polityki informacyjnej Ukrainy i założyciel Post-Information Society Institute, w ogóle uważa, że ​​„dezinformacja nie jest zjawiskiem jedynie medialnym”. Mówił on o tym w trakcie webinarium Lwowskiego Forum Bezpieczeństwa Informacji. „Dezinformacja to operacja specjalna”. Działanie, które jest prerogatywą służb specjalnych, struktur wojskowych i agencji wywiadowczych – przekonuje były wiceszef Ministerstwa Polityki Informacyjnej.   

Istnieją dane, które bezpośrednio potwierdzają tę tezę.   

Przestrzeń informacyjna wokół nas jest teraz znacznie bardziej zróżnicowaną, niestabilną, chwiejną i niebezpieczną niż jeszcze kilka lat temu. Nowoczesne środki komunikacji sprawiły, że przepływ informacji stał się ciągłym, postęp techniczny umieścił „telewizor” w każdej kieszeni, a „nowe media” przemieniły każdego z nas w dziennikarza. Nowe realia zapewniły nam przewlekłe przedawkowanie informacji i stworzyły niemal idealne warunki do rozpowszechniania dezinformacji i fake’ów. W tym również w ramach wrogich działań hybrydowych. 

Ostatnio wiele mówi się o tym, jak reagować na te wyzwania i radzić sobie z tymi zagrożeniami. Pomysłów na ten temat nie brakuje. Ale wciąż nie ma gotowych recept na skuteczne rozwiązania.   

„HYBRYDOWI DZIENNIKARZE” 

Kilka dni temu opublikowano wyniki wspólnego śledztwa The Insider i Bellingcat, zgodnie z którymi za rozpowszechnianiem fałszerstw dotyczących zestrzelenia malezyjskiego Boeinga w Donbasie w 2014 roku stoi GRU (pol. GRU GSz SZ FR – Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej). To właśnie rosyjscy szpiedzy, jak dowiedzieli się dziennikarze, byli odpowiedzialni za międzynarodowy projekt medialny Bonanza Media, który rozpowszechniał „alternatywne wersje katastrofy samolotu MH17”. 

Bonanza Media została formalnie stworzona przez Janę Jerlaszową, byłą pracownicę kanału RT TV (wcześniej – Russia Today) oraz blogera z Holandii Maxa van der Werffa. W jej ramach powstało kilka filmów, przygotowano publikacje dla mediów, w których autorzy próbowali zaprzeczyć udziałowi Rosji w zestrzeleniu Boeinga. 

Ponadto, jak zauważono, z pomocą GRU ujawniono tajne dokumenty Zespołu dochodzeniowo-śledczego w sprawie katastrofy Śledczego MH17. Materiały te, jak sądzono w Rosji, miały potwierdzić rosyjską wersję wydarzeń. W ten sposób, jak zauważono w wynikach dziennikarskiego śledztwa, rosyjskie media państwowe i przedstawiciele Kremla wykorzystywali cytaty wyrwane z kontekstu, a wszystko – aby 

„W lutym 2020 roku Bonanza Media opublikowało poufne materiały dotyczące śledztwa w sprawie katastrofy MH17, po czym rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow oświadczył, że potwierdzają one stanowisko Moskwy – rosyjski system przeciwlotniczy »Buk« nie zestrzelił samolotu. W rzeczywistości w opublikowanych dokumentach brak takich wniosków” –  informuje Radio Svoboda.  

Sytuacja z Bonanza Media pozwala zaobserwować zorganizowaną i przeprowadzaną przez tajne służby operację specjalną, zastępującą rzetelną działalność dziennikarska. // Sprawa Bonanza Media umożliwia przeprowadzenie specjalnej operacji zorganizowanej i przeprowadzonej przez służby bezpieczeństwa, w której powinna być działalność dziennikarska. A tego rodzaju transformacja przestrzeni medialnej w pole działania tajnych agentów jest kolejnym aspektem naszej współczesnej rzeczywistości informacyjnej.   

Zwalczanie specjalnych operacji informacyjnych poprzez tradycyjne obalanie dezinformacji za pośrednictwem kanałów medialnych jest konieczne, ale niedostateczne. W sytuacji istnienia gdzieś w środowisku służb wywiadowczych ośrodka planującego, organizującego, koordynującego i finansującego masowe kampanie komunikacyjne, których celem jest zniekształcanie rzeczywistości, bardzo trudno jest przeciwdziałać temu procesowi metodami, opracowanymi raczej dla otwartych dyskusji, a nie dla prowadzenia wojen hybrydowych. 

INFORMACYJNE NATO  

Zachodnie think tanki opracowują obecnie możliwe opcje zwalczania rozprzestrzeniających się szkodliwych dezinformacji. Skutecznych, a jednocześnie nie byłaby sprzecznych z zasadami demokracji i prawami człowieka. Niestety problem polega na tym, że zgodnie z panującym na Zachodzie i popieranym przede wszystkim przez obrońców praw człowieka i liberalnych intelektualistów podejściem, dezinformacja nie jest jednoznacznie negatywnym zjawiskiem, ale jest częścią praw człowieka i przejawem fundamentalnej wolności demokratycznej – wolności słowa. Właśnie o tym, między innymi, mówił na Lwowskim Forum Bezpieczeństwa Peter Pomarantsev, znany brytyjski pisarz i ekspert w dziedzinie zwalczania dezinformacji. Zgadza się jednak: zrobienie czegoś z tym problemem jest konieczne. 

Zdaniem Petera Pomarantseva zacząć można od opracowania doktryny bezpieczeństwa informacyjnego, a konkretnie od zdefiniowania pojęcia „agresji informacyjnej” i wypracowania mechanizmów reagowania na nią. Uważa on, że Ukraina mogłaby podzielić się swoimi pomysłami w tej sprawie z innymi krajami.  Zaproponował także utworzenie „informacyjnego NATO”, którego Ukraina zostałaby członkiem.   

W rzeczy samej propozycje te można byłoby poprzeć, lecz niepokojące jest to, że nawet jeśli będą one wspierane przez wszystkich i na wszystkich szczeblach, to ich realizacja potrwa zajmie dużo czasu bez gwarancji skutecznych wyników na wyjściu. Jednocześnie w miarę tego, jak demokratyczny świat będzie prowadzić dyskusję na temat ochrony praw człowieka w przestrzeni medialnej i zastanawiać się nad demokratycznym wariantem odpowiedzi na ataki dezinformacyjne, rosyjskie „hybrydowe siły informacyjne” będą przeprowadzać coraz więcej informacyjnych operacji specjalnych. I tylko ich centrum dowodzenia wie, jaki temat lub obiekt będzie celem następnej kampanii dezinformacyjnej. (Nawiasem mówiąc, Bonanza Media, oprócz MH17, obecnie „porusza” też inny temat – COVID-19).