Źródło: Jurij Bierszydzki dla The Insider

Rosyjska agencja informacyjna RIA Nowosti (РИАНовости) opublikowała rozszerzony wariant wywiadu z byłym członkiem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KC KPZR) i drugim sekretarzem KC Komunistycznej Partii Litwy (KC KPL) Władysławem Szwedem, którego przedstawiono w wywiadzie jako „publicystę-politologa, rzeczywistego radcę stanu trzeciej klasy” oraz badacza historii egzekucji polskich jeńców wojennych, przetrzymywanych w obozach sowieckich przed II wojną światową. Materiał zatytułowano „Hitler zatwierdził rozkręcenie tematu Katynia: kto faktycznie zabijał Polaków?” Według Szweda winę za egzekucję miały ponosić nie władze radzieckie, a okupanci niemieccy.

Szwed zwraca uwagę na fakt, że pochówki rozstrzelanych Polaków w lesie katyńskim pod Smoleńskiem Niemcy odkryli w czasie okupacji i oznajmia:

„Wiosną 1943 roku pokonani pod Stalingradem Hitlerowcy zdali sobie sprawę, że wojna z ZSRR będzie intensywna i długotrwała. Poleganie wyłącznie na sile wojskowej stało się niebezpieczne. Postanowili więc użyć pewnej prowokacji, która mogłaby wywołać podziały w koalicji antyhitlerowskiej. W ten sposób więc powstał Katyń jako symbol okrucieństw i zbrodni NKWD. Naziści rzekomo przypadkowo odkryli miejsce pochówku zamordowanych polskich oficerów”.

РИА «Новости» возродило советский фейк о том, что польских военнопленных в Катыни расстреляли немцы

Następnie dodaje wiele szczegółów, które, jego zdaniem, obalają wersję winy władz radzieckich w przeprowadzeniu egzekucji. Takim dowodem, przykładowo, wydaje mu się to, że na straconych były polskie mundury z „odznaczeniami za odwagę”, chociaż w ZSRR jeńcy wojenni „mogli nosić mundury, lecz bez dystynkcji świadczących o posiadanej randze czy piastowanym stanowisku”. Wydaje się, że Szwed nie widzi różnicy między insygniami, a odznaczeniami wojskowymi.

Kolejnym „dowodem” Szweda stało się to, że ciała rozstrzelanych, według niemieckiej komisji ekspertów kryminalistycznych, zostały starannie złożone tak, aby wykopane groby mogły pomieścić możliwie jak najwięcej ciał. „Sądzenie, że oficerowie NKWD schodzili do rowu na głębokość od trzech do czterech metrów w celu starannego układania ciał rozstrzelanych osób w rzędach i „na waleta” mieści się raczej w obszarze rzeczy niemożliwych. Mamy do czynienia z typowo niemieckim gruntownym podejściem: zapewnić maksymalne wypełnienie rowu” – stwierdza. Nie ma raczej potrzeby komentowania „dowodów”, opartych jedynie na stereotypowych wyobrażeniach o narodowych cechach Rosjan i Niemców.

Kolejny „dowód” nie nadaje się do żadnego logicznego wytłumaczenia: według Szweda w Lesie Katyńskim znaleziono banknoty o nominale 2 złotych z 1940 roku, które w żaden sposób nie mogły trafić do rąk żołnierzy polskich wziętych do niewoli w 1939 roku, w trakcie najazdu oddziałów sowieckich na wschodnią część Polski. Zgodnie z jego logiką najwyraźniej wygląda na to, że rozstrzelani w polskich mundurach wcale nie są tymi samymi jeńcami wojennymi; identyfikacja dokonana przez Niemców po odkryciu miejsc pochówku wydaje mu się wątpliwa. To znaczy, należy założyć, że Niemcy albo odwieźli schwytanych Polaków na front wschodni i tam ich rozstrzelali, co wydaje się absurdalne, albo zorganizowali prowokację, ubierając rozstrzelanych w polskie mundury wojskowe.

Podobną prowokację rzeczywiście swego czasu przeprowadzili, inscenizując „atak polskich żołnierzy” na rozgłośnię radiową w wówczas niemieckim mieście Gleiwitz (Gliwice) w celu uzyskania formalnego powodu do zaatakowania Polski. Jednak nawet Szwed nie zdołał wyjaśnić, dlaczego Niemcy mieli podrzucać swoim ofiarom w Lesie Katyńskim papierowe pieniądze, wyemitowane w 1940 roku na okupowanej przez Niemcy części Polski.

Zresztą na tle opublikowanych w 1992 roku odtajnionych dokumentów z radzieckich archiwów wszystkie argumenty Szweda wyglądają marnie. Wśród nich jest notatka z dnia 5 marca 1940 roku skierowana przez Lawrientija Berię do Józefa Stalina z propozycją rozstrzelania „14 700 osób byłych polskich oficerów, urzędników, właścicieli ziemskich, policjantów, oficerów wywiadu, żandarmów, osadników i strażników więziennych” przetrzymywanych w obozach dla jeńców wojennych jako „zatwardziałych, nierokujących poprawy wrogów władzy sowieckiej” oraz decyzja Biura Politycznego Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) z tego samego dnia w sprawie „rozpatrywania spraw bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów”.

Ponadto jeszcze większe niż w Katyniu miejsce pochówku straconych polskich jeńców wojennych odnaleziono w 1991 roku w pobliżu miejscowości Miednoje w okolicach rosyjskiego miasta Twer. W październiku 1941 roku w okolicach Miednoje została zatrzymana niemiecka ofensywa, więc wieś znajdowała się w rękach Niemców nie więcej niż dwa dni. Jest absolutnie niemożliwe, żeby w tak krótkim czasie naziści mogli przeprowadzić prowokację podobną do tej, o której rozprawia Szwed.

Źródło: Jurij Bierszydzki dla The Insider