Wielu publicystów – i wielu użytkowników mediów społecznościowych w ogóle – chętnie sięga po argumenty anegdotyczne. Ktoś widział, jak w nocy niezidentyfikowane osoby kręciły się wokół samochodów, więc wieszczy wzrost przestępczości. Ktoś inny wygląda za okno i stwierdza, że lekki mróz i intensywne opady śniegu na początku grudnia na warszawskim Muranowie wytrącają wszelkie argumenty o globalnych zmianach klimatu. Innemu siostra opowiedziała, jak będąc w urzędzie dzielnicy musiała czekać na obsłużenie dłużej, bo urzędnicy obsługiwali Ukraińców poza kolejnością, a jeszcze gdzieś w komentarzu na popularnym portalu społecznościowym kobieta skarży się, że jej dziecko nie miało miejsca w szpitalu, bo wszystkie łóżka były zajęte przez dzieci z Ukrainy. Inna kobieta opowiada, jak nakryła swojego męża na zdradzie z ukraińską uchodźczynią przyjętą do domu, jak ją okradła ukraińska sprzątaczka i tak dalej, i tak dalej.

Przykład anonimowego screenshota z FB podanego dalej przez jedno z antyukraińskich kont na Twitterze. Uwagę zwraca konstrukcja typowa dla argumentu anegdotycznego – i oczywiście brak możliwości weryfikacji informacji.

Co łączy te sytuacje? Najprawdopodobniej żadna z nich nie miała miejsca. Tego typu historyjki, często opatrzone odpowiednimi hashtagami, w tym osławionym #stopukrainizacjiPolski, od lutego pojawiają się co jakiś czas w Internecie. Jednocześnie wrzucane są na wielu kontach, chętnie kopiowane i podawane dalej, wywołujące silne emocje. Nagle kilkadziesiąt osób ma kuzynkę Kasię, której przytrafiła się ta sama historia w tym samym miejscu (ewentualnie dokładnie taka sama historia dzieje się w co drugim mieście powiatowym).

Z takimi fejkami najprościej walczyć właśnie przez pokazywanie tego sposobu działania – masowego wrzucania, powtarzalności tych historyjek i tak dalej. Dla pewnych osób oczywiście nie będzie to dostateczny dowód na absurdalność tych opowieści, ale takie osoby trudno przekonać w jakikolwiek sposób.

Czy to oznacza, że żadna podobna historia nie mogła się zdarzyć? Że żadna ukraińska pomoc domowa nikomu nic nie ukradła, że żadna Ukrainka nie odbiła męża Polce? Oczywiście nie. Do różnego typu incydentów, w tym także zdarzeń o charakterze kryminalnym może dochodzić i dochodzi. Czy to jednak powinno służyć jako argument przeciwko pomocy uchodźcom? Przeciwko pomocy Ukrainie? Czy w jakiś sposób może to usprawiedliwiać rosyjską agresję i zbrodnie dokonywane na Ukrainie? Te pytania nie wymagają chyba odpowiedzi.

Według oficjalnych danych 1 stycznia 2021 roku Ukraina liczyła ponad 41 milionów mieszkańców. Ponad 41 milionów ludzi o różnym wyznaniu, różnym pochodzeniu etnicznym, innych wyznawanych wartościach, innych zainteresowaniach, zróżnicowanym stopniu edukacji i zamożności. Podobnie jak w Polsce. Wśród tych ludzi są żołnierze, policjanci, profesorowie, lekarze, artyści, pijacy, złodzieje i oszuści, niewierne żony i alimenciarze unikający płacenia alimentów. Podobnie jak w Polsce.

W masowym kontakcie ze zróżnicowaną grupą ludności będzie dochodzić do różnych sytuacji i jest to normalne. Nikt chyba w Polsce nie będzie podkreślał faktu, że oszukał go taksówkarz-Polak, a mąż zdradził z kochanką-Polką.

Inny przykład anonimowego wpisu. Oczywiście wiadomość kierowana do Kasi nie została upubliczniona przez Kasię, a przez całkowicie inne osoby. Czy Kasia na pewno istnieje?

Naturalnym mechanizmem psychologicznym jest pewne uogólnianie. Posługiwanie się jednak argumentem anegdotycznym, wysnuwanie wniosków na temat całej grupy społecznej na podstawie skrajnych przypadków kontaktu z jej przedstawicielami, a tym bardziej projektowanie swoich uprzedzeń na podstawie takich sytuacji i rozprzestrzenianie ich w debacie publicznej chociażby w mediach społecznościowych przyczynia się do dezinformacji. Jako naród, który musiał zmagać się z wieloma krzywdzącymi stereotypami, jak chociażby Polaka-złodzieja w Niemczech, czy poniekąd pozytywnym, ale jednak krzywdzącym obrazem Polaka-hydraulika we Francji, powinniśmy lepiej rozumieć ten mechanizm. Zwłaszcza dzisiaj, gdy w obliczu wojny w interesie agresora jest budowanie napięcia między narodami polskim i ukraińskim, musimy szczególnie być wyczuleni na tego typu dezinformację i manipulację. Zwłaszcza ta druga niekoniecznie opiera się na kłamstwie. Często wykorzystuje prawdziwe informacje do wyprowadzenia fałszywych wniosków. A uogólnienie właśnie takim wnioskiem jest.

Uważajmy więc na to, co powiedziała kuzynka Jola na Facebooku Markowi na temat Oksany z Charkowa, która odbiła jej męża, zwłaszcza jeśli aspekt narodowościowy jest tu szczególnie podkreślony. Bo nigdy nie możemy mieć pewności, czy kuzynka Jola nie jest tak naprawdę Siergiejem czy Liudmiłą z petersburskiej fabryki trolli.

PMB