Żaden z mieszkańców anektowanego Krymu nie chciał wziąć udziału w wyborach prezydenckich na Ukrainie. O tym 31 marca poinformował poseł do Dumy Państwowej Rosji (były radny Rady Miejskiej Sewastopola) Dmitrij Belik. W wywiadzie dla Komsomolskiej Prawdy rosyjski urzędnik powiedział, że głosowanie na Ukrainie mieszkańców Krymu nie interesuje. Dlatego na granicy administracyjnej z półwyspem „nie ma wzmożonego ruchu samochodów w punktach kontrolnych”.

Zrzut ekranu ze strony KP

Radca szefa Państwowej Służby Granicznej Ukrainy Ołeg Słobodian 31 marca poinformował, że Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji utrudnia mieszkańcom anektowanego Krymu wyjazd na kontynentalną część Ukrainy. Według Słobodiana zachowanie rosyjskich funkcjonariuszy związane jest z wyborami prezydenckimi.

„Otrzymaliśmy informację, że straż graniczna kraju-okupanta zatrzymuje Ukraińców, którzy jadą na ląd, pytając o cel podróży. Nie mamy żadnych informacji, czy ktoś został zatrzymany po stwierdzeniu, że planuje głosować, ale jest bardzo prawdopodobne, że nie dają możliwości zagłosować” – podkreślił Słobodian.

Zrzut ekranu ze strony MSW Ukrainy

 

W przeddzień wyborów w Państwowym Rejestrze Wyborców obliczyli, ilu mieszkańców aneksowanego Krymu zagłosuje w wyborach prezydenckich. Według prokuratury Autonomicznej Republiki Krymu i Sewastopola, takie pragnienie wyrazili ponad 5500 mieszkańców Krymu. Należy zauważyć, że najwięcej mieszkańców Krymu zdecydowało się wziąć udział w wyborach w Kijowie – 1826 osób. Kolejne 696 osób – w obwodzie kijowskim, 412 osób zdecydowało się głosować w obwodzie chersońskim, 411 osób – w obwodzie lwowskim, 290 – w dniepropietrowskim. Liczba ta jest w rzeczywistości większa – powiedział wydaniu Krym.Realia dyrektor generalny Komisji Wyborczej Ukrainy – Ołeksij Koszel. Według niego, po aneksji wielu mieszkańców Krymu zostało zmuszonych do „opuszczenia swoich domów, niektórzy z nich są za granicą i głosują tam”.